Dyniogłowy rozejrzał się zaciekawiony po miejscu, w którym przebywał. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu po prostu szykował sobie odświętny strój wielkiego lizaka na Gwiazdkę. Życie jest piękne niespodzianek.
- Jasny gwint, stary, chyba mi się w dyńce pomieszało, bo coś dziwnie się dzisiaj świat ogląda! - mruknął Dyniogłowy do tułowia. Ten uprzejmie zdjął go na chwilę z otworu, po czym obrócił o 180 stopni i położył z powrotem. - Od razu lepiej! Mówiłem - zawsze patrz, czy mnie dobrze ustawiłeś! Hmm... Jakie ciekawe towarzystwo. Barwne i zróżnicowane rasowo, zaiste. Ale zaraz, co tu tak śmierdzi? A nieważne. Stary, czy nie za dużo gadam? Chyba tak, ale co ja na to mogę poradzić?
Nagle zauważył postać, którą dotąd widywał tylko w filmach.
- Patrz, patrz tam! O, kurka pieczona! Toż to Zębuszka!
Dyniogłowy podszedł do niewielkiej sylwetki lewitującej nad ziemią, po czym zdjął sobie dynię i postawił obok niej.
- Witaj, piękna! - zaczął głosem amanta. - Wypolerować ci skrzydełka?
Ostatnio edytowane przez Shooty : 12-12-2012 o 12:48.
|