Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2013, 21:40   #7
Kuru
 
Reputacja: 1 Kuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znanyKuru nie jest za bardzo znany
Biedny musiał stać przed lokalem i przyglądać się jak przedstawiciele najróżniejszy ras migrują z kąta w kąt. Wlepił wzrok w jednego z bramkarzy, który uznał iż przyplątał się tu z Katakumb. Urocze. Naprawdę wyglądał aż tak tragicznie? Spojrzał po sobie uważnie przyglądając się dłoniom oraz znoszonemu T-shirtowi. No i co on sobą reprezentował.

Ha! Jakby to miało dla mnie jakieś znaczenie. – uśmiechnął się do swoich myśli.

Przestępował z nogi na nogę oraz od czasu do czasu kręcił się wokół własnej osi. Wziął głęboki oddech w celu upewnienia się czy wciąż czuć od niego alkohol. Może coś tam. Jego pokraczne zachowanie i jeszcze gorszy wygląd oczywiście nie umknął uwadze gawiedzi. Jak na człowieka pozytywnie nastawionego do życia przystało, na śmiechy oraz wytykanie palcami odpowiadał szczerym ‘bananem’, który gościł co róż gdyż nikt nie udawał nawet, że nie zwraca na niego uwagi. Ot typ wykształcony ale skoro zapuszczony to na pewno be. Bywa.

Przez ramie jednego z ochroniarzy zerknął na salę coby wybadać czy w zasięgu jego wzroku znajdzie się jakiś zegar. Jest już trochę po czasie. Czy to oznacza, że go wystawili? Nie, gdzieżby tam.

Wtem do jego uszu dotarł kobiecy głos.

- Pan Poussin jak mniemam

Christian jedynie skiną głową
- Aurora Ivanowa, przysłał mnie przyjaciel, niestety spóźni się spotkanie. Pilne sprawy zmusiły go do przełożenia go na godzinę 19, proszę za mną, wprowadzę Pana do lokalu
Chwyciła mężczyznę za rękę i weszła do Hemonic, gdy bramkarz chciał ją zatrzymać, wystarczyło jedno jej spojrzenie by natychmiast zaniechał swoich zamiarów.
- Proszę siadać, dotrzymam Panu towarzystwa do czasu przybycia... - widać było że zawahała się - do 19.

Jak kazano tak zrobił. Nie wiedział czy zaczynać rozmowę... jak ją w ogóle zacząć. Jedyne co robił to uśmiechał się. Pochwycił leżące na stoliku menu i nagle go olśniło.

- Auroro, bądźmy proszę na Ty. Moje imię znasz ale przez grzeczność tak napomknę: Chrystian. – odwrócił w jej stronę menu, palcem wskazując coś konkretnego – Widzisz, pozycja 11, nie umiem wymówić nazwy tego dania ale spotkałem się z nim kiedyś. To takie fioletowe, chociaż kobieta uznałaby to za purpurę, – machnął zbywająco ręką – coś co wygląda jakby oddychało. Nie będę Cię męczyć pytaniami po co tu jestem. Te skieruję do Twojego przyjaciela. Chciałem się tylko dowiedzieć z czego to jest i jak to smakuje.

Oparł się wygodnie na krześle i dumny z siebie założył ręce za głowę. Jak można się domyślać uśmiech uparcie nie znikał z jego twarzy.
 
Kuru jest offline