Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2013, 09:57   #29
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Na drodze, po kilku nerwowych chwilach, pojawiło się sześciu jeźdźców. Każdy z nich był uzbrojony, i to w cale nie gorzej niż dobry poszukiwacz przygód. Jeźdźcy mieli miecze, dwóch z nich miało też kusze przytroczone do siodeł. Na widok samotnego krasnoluda przyśpieszyli, podjeżdżając do krzepkiego barda i otaczając go zwartym kręgiem. Olhivier mógł przez krótką chwilę przyjrzeć się mężczyznom. W kwiecie wieku, zarośnięci i hardzi jeźdźcy. Na ich twarzach widać było zacięcie i doświadczenie. Jeden z nich nie pasował jednak do grupy. Był gładko ogolony, a jego ubranie wyraźnie odstawało od tego, co nosili pozostali. Samo odzienie można było uznać za bogate, a pokaźna sakiewka u jego pasa jak i pięknie wykonana i zdobiona broń tylko utwierdzały obserwatora w przekonaniu, iż na kolację nie jada suchego chleba popijając go wodą. Pozostali mężczyźni nie wyglądali na biednych, jednak dysponowali wyraźnie mniejszymi środkami na ekwipunek i ubiór niż ten młody człowiek.

Krążyli na około krasnoluda, przyglądając mu się uważnie. W końcu jeden z nich zapytał.
-Czego tu szukasz, pokurczu?- warknął nieprzyjemnym głosem.
Widok nadjeżdżających sześciu uzbrojonych po zęby mężczyzn nieco zgasił w nim odwagę. Krasnolud miał nadzieję raczej na jakąś karawanę bądź coś w ten deseń. Niestety, była to jakaś nieciekawa banda i miała do niego widocznie problem. Lecz krasnolud nie z takich opresji już wychodził. Musiał tylko improwizować. Na zaczepkę jednego z nich ze spokojem odrzekł w stronę dostojnie ubranego młodzieńca.
- Jestem Olhivier Cierpliwy z klanu Rosomaka - i tu wskazał na swój sygnet rodowy, który zabłysł nienaturalnie purpurą i turkusem. - zwany również jako pogromca orków, orklinów i hobgoblinów z gór Tarasowych. Od kilku dni tropie te kurwy i śmiem twierdzić, że kilka z nich ukryło się w tych ruinach. - wskazał na zarośniętą budowlę za plecami.
- A ty, młodzieńcze, czy widzisz ten młot? - zwrócił się nagle do człowieka, który nazwał go przykurczem po czym przejechał dłonią nad swoim orężem zsypując kilka różnobarwnych iskier dla dobrego efektu. - Waż słowa, o ile chcesz zachować swój upośledzony mózg w czaszce. Bo kiedy ja tracę cierpliwość to on wchodzi do gry. - spojrzał groźnie po czym zwrócił się znowu do bogato ubranego młodzieńca lecz z miną raczej wyrażającą zniecierpliwienie.
- A wy czego chcecie od poczciwego krasnoluda?
Mężczyźni popatrzyli zdziwieni na krasnoluda.
- Patrzcie, nie dość że pokurcz, to jeszcze pyskuje.- zaśmiał się wysoki, barczysty mężczyzna który na plecach miał przewieszony duży, dwuręczny miecz.
- Sam tu jesteś, czy więcej takich jak ty się tu kręci?- spytał niższy od przedmówcy, aczkolwiek bardzo nieprzyjemny z twarzy jegomość z blizną zamiast prawego ucha. Jeźdźcy wciąż krążyli w około krasnoluda.
Wydawało mu się że to jakaś eskorta tego zamożnego, więc próbował z nim konwersować. Niestety milczał. Odzywały się tylko zbiry, na których Olhivier widocznie nie zrobił wrażenia. Jednak warto było próbować. Zresztą nie miał innego wyjścia jak ciągnąć to dalej.
-Nie słyszałeś kim jestem? Łowcy pracują sami. W szarży nie patrze kto mi pod obuch wpadnie. A teraz wybaczcie, muszę zająć się swoim celem. Mam nadzieje że nie spłoszyliście tych dziwek.
Zgarnął swój młot i skierował się w stronę placyku. Popatrzył wymownie na zagradzającego mu drogę jeźdźca. Czekał aż usunie mu się z drogi.
Żaden z mężczyzn nie miał zamiaru przepuścić krasnoluda.
- Bierzemy pokurcza? Zawsze to kilka monet więcej będzie. Przyda się pewnie w jakiejś kopalni, może Mearl będzie chciał go kupić. przemówił ten bez ucha. Potem dla krasnoluda nastała kompleta ciemność, poprzedzona wybuchem bólu gdzieś z tyłu głowy.


Towarzysze krasnoluda musieli odetchnąć z ulgą słysząc, że ten ich nie wydał. Odprężenie nie trwało jednak długo. Kiedy ich krzepki kompan chciał opuścić krąg utworzony z jeźdźców, jeden z nich wyciągnął mała, grubą pałkę obitą skórą, po czym zdzielił nią barda przez głową. Ten padł na ziemię tracąc przytomność. Dwóch jeźdźców zeszło z konia i wpakowali nieprzytomnego krasnala na jednego z koni.
- Rozejrzyjcie się po okolicy, chuj wie czy nie ma ich tutaj więcej.- warknął ten uzbrojony w dwuręczny miecz. Dwóch mężczyzn z kuszami i mieczami ruszyło w stronę miasteczka traktem, rozglądając się uważnie. Na szczęście kryjówka towarzyszy była na tyle dobra, by bandyci ich nie zobaczyli. Pozostała część jeźdźców ruszyła do dworu, wlokąc barda ze sobą.

Dwaj mężczyźni, wysłani na zwiad zniknęli za zakrętem.

Mężczyzna nr 1 - (12 PW), KP 10, RO +0,+0,+2
Mężczyzna nr 2 - (15 PW), KP 14, RO +2,+0,+0 (
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 18-01-2013 o 22:10.
daamian87 jest offline