Samira drgnęła lekko na wybuch Mirry. W zasadzie uważała go za całkiem uzasadniony w sytuacji łowczyni. W duchu ucieszyła się, że jasnowłosa idzie z nimi. Była towarzyszką, którą każdy chciałby mieć za plecami.
Wysłuchała w spokoju Morna i podniosła się z krzesła. Ruchowi towarzyszył chrzęst ocierających się o siebie kościanych elementów. Na ile mogła delikatnie i powoli oparła dłoń na ramieniu Mirry.
- Myślę, że pan Morn ma trochę racji. Rozumiem twoje obawy. Podzielam je nawet. Jeśli ma iść z nami... - zawahała się, chcąc wspomnieć o 'piesku rozpłodowym suk z Podmroku', ale zmitygowała się, wiedząc, że nie ma sensu ciągnąć kłótni z kimś o - najwyraźniej - wybujałym ego - ... możemy jedynie zrezygnować. Ale czy chcesz odpuścić mrocznym elfom zamierzchłe dzieje? Musimy zaufać Bodwynowi i panu Mornowi. Tamtemu nie musimy.
Wszelkie słowa drowa zignorowała. Kompletnie. Jakby zupełnie go nie słyszała.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |