Brand Gallan, bo tak miał na imię niziołek, który zawitał w świątyni Lathandera ubrany był w ciepłe szaty podróżne - zielone spodnie w czarne paski, kremowobiałą koszulę i na to długi wiśniowy płaszcz z kapturem wygodnie spoczywającym na plecach. W ręku trzymał ręcznie wystruganą fajkę z której to swobodnie ku sklepieniu świątyni unosił się dym o dziwnie jabłkowym posmaku. Na owym przedmiocie wyryte były jego inicjały (które dostrzec mógł tylko wprawny obserwator) oraz miejsce pochodzenia - Longsaddle. U jego lewej nogi wisiała luźno przypięta łańcuchem księga czarów świadcząca o magicznych predyspozycjach owego osobnika, na swoje specjalnie miejsce doczekała się też kusza, która wepchnięta była wraz z bełtami w specjalnie stworzoną ku temu celowi zewnętrzną kieszeń w jego plecaku. Brand miał jeszcze jeden atut w rękawie - sztylety do rzucaniu wpięte były do skórzanego pasa, ale jeden szczególnie bliski niziołkowi sztylet znajdował się w jego bucie.
Jak na przedstawiciela swojej rasy był niespotykanie wysoki, zaś z jego błękitnych oczu biła inteligencja. Jasne blond włosy i stosunkowo niewielki jak na niziołka zarost świadczył o jego młodym wieku, ale w rzeczywistości był starszy niż by się to wydawało innym rasom. Na twarzy i ramionach miał kilka blizn świadczących o jego awanturniczym życiu i choć ze względu na jego nieco niepoważny wzrost (patrząc standardami innych ras) z tym osobnikiem trzeba było się liczyć, albowiem było w nim coś niespokojnego. Coś bardzo mistycznego, coś co sprawiało, że nie można było obok niego przejść obojętnie.
Brand spokojnie wysłuchiwał przemówienia kapłana. Spoglądał na swego mówcę badawczym, a wręcz przeszywającym spojrzeniem, które potęgował rozmiar i oryginalny kolor jego oczu. Sprawiał wrażenie bardzo niewzruszonego, ale były to pozory, maska pozbawiona emocji za którą często lubił się chować. W rzeczywistości bardzo sobie wziął do serca los mieszkańców. Przypomniały mu się wydarzenia pewnej feralnej nocy, kiedy to on utracił rodzinę i przyjaciół z rąk zielonoskórych. Przerażony uciekł, ale poprzysiągnął wrócić i zemścić się. Jego życie było zrujnowane, tułał się po świecie szukając sensu swojego żywota i starał się pomagać mieszkańcom innych mniejszych społeczności. Brand dobrze wiedział, że pieniądze nie grają roli - to była sprawa osobista.
- Brand Gallan, czarodziej. Przedstawił się spokojnym i pozbawionym większych ekscytacji głosem. Przyłożył drewnianą fajkę do ust, zaciągnął się, a z pomiędzy jego całkiem białych zębów uleciały kłęby dymu, niczym z wulkanu, ku ręcznie malowanemu sklepieniu świątyni. - Sprawę możesz uznać za załatwioną. Jego badawcze spojrzenie po raz pierwszy zatrzymało się na jego nowych towarzyszach. -Przynajmniej z mojej strony. Dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Ostatnio edytowane przez Warlock : 26-12-2012 o 13:39.
Powód: Korekta tekstu
|