Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2012, 12:15   #9
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
Kayla przybrała iście pokerową minę na wzmiankę o sytuacji przed miastem. Na wzmiankę o zaproszeniach tylko wcisnęła się głębiej w krzesło. Bardka odchrząknęła lekko.
- Szpony... To ci tacy z tym tatuażem za kciukiem, takim... zawiniętym... ostrym? - nakreśliła coś byle jak w powietrzu.
- Dokładnie...- nachyliła się nad stołem złotooka. - Najbardziej plugawe, śmierdzące skurwysyny w tym mieście. Własną matkę by sprzedali za odpowiednią recepturę czy sekret. A co najlepsze...- spojrzała na Halvarda. - Nasz przyjaciel zalazł już jednemu za skórę.
- E tam zaraz “zalazł za skórę” - skrzywił się Hroebertsson - Poprztykaliśmy się tylko trochę, pokłócili chwilę, szkłem stuknęli … takie tam - uśmiechnął się do Quaanti. - Jak się znajdziemy to sobie siądniemy w kąciku, wypijemy, o dziatkach i dawnych przewagach powspominamy - dobrze będzie.
Potok przekleństw w głowie Kayli nie nadawałby się nawet do zacytowania. Sama przez chwilę zaczęła się zastanawiać, skąd je wszystkie zna. Uspokoiła się trochę, gdy ponownie Agatha przeszła do rzeczy.
- Wszystko w swoim czasie...- mruknęła Agatha. - Przejdźmy do tego co dla was istotne. Czyli dlaczego was tutaj zaprosiłam za pośrednictwem Aerona. Wyjaśnisz?- zerknęła na wojownika.
- Chodzi o częściowo o nasze sprawy osobiste... A częściowo o czarne chmury, które zbierają się nad tym miastem. Jak powiedziała pani Moonwell, zbyt dużo zbiegów okoliczności. W jednej chwili cała obrona miasta zostaje podniesiona na nogi. Do uszu niektórych dociera informacja o... Ślepocie? Króla, a pod bramami lądują hordy najemnych bydlaków. - powstał z miejsca. - I nie tylko. Sam przybyłem tutaj ze swojej ojczyzny w ślad za Yshtalnem Błękitnookim. Czarnoksiężnikiem z Thay. Jest młodym ale niezwykle utalentowanym mistrzem w Cytadeli. Bardzo wpływowym... Wątpię by jego tutaj przybycie było wynikiem czystego przypadku. Co do reszty... Przybyła tutaj cała rzesza osób powiązanych z Zhentarminami.- popatrzył znacząco na Kaylę i Joylin.
- Pochodzimy z Srebrnych Marchii. - wtrąciła się nagle krasnoludzica. - Gdzie ich wpływy są wyjątkowo duże. Wiadomo kim są te plugawce... Ścigaliśmy jednego z ich przywódców, mordercę, aż tutaj. Uriat Czarny Płomień, słyszeliście o nim może?
- Poza nim... Mamy tutaj również Carla.
- odwrócił spojrzenie od Kayli, nie chcąc zapewne podziwiac jej reakcji.
Calishytka przymknęła oczy, starając się zapanować nad emocjami. Cholernie bolało. Bardzo nie chciała w to wierzyć, a jednak okazywało się prawdą. Wzięła dwa głębokie wdechy i spojrzała na Aerona. Tym razem w fiołkowych oczach nie było ani śladu rozbawienia, zamiast tego przyćmił je cień trudnego do określenia uczucia.
- Nie zapominaj o krwiopijcach Malara. Ścigam ich znad Jeziora Pary. A wiem o tym, że przybyło tutaj w tym czasie kilka innych grup. - warknął niziołek, po czym skinął głową Halvardowi.- Słyszałem kilka plotek o was Halvardzie. Mam nadzieje, że wszystko w nich było prawdą. Jeśli tak, zaszczytem będzie strącić kilka łbów tym pokrakom z tobą u boku.
- Podsumowując...- wtrąciła się Agatha.- Mamy tutaj kilka niebezpiecznych person z bogowie raczą wiedzieć ilością własnych popleczników i sytuację, w której miasto jest niemal bezbronne. Czy widzicie o jak licznych, niepokojących zbiegach okoliczności mówimy?
Teraz Halvarda była kolej by popatrzeć czujnie na nizioła i Aerona. Poskrobał się po skroni, potem po czole, poruszył głową na boki, czując jak mu się ciepło robi na wzmiankę o wyznających Malara.
- W plotki nie ma i co wierzyć - uśmiechnął się do Eranatiana. Spojrzał na krasnoludy.
- Nie sądziłem że ktokolwiek z Północy tak daleko na Południe zawędruje - podobnie uśmiechnął się do Joylin i Driazgata. - Nadepnęliście na jakiegoś Zhenta? Znaczy się na odcisk któremuś?
- Kiedy ja komuś nadepnę na odcisk, zazwyczaj kładą go w piach, panie Halvardzie. - wszyscy oniemieli, ponieważ słowa te wypłynęły z ust rudowłosego krasnoluda. Jedynie pogodna Joylin ciągnęła dalej.
- Straciliśmy wielu braci z siedziby Whitestonów. W tym dwoje własnych dzieci... To sprawa bardzo osobista, bowiem zginęli z ręki Czarnego Płomienia.
Halvard miał już zażartować że o adres szewca w takim razie musi poprosić, ale na słowa Joylin jakoś o tym zapomniał.
- Przykro mi - powiedział za to, już z powagą.
- Chyba trudno już nazywać to zbiegiem okoliczności? Wygląda raczej na planowane działania... I nie trzeba się bardzo przypatrywać. - powiedziała trochę ostrzej niż zamierzała.
Carl Carlem i prywata prywatą, ale jednak zagrożenie sięgało dużo dalej. Dała sobie jeszcze chwilę na ogarnięcie emocji, nim odezwała się znowu.
- Macie jakieś propozycje, jak zacząć? Gdzie zacząć?

W tym momencie Marek, dźwigając dwie tace zastawione dzbanami i pucharami zbliżył się do stołu. Ostrożnie ustawił trunki w jego centrum, po czym rozdał każdemu naczynie.
- Słaby mód pitny. Ze wschodu...- rzucił nieśmiało, nie chcąc przeszkadzać w rozmowie.
- Marku zarygluj drzwi i podaj mi proszę mapę.
Chłopak skinął głową i wykonał polecenie.
- Gdzie zacząć?- podjęła Quaanti. - Oni najprawdopodobniej już zaczęli. Wczoraj i przed wczoraj zaginęło dwóch kapłanów Mystry. Pozostał jeszcze jeden. Przewodzi w kaplicy w zamkniętej dla obcych części miasta. Jak sądzicie, czemu wzięli się najpierw za ubiedzonych klechów?
Rygiel w zamku zgrzytnął głośno, a w następnej chwili, pomiędzy szklanicami na stole, rozsunięto mapę miasta.

- Jak jest z pozostałymi … eee … zgromadzeniami? - zapytał Halvard, czując że jak zwykle ci przeklęci Harfiarze siądą mu na kark i zmuszą do ryzykowania własną skórą - Rozumiem że ich ten problem jasnowidzów nie dotyczy? - zaciekawił się.
- Dokładnie...- uśmiechnęła się Quaanti.- Nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz...I jak czasem gadasz.
Halvard skrzywił się. Za słabo się starał. Czyżby jego starannie kultywowany wizerunek dryblasa od machania pałą miał runąć w gruzy? Nie mógł do tego dopuścić.
- Korzystając z łaski swych patronów dalej mogli by odczytać przyszłość. Przynajmniej tak sądzimy... Nie mamy potwierdzenia, że morderstwa to ich sprawka. Ale z drugiej strony, jest pewnym, że to była bardzo profesjonalna “robota”.

Kayla swoją porcję słabego miodu wypiła niemal duszkiem.
- Rozumiem, że przydałoby się ochronić tego ostatniego kapłana?
- Jest najmłodszy... Ale mimo wszystko mógłby pomóc. Być może odkryć plany wroga? To nasz największy problem. Nie mamy pojęcia jaki jest ich cel. Kto tak właściwie decyduje... Czerwoni Czarodzieje? A może Zhentarimowie?
- Mam swoją teorię...-
bąknęła Quaanti.
