Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2013, 00:37   #10
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Teovist Karkavlakkis

- Sir, do przestrzeni neutralnej czeka nas piętnaście dni drogi, do portu 20 - zameldował nawigator - i to pod warunkiem że odzyskamy pełną skuteczność silników
Statek Teovista ruszył z pełną możliwą prędkością. Oficer nawigacynjy szybko starał się wyznaczyć najlepszy możliwy kurs. Z głośników na mostku wydobył się nagle komunikat przesyłany przez wrogie okręty
- Lusitania natychmiast wyłącz silniki w przeciwnym razie zostaniecie ostrzelani
Teoviast rzucił groźne spojrzenie oficerowi łączności. Bez jego zgody kanał komunikacyjny nie powinien zostać otwarty.
- Panie Kapitanie, to nie moja wina, dostali się do naszych systemów - mężczyzna był wyraźnie zakłopotany.
Na ekranie taktycznym wyświetlało się obecne położenie statków. Wrogie jednostki wciąż się zbliżały. Divico może byłby w stanie prześcignąć statki Kwarian jednak nie z uszkodzonymi silnikami i takim obciążeniem.
- Wróg ładuje broń - oświadczył oficer uzbrojeniowy
W chwilę później została oddana pierwsza salwa. Minęła statek Teovista ledwie o kilka metrów, co w przestrzeni kosmicznej porównać można by do milimetrów jeśli porównałoby by się go ze strzałem z pistoletu. Pudło jednak raczej nie było dziełem przypadku. Salwa ostrzegawcza, nawet Kwarianie to niezwykle honorowa rasa. Nie było już sposobu na ucieczkę.
Załoga przygotowała się do walki na własnym pokładzie najlepiej jak tylko mogła, wszystkim wydana została broń osobista i pancerze ochronne. Nastroje wśród ludzi były co najmniej marne. Stanęli przed obliczem przytłaczającej siły przeciwnika, który planuje wedrzeć się na pokład
Nastąpił drugi strzał, tym razem wymierzony w silniki. Zatrząsł się cały statek, gdzieniegdzie buchnęły iskry, w kilku miejscach na pokładzie wybuchł pożar. Nie to jednak było najgorsze. Divico wytracał prędkość w zastraszającym tempie.
Ponownie rozległ się dźwięk z głośników
- Lusitania, nie stawiaj oporów w przeciwnym razie zostaniecie zniszczeni.

Sławek Chlebowski


Głosy ze ściany jeszcze kilkakrotnie namawiały go do konsumpcji podanego posiłku, po jakimś czasie jednak zrezygnowały. Sławek nie wiedział dokładnie ile czasu minęło od jego przebudzenia. Uwierzyłby gdyby ktoś powiedział mu że siedzi tam od tygodnia, uwierzyłby również że były to ledwie dwie godziny. Środki którymi go odurzono wciąż musiały działać. Nagle w ścianach otworzyło się kilkanaście małych okrągłych otworów. Pomieszczenie zaczęło wypełniać się gryzącym dymem. Sławek zaczął kaszleć, stracił przytomność. Gdy ponownie się obudził był w podobnym pomieszczeniu co poprzednio, może nawet tym samym. Zaopatrzone było jednak w metalowy fotel do którego chłopak był przykuty żelaznymi uprzążkami zaciśniętymi na nadgarstkach i kostkach nóg. Rozległ się dźwięk, podobny do tego który miał miejsce przy otwarciu się klapki przez którą podano mu wcześniej jedzenie, był jednak znacznie głośniejszy. Do pomieszczenia ktoś wszedł.
- Nieładnie - to był ten sam głos który przemawiał wcześniej przez głośniki - powinniśmy współpracować, teraz będziemy musieli załatwić to inaczej
Sławek nie był w stanie dostrzec twarzy mężczyzny. Cały czas stał za nim. Słyszał jednak jak się zbliża. Nasuną mu na głowę parciany worek.
- Tylko nie próbuj na mnie swoich sztuczek i tak nic Ci nie dadzą - postać roześmiała się
Chłopak poczuł ukucie na zewnętrznej części dłoni.
- Wrócę gdy kroplówka się skończy
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia by powrócić po jakiejś godzinie. Sławek wciąż miał worek na głowie.
- No to teraz sobie porozmawiamy...



Helen Treany

Helen ponownie ruszyła w stronę sektora handlowego. Po drodze kilkukrotnie ktoś na nią wpadł, niemalże nie wywracając. Zadziwiające, od jej przybycia na statek nic takiego nie miało miejsca, tym razem jakby się na nią uwzięli. Znacznie to wydłużyło jej przechadzkę. Na miejscu była jednak przed czasem. Zegar wskazywał godzinę 18:50. Równie dobrze mogła już wejść do lokalu. Rozejrzała się, od jednego stolika przy którym siedziały dwie osoby wstała kobieta. Podeszła do Helen
- Aurora Ivanowa zapraszam, nasz przyjaciel się niebawem zjawi

Christian Poussin

Aurora siedziała przy stoliku, opierając brodę o pięść ręki, która łokciem spoczywała na stoliku. Nie wyrażała szczególnej ochoty na konwersację. Jej odpowiedzi składały się zazwyczaj z prostego tak lub nie. Czasem jedynie rzuciła jakieś krótkie zdanie, gdy nie miała innego wyboru. Wyraźnie kogoś wypatrywała. Nerwowo spoglądała na piękny złoty zegarek na łańcuszku, który wyciągała z kieszeni swojej marynarki. Do lokalu weszła kobieta. Aurora natychmiast wstała od stolika i skierowała się w jej kierunku. Po chwili obie wróciły i zajęły miejsca.

Helen Treany, Christian Poussin

Po krótkim przedstawieniu się zapadła cisza. Wyglądało na to że czekali jeszcze na kogoś. Dokładnie z wybiciem godziny 19 do lokalu wkroczył ten sam mężczyzna który wcześniej tak bacznie jej się przyglądał w Tremskiej restauracji. Zdążył się jednak przebrać, wyglądał znacznie bardziej elegancko, ubrany w czarny matowy garnitur, białą koszulę i skrząco czerwony krawat, wydający się nie pasować do reszty stroju. Włosy miał w nieładzie. Ivanowa podeszła doń niemalże natychmiast. Wymienili kilka słów, uścisnęli się na pożegnania i kobieta opuściła lokal. Jej miejsce zajął ów mężczyzna.
- Doskonale, zdaje się że możemy zaczynać - uśmiechał się lustrując oboje wzrokiem - Domyślacie się może dlaczego was tu zaprosiłem?

Helen Treany:

Była zdumiona całą sytuacją. Dość dziwne spotkanie. Jedna nieznajoma czeka na nas potem wychodzi. A przychodzi inny mężczyzna.

Helen Treany. Christian Poussin

Helen - Dzień dobry panu panie?...
E - Ależ Helen, po cóż te formalności, czyżbyś mnie nie poznawała? - mężczyzna uśmiechną się szeroko
Helen- Mam dobrą pamięć do twarzy ale nie kojarzę pana.
Rozmówca, przetarł posępnie twarz dłonią, wyraźnie się zmartwił
E - Cóż, należało się tego spodziewać, ostatecznie spotkaliśmy się tylko raz i było to lata temu. Wypadało by się więc przedstawić. Eric, Eric Greenwood, może to coś Ci mówi - z nadzieją spojrzał prosto w oczy kobiety
Helen - No cóż, nie bardzo. Naprawdę to spotkanie musiało być bardzo dawno no i z przykrością powiem że mało znaczące. Skoro nie pamiętam.
Eric - Cóż prawda, mało znaczący Epizod podczas drugiej wojny światowej, mniejsza o to, ważne że ja Cię pamiętam. - Spojrzał na chłopaka - a ty co tak milczysz kolego?
Christian przysłuchiwał się do tej pory rozmowie, nie wyrażając szczególnych chęci dołączenia do niej, jednak teraz gdy zostało do niego skierowane pytanie, nie miał wybory
Christian - Nie za bardzo wiem co tutaj robię, nie znam was - wzruszył ramionami
Eric - Owszem, nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, wiele jednak o tobie słyszałem. twoje umiejętności przydadzą się podczas tej małej misji którą dla was zaplanowałem - tutaj spojrzała na Helen - Mam nadzieję że twoje umiejętności nie zardzewiały, moja droga?
Helen - zależy jakie?- delikatnie się uśmiechając.
Eric - Potrzebuję kogoś do obejścia systemów zabezpieczeń w nowoczesnym ośrodku badawczym idealnie się do tego nadajecie. Christian jest doskonałym hakerem, jeśli moje informacje są prawidłowe
Christian - Coś tam potrafię - odparł dość niechętnie
Eric - Sprawa musi być załatwiona po cichu, mają tam świetne systemy ochronne, już raz próbowałem się tam dostać, ledwo uszedłem z życiem. Zostaniecie sowicie wynagrodzeni za udzieloną pomoc co wy na to?
Helen - rozglądała się dyskretnie. Jak by się czegoś obawiała. Potem zapytała wprost – czy możemy przedtem dowiedzieć się co to za ośrodek no i w jakim celu się włamujemy?
Christian - Nie interesują mnie pieniądze poszukuję jedynie wiedzy
Eric spojrzała na mężczyznę i uśmiechną się szeroko
Eric - Zdaje sobie z tego sprawę. Wiem też o twoich problemach z książką, która teraz spoczywa na twoim łóżku. - Greenwood sięgną do kieszeni marynarki i wyciągną zeń, niewielki czarny kryształ - to kryształ danych, znajduje się na nim wszystkie potrzebne informację do odszyfrowania książki, dostaniesz go teraz, konsola do jego odczytania będzie nagrodą za wykonanie zlecenia - Zwrócił się w stronę kobiety - Oczywiście że możesz moja droga. To tajny ośrodek należący do organizacji, nienawidzącej takich jak my, organizacji która za główny cel postawiła sobie naszą całkowitą eliminację. Moje źródła donoszą że złapali nowo wykrytego długowiecznego, podobno obdarzonego ciekawymi zdolnościami, chciałbym go odbić
Helen - więc chodzi o Research Longevity. Przecież to tak jak byśmy się pchali do nich na stół do pocięcia! By tam wejść byśmy musieli się nie włamać lecz poddać.
Christian - Jeśli ten kryształek pomoże mi odszyfrować zawartość książki, wchodzę w to, wiesz gdzie mnie szukać, mam kilka spraw do załatwienia
Christian wstał i wyszedł z lokalu, pozostawiając Erica i Helen samych.
Eric - nie twierdziłem że będzie łatwo. Jest to jednak możliwe. Dysponuję dokładnymi planami placówki, mam też człowieka w środku, dostarczy nam niezbędnych informacji o zmianie straży. Jeśli ktokolwiek jest w stanie to zrobić, to właśnie ty
Helen - strażnicy to tylko jedna z przeszkód, zostają jeszcze najnowsze zamki z sknerami siatkówki oka, tonu głosu, ultra karta. Czujniki sensoryczne sprawdzające ruch molekularny, stężenia powietrza w tunelach powietrznych. Podciśnieniowe czujniki gęstości. I wiele innych. Na jaki poziom musimy się dostać i co zwinąć ?
Eric - z tego co mi wiadomo, trzymany jest w piwnicach budynku w jednej z tych wielce nieprzyjemnych białych cel. Miałem kiedyś okazje dokładnie się im przyjrzeć
Helen - Więc tylko jego mamy wydostać. Dobrze by było gdyby cel znał nasze plany. To by zapobiegło straty czasu na jego przekonywanie że my to ci dobrzy.
Eric - wszystko jest w trakcie załatwienia. Moja wtyczka już nad tym pracuję, chłopak puki co jest jednak bacznie obserwowany. Czy to znaczy że w to wchodzisz?
Helen - tak, jak zawsze jeżeli chodzi o jednego z nas.
Eric - wspaniale, powinnaś się przygotować. Niestety ja nie będę mógł wam towarzyszyć. Mam tu jeszcze kilka spraw do załatwienia. Muszę zorganizować przerzucenie chłopaka na jakąś spokojną planetę. Prócz tego bieglej władam bronią białą niż palną. Za to Aurora, zna się na tym doskonale, wyruszy z wami w charakterze obstawy, masz jeszcze jakieś pytania?
Helen - myślałam że dasz plany do zapoznania, jak i dostaniemy ułatwienie w postaci kopi karty wstępu. Ale bez tego chyba sobie poradzę. Tylko będzie to o wiele trudniejsze no i potrzebuję więcej czasu. A co chociaż z tymi strażnikami ?
Eric - wszystkim zajmie się mój kontakt gdy będziecie na miejscu. Aurora doskonale go zna. Nie wiem czy uda się zorganizować karty dostępu. Plany prześlę w najbliższym czasie na twój komputer Na pewno uda się was wprowadzić do budynku, reszty dowiecie się na miejscu
Helen - jak się skontaktować z Aurorą ?
Eric - będzie czekała na was w porcie. Dok ósmy stanowisko trzecie. Ach jeszcze jedno. Chciałbym byś to ty dowodziła tą misją
Helen - Ja!? Czy mogę się zastanowić ? A o której będzie czekać i kiedy ?
Eric - Masz tyle czasu na przygotowania ile Ci potrzeba. Aurora będzie na statku przez cały czas. Wyruszycie gdy tylko się zjawicie. Jeśli rola dowódcy nie będzie Ci odpowiadać, akcją poprowadzi właśnie ona, wolałbym jednak byś ty się tym zajęła. Aurora jest może doskonałym żołnierzem, jednak nie ma twojego doświadczenia.
Helen - do kiedy mam podjąć decyzję ?
Eric - wszystko zależy od Ciebie. Postaraj się jednak by to nastąpiło przed przylotem na ziemię, Aurora również musi mieć trochę czasu do przygotowań
Helen - ok, więc od powiem w ciągu dwóch dni. Czy skład ekipy to tylko trzech ludzi?
Eric - Tak, małemu oddziałowi łatwiej będzie pozostać niewykrytym
Mężczyzna spojrzał na zegarek
Eric - Niedługo muszę być na innym spotkaniu, więc jeśli pozwolisz, opuszczę Cię już, chyba że masz jeszcze jakieś pytania bądź wątpliwości
Helen - rozumiem że Aurora to obstawa, Ten drugi który się nawet nie przedstawił to haker, ja to wiadomo. Brakuję jeszcze jednej osoby, która zajęła by się z zewnątrz prowadzeniem nas jak i dała nam w razie czego też ofensywę. Tak do odwrócenia uwagi!
Eric - Liczyłem że zajmie się tym mój kontakt, okazało się jednak że zbyt się boi, rozumiem go i tak sporo ryzykuje a nie jest jednym z nas. Jeśli znasz odpowiednią osobę, zwerbuj Ją, Ja niestety mam związane ręce
Helen - znam jedną taką osobę, od niej też można załatwić sprzęt potrzebny by złamać system ochrony. Czy pokrywasz część kosztów?
Eric - W twojej kwaterze na moim statku znajduje się już walizka po brzegi wypchana dolarami, to powinno wystarczyć na pokrycie wszystkich kosztów. Uważaj jednak by nie wzbudzić niczyich podejrzeń nabywając taki sprzęt. Pamiętaj że ta organizacja wie o nas więcej niż byśmy sobie tego życzyli. Nie powinni was wykryć od razu, musicie jednak działać szybko. Ziemia stała się ostatnio niebezpiecznym miejscem dla ludzi nam podobnych
Helen - nie ma sprawy mam swoje kontakty i zaufanych przyjaciół. Więc do zobaczenia.
Eric - Powodzenia, oby dane nam było szybko się spotkać
Mężczyzna wstał od stołu, skłonił się delikatnie i ruszył w swoją stronę
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline