Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2012, 11:36   #8
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Jakieś losowe opisy z losowymi końcami świata. Może zachęcą większą ilość graczy. Poniższe postacie są grywalne. Świetlisty Szlak nie musi być otwarty poprzez Aztecki Rytuał Krwawego Szlaku, ale akurat wszyscy poniżsi właśnie w taki sposób odnaleźli Drogę.

Gut:
Na stacji kosmicznej Mars-1 byłeś jednym z dwudziestki wysłanej tam przez międzynarodowe konsorcjum o podejrzanym finansowaniu. Dotarliście na Marsa ostatnim promem kosmicznym zanim sprawy na Ziemi popsuły się zupełnie. Podchodziliście do lądowania, gdy w tym samym momencie miliardy ludzi na waszej macierzystej planecie przyglądały się komecie przelatującej wyjątkowo blisko. Zgodnie z zapewnieniami naukowców nie stał się wtedy koniec świata - kometa nie uderzyła w powierzchnię planety, choć wystąpiło mnóstwo anomalii pogodowych. Problemy zaczęły się, gdy zapadł zmrok i wszędzie, gdzie spadł kosmiczny pył wyrosły złowieszcze grzyby! Mało tego! Wszyscy, którzy oglądali zjawisko stracili wzrok w ciągu kolejnych dwunastu godzin. Światowa panika spowodowała rozruchy na niespotykaną dotąd skalę. Po kilku dniach nadeszły jeszcze bardziej niepokojące wieści - grzyby wchłaniają ludzi. Mars również nie był bezpieczny - grzyby i tu wyrosły. Dość szybko zacząłeś wariować i odnalazłeś w internecie przepis na rytuał, który miał zapewnić ci podróż do innego świata. Wymagał on złożenia w ofierze kilkunastu ludzi i tego, że tylko ty przejdziesz. Tam po drugiej stronie jeśli nie tylko ty pojawisz się to to będzie oznaczało, że znalazłeś się w innym świecie opanowanym przez inne niebezpieczeństwo i będziesz mógł uciec znów tylko przez portal. Pragnąc żyć dość łatwo wymordowałeś całą załogę w specyficzny sposób odprawiając rytuał. Portal otworzył się i wskoczyłeś i choć nikt żywy nie został na twojej stacji kosmicznej to jednak po drugiej stronie okazało się, że nie tylko ty przybyłeś przez portal. Wiele wejść, jedno wyjście. Masz ze kilka co ostrzejszych i cięższych narzędzi do pracy w kosmosie, niestety z grawitacją większość z nich jest zbyt ciężka do używania, targasz je w plecaku, przyda się pewnie jedynie wyjątkowo ostry i trwały nóż.

Kefir:
Jadąc niemal 260 kilometrów na godzinę uderzyłeś samochodem w grupę gangerów akurat pastwiącą się na jakichś biednych frajerach jacy wpadli im pod rękę. W ostatnim momencie szarpnąłeś kierownicą tak, że zacząłeś dachować zabijając dosłownie wszystkich znajdujących się na drodze. Klatka bezpieczeństwa zdała egzamin i pomimo, że twój samochód został zezłomowany to tobie nic się nie stało. No może oprócz zawrotu głowy. W oddali widziałeś różnokolorowe gazy zbliżające się nawet do takiego nigdzie jak to gdzie aktualnie się znajdujesz. Wyskoczyłeś z wozu myśląc o założeniu skafandra i maski gazowej, ale wtem zobaczyłeś świecący wir - przejście do innego świata o jakim mówili w telewizji, gdy ta jeszcze działała! Przywódca gangerów wciąż w szoku po masakrze jaką dokonałeś stał wśród różnych zwłok, a ty podbiegłeś do niego i odstrzeliłeś mu głowę z obrzyna, gdy tamten sięgał po broń. Następnie wskoczyłeś do tunelu. Nie wyskoczyłeś z niego sam. Wiele wejść, jedno wyjście. Masz ze sobą zegarek, obrzyna z jednym nabojem załadowanym, kilka naboi do obrzyna, latarkę i maskę p-gaz.

McCormick:
Żyjąc dość długo na Bliskim Wschodzie zwiedziłeś niesamowicie dużo niesamowicie tajemniczych miejsc, które do tego były niesamowicie stare. Przyzwyczaiłeś się już do wszystkiego co niesamowite - ot statków kosmicznych, aż po podróże pomiędzy planami egzystencji. Badałeś jedną ze świątyń od tysiącleci zakopaną pod skałami, gdy straciłeś przytomność. Obudziłeś się, ale część twojej ekipy zniknęła. Reszta nie obudziła się. Byłeś sam. Na rysunkach ściennych wskazany był rytuał, dzięki któremu da się otworzyć wrota do innego świata - trzeba było jednak złożyć w ofierze grupę ludzi. Uznałeś to za interesujący pomysł, ale utrata przytomności to jeszcze nie powód, żeby zabijać ludzi. Wyszedłeś z grobowca i zobaczyłeś, że choć na niebie nie było chmur, a była noc to nie było gwiazd... i nie było księżyca... w oddali jedynie fosforyzujące potwory... masakrowały... tego już było za dużo. Twoja świadomość nie przyjęła więcej i zrobiłeś tak jak kazały ci rysunki naścienne. Wskoczyłeś do tunelu. Nie wyskoczyłeś z niego sam. Wiele wejść, jedno wyjście. Masz ze sobą kilof, szpadel i kamienny posążek Czegoś Złego. Do tego masz rewolwer, ale nie masz zapasu amunicji - tylko 6 strzałów.

Gordon:
Całe życie spędziłeś na farmie i gdy zaczęło się szaleństwo ekologii postanowiłeś to wykorzystać i stworzyłeś niewielką sektę, czy też komunę hipisowską. Interes całkiem nieźle ci się udał, a i miałeś więcej kobiet niż byś normalnie mógł zdobyć. Wtem w telewizji zaczęli pokazywać dziwne rzeczy. Okazało się, że rośliny zabijają ludzi, a następnie używają ich ciał niczym marionetki. Nie przejąłeś się tym. Telewizja kłamie. Nie pokazałeś tego nikomu z sekty, żeby nie przejmowali się. Życie trwało w najlepsze... aż pojawiły się zwłoki. Chodzące zwłoki jakby byli jakimiś żywymi trupami, ale technicznie to nie było to - roślinne cośtam działało zamiast mięśni i poruszało szkieletem. Dało się to zabić jedynie spalając lub przecinając rdzeń kręgowy. No dobra, to były żywe trupy. Twoi ludzie zaczęli ginąć, a ty mając świadomość, że nie ma dokąd uciekać postanowiłeś postawić wszystko na jedną kartę. Wygrzebałeś ze swojej kolekcji pewien okultystyczny tekst i zgodnie z jego wskazówkami złożyłeś w ofierze grupę ludzi. Otworzył się świetlisty szlak, a ty wkroczyłeś na niego. Nie wyskoczyłeś z niego sam. Wiele wejść, jedno wyjście. Masz na sobie swój ulubiony czarny garnitur, laskę z ukrytą szpadą, młotek i okultystyczną księgę - jedyną prawdziwą z całej masy śmieci jaką miałeś.

Ford:
Już dawno opuściłeś cywilizację i kręcisz się po interiorze w poszukiwaniu prawdziwego życia. O wiele lepiej się tu czujesz niż w ciągłym zgiełku miast i skoro udało ci się przeżyć cztery lata bez telewizji to uznałeś, że masz w sumie to gdzieś co tam gadają. Tym czasem na stepie zaczęło pojawiać się co raz więcej robotów. Zmechanizowany szajs łaził niby to bez celu, a jednak niszczył wszelką roślinność i ogólnie życie jakie spotkał. Uzbrojone w piły, miotacze ognia i pistolety naparzał do wszystkiego. Nie wiedząc za bardzo o co chodzi poszedłeś do niewielkiego miasteczka. Wszyscy tam zostali brutalnie wymordowani już kilka dni przed twoim przybyciem. Z gazet dowiedziałeś się, że powstała Sztuczna Inteligencja wroga życiu ziemskiemu. Roboty były jej wojownikami. Kilka z nich wciąż było aktywnych w miasteczku, z trudem uszłeś z życiem. Błąkałeś się tak kolejne kilka tygodni, ale co raz mniej było zwierząt, a co raz większe połacie terenu były wypalane - dymy były wszechobecne. W końcu przy niewielkim wodospadzie i jeziorku zobaczyłeś jak miejscowi aborygeni dokonują rytuały - zabijają część swoich pobratymców i otwierają świetlisty wir jak gdyby przecinający samą rzeczywistość. Wtem pojawiły się roboty, a ty nie mając żadnego lepszego pomysłu wskoczyłeś w wir niezauważony przez już wtedy martwych miejscowych. Nie wyskoczyłeś z niego sam. Wiele wejść, jedno wyjście. Masz ze sobą strzelbę (z całkiem sporym zapasem amunicji), maczetę, lunetę i kompas.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 29-12-2012 o 11:45.
Anonim jest offline