Z gruchotem wywalanego kamienia, kapliczka z napisem "Zenek. Tak szybko odszedł" dostała rąk. Rąk, które poczęły macać samą kapliczkę. Zatrzymały się na moment na granitowym, przekrzywionym, równoramiennym krzyżu, ciekawie sprawdziły przekrzywienie i delikatnie, ze zgrzytem zaginanych z powrotem metalowych obejm, naprostowały krzyż z powrotem.
Potem znikły. Chwilę później, przy trzasku pękającego drewna, kapliczka powędrowała do góry, by zostać zdjęta i położona obok, niczym górna część kostiumu przebierańca.
Zenek spojrzał z pewnym smutkiem na rozerwaną trumnę, równie smutnym wzrokiem powiódł po kawałkach granitu wokół i pokręcił głową:
- A księżulo tak się starali z tą kapliczką! No i żem zepsuł. Tera mi się oberwie. No nic. Poukładam z powrotem jak było, tylko wyjdę.
Pochowany w pozycji pionowej Zenek był za duży, na wykopany przez grabarza dół, wystawały więc z ziemi część klatki piersiowej, ramiona i głowa. Głowa, która obracała się wokół, podczas gdy chwyciwszy się rękoma, sam Zenek począł windować się w górę. Był już w połowie procesu, gdy napotkał wlepione w siebie spojrzenie obu Tethologów i księdza.
- Ojojoj... Księżulo widzieli... - zafrasował się olbrzym - To ja zara odłożę na miejsce! Naprawię. Powaga!
Momentalnie znalazłszy się z powrotem w dole Zenek odwrócił się złapał kapliczkę i nałożył ją sobie z powrotem na głowę, po czym lekko przykucnął, monologując:
- To nie to, że jestem niewdzięczny, psze dobrodzieja, tyla ta pozycja z przykucem, strasznie giczoły cierpna, to tyla właściwie, no iżem sie przeciągnął raz a tu kamyczki same poleciały...
Resztę monologu zdławiła kapliczka, która przycupnęła, niemal tak jak wprzódy. Tylko napis był teraz zwrócony w drugą stronę.
Trwało to chwilę, a nim osłupienie widzów w pełni minęło, kapliczka uniosła się nieco i zaczęła się niezdarnie obracać. Kontynuowała ten obrót aż do osiągnięcia 100 stopni, gdzie dało się słyszeć zduszone:
- Uch. Zakliniłżem się.
Po którym nastąpił trzask łamanego korzenia, a kapliczka płynnym już ruchem dokonała obrotu o pozostałe 80 stopni i przycupnęła na ziemi.
Postronnym zdała się teraz niczym szare, granitowe zwierzę z ciemnymi dziurami miast uszu, pilnie nadsłuchujące reakcji na swój zręczny "kamuflaż". Niepokojący był zwłaszcza napis. Zdawał się... szczerzyć. |