Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2007, 19:46   #7
Cep
Banned
 
Reputacja: 1 Cep nie jest za bardzo znany
Solidny, oprawiony w czarną skórę dziennik formatu A4. Na przedniej stronie widnieje napis, okraszony orłem trzymającym w szponach swastykę, wykreślony gotyckim pismem w języku niemieckim: "Pamiętnik nieżycia SS-Untersturmführer'a - Ludwiga Heintze"

************************************************** *************************

Strona 1

Ciemność. Słyszę tubalny damski głos - Ludwigu! Ludwigu! Obudź się! Półprzytomnie odpowiadam - Ee... Mamo? Jest 4 w nocy! Wstrząsa mną gniewny głos matki - Nie pieprz głupot tylko recytuj 'Mein Kampf'! Raus! Prawdziwy aryjczyk doskonale pamięta życiowe dzieło Fuhrera o każdej porze! No już! Raus! Won z wyra i na klęczki! Bo jak cię strzelę... Mamrocząc coś z przestrachem podnoszę ociężałą głowę i... uderzam nią w spróchniałe drewno. Wyduszam z siebie niemy krzyk. Mein Gott... Rozglądam się dookoła. Nic nie widzę! Nic nie czuję! Leżę w jakimś drewnianym pojemniku. To była moja mogiła a w niej trumna zgniła. Shaise! Shaise! Shaise! Bezmyślna rozpacz jest niegodna aryjskiego wojownika. Fuhrer by nie płakał. Musiałem się wydostać. Zacząłem rwać rękoma spruchniałe wieko trumny. Zwały ziemi obsypały moją twarz i pobrudziły mój mundur! Nawet pogrzebanie żywcem nie powstrzyma aryjskiego wojownika! Pozabijam tę bandę żydowskich, dysydenckich psów! Co oni ze mną zrobili?! Parłem nieugięcie ku powierzchni... Światło. Wypełzłem na powierzchnię niczym robak. Powstałem z czarnych odmętów mego niedoszłego grobu. Złapałem zachłannie powietrze... Ogarnęło mnie dziwne uczucie, a raczej jego brak. Przyjąłem ,że to w skutek szoku.

************************************************** *************************

Wypełzły z mogiły szkielet wyprostował się na pełną wysokość, otrzepał grudy ziemi z lekko nadgryzionego zębem czasu munduru. Mundur pomimo upływu lat wyglądał nie najgorzej, chociaż przydałoby mu się solidne czyszczenie. Ludwig odruchowo zaczął szukać Mausera C96 pod klapą bundeswehry. Jego ręka natrafiła na upragniony kształt rękojeści broni. Następnie powędrowała wyżej gdzie przewieszony był Krzyż Żelaznym, spadek po dziadku. Kościotrup uniósł klatkę piersiową niczym śmiertelnik oddychający z ulgą. Zaczynało dręczyć go dziwne nieczucie. Pewnie zaraz minie. Schylił się by sięgnąć na chwilę, do cuchnącego stęchlizną grobu, po czapkę z trupią czachą którą tak bardzo lubił. Warknął - Was?! Du hure! Była za duża, prawie opadała mu na oczodoły! Trudno, będzie musiał nosić ją zanim zdobędzie inną we właściwym rozmiarze.

************************************************** *************************

Strona 2

Przez chwilę przyglądałem się moim rękom. Wylazły mi na wierzch wszystkie kości. To wygladało jak złamanie otwarte tyle ,że one nie miały z czego wyjść! Nie miałem skóry i mięsa! Na Wotana! Pomacałem twarz w przerażeniu... Wyczułem gołe, ostre krawędzie czaszki i puste oczodoły. Czyżbym przemienił się w trupa? To dlatego byłem jestem tak nienaturalnie lekki. Pod mundurem odkryłem gołe żebra. Zaiste wyglądałem jak szkielet w mundurze SS. Znów ogarnęła mnie panika. Chciałem zaczerpnąć głęboki oddech żeby się uspokoić... To było zbyteczne. Przecież ja nie oddychałem. Shaise!

Aby nie oszaleć utrwaliłem się w przekonaniu ,że taki los został mi najwyraźniej przeznaczony. Oto ja, Ludwig Heintze, powstałem z martwych! Postanowiłem natychmiast udać się do najbliższego oddziału niemieckich żołnierzy i opowiedzieć co się stało. W końcu sam Wotan musiał mnie przywrócić do życia. O tak, uparcie wierzyłem w to iż zostałem wybrany a ma misja musi być wielkiej wagi. Cóż innego mi pozostało?


************************************************** *************************

Ożywieniec podniósł kilkakrotnie kościstą rękę w charakterystycznym geście wykrzykując: Sieg Heil! Sieg Heil! Sieg Heil! Massig Wotan! Massig Fuhrer! Rozejrzał się uważnie po cmentarzu. Po chwili zauważył jakiegoś obdartego, uzbrojonego chłopa z mamucim psem i patrzącego się w jego kierunku młodego, niezdrowo bladego mężczyznę. Po czym jego wzrok spoczął na dwóch innych cywilach i klesze. Duchowny bezmyślnie gapił się na jakiś podejrzany grób. Kościotrup wyciągnął pistolet i rechocząc upiornie wycelował w księdza. Zamierzał zastrzelić słowianina i dwóch jego popleczników. Następnie podziurawić kulami olbrzymiego obdartusa i jego kundla. Jednego z nich zachowałby przy życiu żeby przeprowadzić z nim małe przesłuchanie... Lekko niepokoił go fakt iż broń może nie być nabita. Wypowiadając plugawe przekleństwo, lżąc matkę przyszłego denata, odbezpieczył broń i nacisnął na spust.
 
Cep jest offline