- Czy twój opiekun się z nią zgadza?
- Nie rzuca łatwo teoriami...- przyznała niechętnie.
Calishytka pochyliła się nad mapą.
- W której to części miasta dokładnie?
- Świątynia znajduje się w dzielnicy wież. Niemal w samym jej centrum. - Agatha wskazała palcem na stłoczone ze sobą budynki, na zachód od rzeki.
- Może zaciekawi panów, że poprzedni dwaj mieli wyrwane serca?- mówiąc to złotooka zerknęła na Halvarda i Blacktaila.
- Zdarza się -
filozoficznie stwierdził Hroebertsson, choć poczuł nagłe uderzenie adrenaliny - Pewnie ktoś chciał się upewnić albo co...
Kayla uniosła lekko brew.
- Zdarza się? W środku miasta? - owinęła kosmyk włosów wokół palca - Wygląda na klasyczną robotę Malarytów, o których wspomniano, czy też lykan w ogóle... Skoro są przesłanki, że mogą tu być, nie widzę powodu, by ktoś miał stosować ich metody ot tak. - wzruszyła lekko ramionami, opierając się ponownie na krześle.
- Niestety inne działania wroga, potencjalnego wroga, są nam nieznane. A i na te natrafiliśmy dzięki pewnemu rozgłosowi pośród społeczności.
- Czyli w zasadzie to nasz jedyny trop i jedyny logiczny pomysł na jakiekolwiek działania z naszej strony. - dziewczyna podsumowała to, co zdawało się w tej chwili oczywiste.
- Nie tak szybko, gwiazdeczko. - uniosła dłoń Quaanti. - To nie jedyny pomysł. Wtedy mieliśmy Agathę, mnie i... Marka. Skoro jest nas teraz więcej i jak rozumiem... Każdy jest w jakiś sposób w sprawę zaangażowany możemy zacząć zbierać informacje bardziej skutecznie.
- W obecnej sytuacji i tak nie przeciśniemy się wszyscy do dzielnicy wież. Ba...- rzekła ciężko Agatha. - Nie mam prawie żadnego pomysłu jak przedostać tam małą grupę dwuosobową. - popatrzyła na Kaylę - Trzeba również zebrać nieco informacji z ulic, nieco dla nas bardziej otwartych.

- Dzielnica wież. Magowie z wież. Większość ma tam swoje siedziby? Tych znaczących? - zmarszczyła lekko brwi.
- Ja to bym się chętnie rozejrzał, tutejszego piwa spróbował i takie tam... - Halvard zaczął jednocześnie z Kaylą ale umilkł żeby dwugłosem nie gadać.
- Wiesz, panie Halvardzie, rozglądanie się i piwa próbowanie też może służyć za formę zbierania informacji. - mruknęła, zamyślona nad inną kwestią.
- No toć właśnie mówię, pan... - naraz Hroebertsson spojrzał kątem oka na Quuanti i poprawił się - pani Rieven. Pochodzi się, pan... panie popyta, rozejrzy po okolicy, może komuś złota w garść nasypie żeby do - o tej - wskazał palcem na mapie - dzielnicy wpuścił.
Rieven pokiwała lekko głową; postukiwała palcami w blat, wybijając sobie tylko znany rytm.
- Na ile jesteśmy w stanie działać na dwa fronty? - skierowała pytanie do wszystkich - Zakładam, że czas jest ważny, skoro to ostatni kapłan. Przydałoby się jednocześnie zająć obiema kwestiami?
- Wejścia do dzielnicy wież są tylko dwa... Jedno prowadzi przez Yestarva rozciągający się po obu stronach rzeki, tuż u bram Uniwersytetu Magii. Drugi zaś jest... Jest dostępny tylko dla magów. Uruchamiany mocą Splotu i robi dużo hałasu. - Agatha wskazała palcem punkty na mapie.
- Jeśli chodzi o zakradanie...- zaczęła nieśmiało Joylin.- To niespecjalnie moja dziedzina, ani mojego męża. Z drugiej strony nie ma też co bezczynnie czekać. Powiedzcie tylko gdzie zacząć, czego szukać? - popatrzyła po towarzyszach. - Nie zdarza się nam często szukać uciech w takich miejscach.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline