Olhivier dotknął swojego mieszka przy pasie, w którym zabrzęczało kilka monet. Niewyrozumiały kapłan trochę go zawiódł. Bard miał nadzieję na iście krasnoludzki "odpoczynek" przed wyprawą. Wyprawą co do której miał nie małe wątpliwości. W skład brygady, która zebrała się w świątyni, nie wchodził żaden konkretny wojak, prócz starszego spokojnego pana o imieniu Jack. Co prawda była jeszcze ta kapłanka. Niby dzierżyła miecz i tarczę ale na Boga, przecież ona jest kobietą! Chyba żaden krasnolud o zdrowych zmysłach by się na to nie zapisał. Jednak Olhivier, krasnoludzki bard na nizinach, raczej do takich nie należał.
Kiedy kapłan Lorthis i jego podopieczna rozeszli się, Olhivier spojrzał badawczo na swoich kompanów. Po chwili jego twarz rozpromienił uśmiech.
-. Jak to mawiał mój stryj Wordan:
"Jeśli jutro czeka Cię robota
To dziś piwem zmyj krew z młota".
A skoro formalności mamy już za sobą to teraz czas na "odpoczynek i przygotowanie się do drogi". Tak więc kto wie co mam na myśli i myśli podobnie, ten kompana znajdzie we mnie już dziś.
W miejscowej karczmie krasnolud bił w bęben do późnej nocy. Liczył na to że zbudzi zachwyt wśród mieszkańców oraz na to, że za sponsorują mu oni napitek i ciepły posiłek. Kto wie, a może przy okazji uda mu się zdobyć kilka ciekawych informacji?
__________________ "Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein |