Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2013, 12:36   #3
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy Domeric patrzył na przewracane pionki zamyślił się. Jeszcze kilka tygodni temu, siedział w norze pod kuchnią. Od tego czasu pokonali Lannisterów, w chwili największego zamieszania on i jego ludzie skorzystali z tuneli do komnat królowej. Złupili je, jak również inne znajdujące się blisko. Mało chwalebne liczył jednak, że może trafią mu w ręce jakieś istotne listy. Złota takim ludziom jak on również nigdy dość. Domeric z garstką ludzi nie był żadną istotną siłą w trakcie tych starć, nie lubił jednak bezczynności. Nie udało mu się nawet znaleźć ciała Jaimiego. Dopiero gdy został Królewskim Namiestnikiem, zaczął działać. W pierwszej kolejności powołał gwardię Namiestnika. Siedmiu aby przypodobać się Wierze. W jej skład weszli:
Wendel Manderly drugi syn lorda Wymana władcy Białego portu. Wiadział o nim, że ponad jedzenie ceni wyżej jedynie swój honor. Choć nie jest tak gruby jak ojciec i brat. Domeric od dawna czynił podchody pod ten ród, powołanie Wendela i jego zgoda były uwieńczeniem pewnego procesu. Przybył do Przystani zaledwie tydzień temu wraz z setką swoich ludzi. Choć Domeric prosił jedynie o pięćdziesięciu. Oznaczało to że Biały Port traktuję tę nobilitację bardzo poważnie. Na statku znajdował się również syn Lorda Umbera- Smalljon. Jon był nazywany Małym, ponieważ był o stopę wyższy od swego ojca. Był gigantem osiągającym siedem stóp wzrostu. Na północy lubiano nadawać przeciwstawne przydomki. Jon był niezrównanym w walce, piciu i zapewne kilku innych rzeczach. Ostatnie Domostwo nie było tak bogate jak port, Jon przyprowadził pięćdziesięciu ludzi. Jednak by nie być gorszy wziął samych weteranów. Bolton znał się na polityce i wiedział, że jego Namiestnikowanie może nie potrwać długo. Przewidywał również gwałtowny koniec, jednak póki żyje należało rozgrywać swoje karty z uwagą. Pokłon w stronę północnych lordów został uczyniony. Pamiętał jak cieszył się na ich widok. Przypłynęli na dwóch okazałych wojennych galerach, ojciec przysłał mu jak prosił Domeric również setkę ludzi.
Niemal każdego z nich Domeric kiedyś wybrał osobiście, był to jego osobisty oddział w dniach kiedy przebywał w Dredfort. Teraz mieli go bronić w stolicy.
Trzecim gwardzistą został Oprawca, jego zaprzysiężona tarcza od kilku lat, wymagał tego osobisty honor Domerica. Co prawda nie jeden powiedziałby, że Bolton zmarnował miejsce, mógł bowiem zjednać sobie kolejny ród. Dawało to jednak wyraźny sygnał każdemu zbrojnemu. Służ, walcz, broń a zajdziesz wysoko... Czwarte powołanie wysłał do Tyrelów. Wysogród był niebywale istotny. Danice rozmawiała w jego imieniu z szarą eminencją tego rodu Olenną Redwyne zwaną "Królową Cierni". Powoływał naturalnie Ser Lorasa, jednak był on jedynym gwardzistą który nie dotarł do przystani. Piątym Gwardzistą został Czarny Walder Frey, tu Domeirc mógł wybrać jedynie imię. Jakiegoś Fraya musiał powołać. Inaczej Lord Walder by się obraził. Boltonowie uczynili wiele zabiegów by zdobyć poparcie tej suszonej śliwki. Ojciec wziął ślub z jego córka, Domeric miał giermka jego krwi. Nie mógł tego zaprzepaścić, Czarny Walder zaś miał opinię najlepszego żołnierza wśród licznego pomiotu Lorda Waldera. Wziął też ze sobą aż trzydziestu rycerzy, pośród pięćdziesięciu ludzi jakich przywiódł. To o dziesięciu więcej niż Wyman, widać Lord Walder również ze wszystkich sił starał się zadowolić swoich sojuszników. Szósty gwardzista był dla Domerica asem w rękawie na przyszłość. Harrold Hardyng młodzieniec z Doliny Arrynów. Był młody utalentowany, jednak istotne było co innego. Był obecnie pierwszy w kolejce do objęcia panowania w dolinie. Zaraz po młodym i chorowitym Arrynie. Stąd też często nazywano go Harrym dziedzicem... Siódmym gwardzista był członkiem wiary. Namiestnik starał ułożyć sobie z nimi dobre stosunki. Nobilitacja trafiła do Doshera Stone'a. Młodszy brata Najwyższego Inkwizytora, człowiek niepozorny Domeric jednak widział po nim, że jest kimś więcej niż utalentowanym rzeźnikiem. Choć usilnie przybierał tę pozę... Bolton wiedział, że Wiara zapewne również ma frakcje. Wiele różnych osobistości, można to odpowiednio wykorzystać....

Wrócił do rzeczywistości i popatrzył na Starka.
-Stannis i Renly najpierw będą musieli załatwić sprawy między sobą. Żaden z nich nie uderzy na Przystań, mając za plecami drugiego. Walna bitwa osłabi zwycięzce i da nam czas. Ludzi mamy mało. Mury stolicy są jednak nie zdobyte, nakazałem również umocnienie zarówno ich jak i bram. Porozmawiam też z Wiarą, Stannis to heretyk w ich oczach. Zdrowy rozsądek mówi również, że nie jest w ich interesie by stolica padła. Zdobyli pozycję i zaszczyty o jakich mogli tylko śnić jeszcze niedawno. Popierając ciebie jako króla, Wiara podjęła się pewnych zobowiązań. Każdy kolejny król zacznie swoje panowanie od unicestwienia, może nie tyle Wiary co Inkwizycji. Oni to wiedzą my to wiemy.... Rzeczą która dzieli ich od śmierci, są te mury... Miejmy nadzieję, że nie są ślepymi fanatykami. Spróbuję wydostać żołnierzy dla nas z ich lochów.-Stark zaaprobował ten pomysł skinięciem głowy. Choć entuzjazmu nie było widać. Sam Domeric wiedział, że nawet z ludźmi z lochów wiary ich sytuacja jest tragiczna.

Wrócił do swych komnat czekał tam na niego Jacelyn Bywater. Żelaznoręki został dowódcą złotych płaszczy. Bowiem w momencie przejęcie władzy przez Domerica miały miejsce dwa zgony. Slynt poprzedni dowódca straży pierwszy odszedł z tego padołu, za nim powędrował Maester Pycelle. Na ich miejsce do małej rady Bolton powołał swoich ludzi. Bywatera i Qyburna byłego Maestera mającego rozliczne talenty. Qyburna wszyscy przełknęli w obliczu wojennej zawieruchy i tego, że Domeric okazał się stanowczy. Funkcja Maestra nie był zaś aż tak ważna by kruszyć o nią kopie z Boltonem.
-Ilu obecnie mamy ludzi dowódco?-zaczął spotkanie Domeric. Prócz nich w sali był jeszcze Dosher i Oprawca.
-Cztery tysiące czterystu. Z czego połowa zasmakowała boju i oceniłbym ich wysoko. Pozostali zaś to zieloni chłopcy lub no cóż mniej utalentowani strażnicy. Chodzą w mieszanych patrolach wszyscy się uczą i kto wie może nawet nie uciekną na widok wojsk Baratheonów.- podsumował Jacelyn.
-Mamy zatem prawie pięć tysięcy ludzi. Do tego dochodzą siły Wiary i ewentualnie wojsko z lochów. Miejmy nadzieję, że bitwa braci będzie krwawa i wyrównana-Domeric pokręcił głową.
-Jak reszta naszych spraw?- Bolton miał tu na myśli oczywiście zarabianie dużych ilości pieniędzy. Skonfiskował w imieniu królestwa od popleczników Lannisterów, wiele złota i innych dóbr. Do tego dochodziły zyski ze złotych płaszczy. I łupy z walk w stolicy. Do tego okupy czy opłaty za pomoc w tej czy innej sprawie... Domeric z pomocą Węgorza który odzyskał wiarę w siebie wraz z otrzymaną dość liczną ochroną, zaczął zarabiać olbrzymie sumy. Podzielił intratne stanowiska wraz z Baelishem. Każdy z nich miał swoje strefy i nie wchodzili sobie w paradę.
-W należytym porządku. Odzyskujemy szybko kontrole nad miastem. Ogar zrobił porządek w zapchlonym tyłku wraz ze swoimi zabijakami. Może jeszcze nie całkowity, wszystko jest jednak na dobrej drodze.- Domeric jedynie się uśmiechnął. Pies Lannisterów wpadł w łapy sił lojalnych Starkom, znaleźli go w płonącej dzielnicy. Wycieńczony i ranny stawał niemal do końca. Bolton dał mu wybór. Poddać się odrzucić miecz i uniknąć śmierci walcząc od dziś dla niego, lub zginąć tu i teraz. Wahania Ogara rozstrzygnął fakt, że Lannisterowie wysłali go do misji samobójczej, Cersi liczyła na odwrócenie uwagi sama próbując uciec. Pies wykonał to zadanie niemal do końca, każdy jednak ma swój kres i swoje słabości. Dwa dni później Ogar przelewał już krew Lannisterskich żołnierzy. Spora liczba świadków zapewniała, że lwy i Ogar na stałe i z wzajemnością żywili do siebie urazę.

Bolton pracował od rana do wieczora. Wiele spraw wymagało jego uwagi. Cholerny Inkwizytor nie okazał się rozsądny. Najwyższy Czarnuch był bardzo nieprzychylny jego propozycji i kategorycznie odmawiał.
Jego argument sprowadzał się jedynie do tego, że lud potrzebuje dyscypliny, a zdrajca zawsze pozostanie zdrajcą. Nawet gdyby wypuścił część z więźniów, to skazałby ich na banicję, a nie pozwoliłby im walczyć w swoich szeregach - trzyma blisko już wystarczająco wielu wrogów. Bolton naturalnie był wściekły. Bez tych ludzi mogli mieć nie lada kłopoty, musiał znaleźć inną drogę. Poprosił Doschera Stone o pomoc, był jego gwardzistą ponadto należało sprawdzić jego ambicje.
-Twój brat odmówił wsparcia obrony miasta, ludźmi pojmanymi podczas walk w przystani. Stawia nas to w ciężkiej sytuacji w obliczu zbliżających się do miasta armii.

Dosher zaśmiał się słysząc o perypetiach ze swoim bratem. Wzruszał ramionami.
- Zawsze możesz iść do tych, którzy noszą go na swoich ramionach.

-Grzesznicy jakich tam trzymacie z pewnością chcą odkupić swoje winy, złożyć odpowiednie przysięgi i zmyć hańbę. Jednak w lochach tego nie dokonają, odpokutować mogliby w specjalnej formacji. Powołanej przez Namiestnika i Wiarę. Dowodzić nimi musiałby ktoś kto cieszy się zaufaniem obu stron. Co powiesz na ten zaszczyt Doscherze Stone'a? Naturalnie musielibyśmy jakoś przekonać wiarę do tego pomysłu. Myślę jednak, że poradzisz sobie z tym zadaniem.-zakończył Domeric. Błysk w oczach Doshera wystarczył mu za odpowiedź. Nagle do komnaty wszedł Mały Jon. -Przybyli panie, koszary są dla nich gotowe na razie czekają na placu przed. Wygląda na to, że nie ruszą się póki do nich nie przyjdziesz.-powiedział robiąc lekko zdziwioną minę. Po czym mówił dalej-Żywność przewieźliśmy na statkach pod osłoną nocy, trzeba było zaryzkować bowiem na wozach z trudem zmieściła się jedynie broń. Kompletne wyposażenie dla dwóch tysięcy ludzi. Miecze,hełmy, kolczugi,tarcze, włócznie, kilka setek łuków. Masa dobra Namiestniku, zabezpieczone-powiedział już weselej.-Tamci jednak ani drgną, będą stać tak do rana-Umber był tym wyraźnie zakłopotany.
-Nie do rana Jon, będą tam stać choćby końca świata. Zmuszenie ich do tego byłoby niegrzeczne prowadź nas śmiało-powiedział uradowany Domeric. W końcu dotarli jego Nieskalani.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 21-01-2013 o 14:17. Powód: Poprawki błędów z pośpiesznie pisanego posta
Icarius jest offline