| Szok, niedowierzanie, a chwile później, dojmujące uczucie dezorientacji, przyprawione nutką silnego niepokoju. Uczucia te kłębiły się w głowie Robara gdy stał nad truchłem pociągowego muła z wciąż wyciągniętą bronią, ociekającą krwią zabitego zwierzęcia. - Niemożliwe! - Celowałem w głowę tego kłamcy! - Pomyślał, rozglądając się nerwowo. Patrzył to na Ferro, która podobnie jak on zamarła z wyrazem twarzy, który mówił, że ona również nie bardzo wie co się stało, to na tajemniczego podróżnika, który teraz wyrzucał z siebie słowa z prędkością strzały, w akcie desperacji próbując przekonać Snowa, że nie warto go zabijać.
W normalnej sytuacji Robar nie wahałby się ani chwili i zabił przeciwnika, aby nie dać mu jakiejkolwiek szansy na reakcję, tak jak go uczono. W normalnej sytuacji nie pozwoliłby aby emocje sparaliżowały jego, pewną zazwyczaj dłoń. To jednak nie była normalna sytuacja. Udający kupca człowiek próbował przekonać go, że jest kimś w rodzaju czarodzieja, a cios, który miał zakończyć jego życie w niewyjaśniony sposób trafił zupełnie gdzie indziej. Koń, na którym siedział zrobił nieśmiały krok w stronę proszącego o litość człowieka, najwyraźniej bardziej zdecydowany niż jego pan.
- Jesteś magiem?!? - Wyciągając oskarżycielsko sztych miecza w stronę fałszywego kupca, bard niemal wykrzyczał ostatnie słowo. W jego ustach brzmiało ono niemal jak przekleństwo. Moment zawahania niebezpiecznie się przedłużał, powodując niepokój w każdej części jego ciała, które przygotowywało się już do ponowienia ataku. Atak jednak z jakiegoś powodu nie następował. Zdążył już zrozumieć, że magia, najwyraźniej, faktycznie budziła się do życia, widział zbyt wiele niewyjaśnionych rzeczy aby to negować. Wiedział też, że nie lubi, a wręcz nienawidzi magów. Złapał się jednak na tym, że budziło się w nim również inne uczucie, uczucie, którego nie czuł już od bardzo dawna. Odruchowo uniósł uzbrojoną dłoń do wciąż świeżej blizny na swojej twarzy. Nie mógł, a może nie chciał w to uwierzyć, ale najwyraźniej uczuciem które go sparaliżowało był...strach.
- Nie chcę wam zaszkodzić - kłamca podniósł ręce w desperacji. Usilnie próbował wymyślić coś co mogłoby mu uratować skórę. Jakaś kolejna sztuczka? Nie, w tej chwili był za słaby. Atak? Rzut nożem? Nie miał szans, nie był wojownikiem, a ci tutaj nie wyglądali na pierwszych lepszych obwiesi. Mógł jedynie błagać. Jego wzrok padł na przywiązanego do kulbaki jenego z wierzchowców karła. Działając pod wpływem impulsywnego olśnienia wyciągnął rękę w stronę odmieńca - Mogę zmienić mu twarz - pisnął łamiącym się głosem - Dać mu maskę, w której nikt go nie pozna!
Z nadzieją spojrzał na swego niedoszłego oprawcę.
Robar otrząsnął się z dziwnego uczucia, które przez chwilę uniemożliwiło mu działanie. To była chwila, w której musiał zadecydować czy chce zamienić jedno olbrzymie ryzyko na drugie. Nic nie wiedział o tym przedziwnym człowieku, może oprócz tego, że faktycznie potrafił mieszać ludziom w głowach. Gdyby faktycznie udało mu się w jakiś sposób zmienić wygląd Tyriona, nie musieliby się martwić o dalsze kłopoty w podróży. Wtedy jednak nie mogli wykluczyć, że ten tutaj, zdradzi ich przy najbliższej okazji, a wręcz byliby od niego zależni...Z drugiej jednak strony, jeśli zabiją go tu i teraz, zostawią za sobą szlak usłany trupami, a wtedy nie trudno będzie ich znaleźć. Choć miał nieodpartą pokusę wbić ostrze w jego uśmiechniętą gębę, Robar uznał, że jego oferta w zasadzie nie wiele będzie go kosztowała. Zawsze będzie mógł zabić go później...najlepiej we śnie.
- Pokaż. - Rzucił krótko, starając się ukryć niepewną nutę w swoim głosie, jednocześnie opuszczając broń, choć nie chowając jej do pochwy. Zerknął jednocześnie na Ferro, pytając spojrzeniem co ona myśli o tej sytuacji.
Ferro miała zmarszczone w konsternacji czoło. W jej oczach było widać niepewność. Nie wiedziała jakie zachowanie byłoby właściwe w tej sytuacji. Trzymała jednak dłoń na rękojeści miecza, w razie gdyby Robar jednak zdecydował się ubić udawanego kupca.
- Jestem zmęczony, musiałbym odpo... - kłamca próbował się wykręcić, ale widząc gniewne spojrzenie barda zamknął jadaczkę i przywołał resztki swojej mocy. Zamknął oczy, zacisnął szczęki, na czoło wystąpił mu pot, a żyły na skroni zaczęły pulsować. W końcu, gdy już wydawało się, że pęknie, odetchnął głęboko i przewrócił się na tyłek, dysząc ciężko. Wyglądał jakby miał zaraz omdleć jak dziewica na turnieju.
Tyrion, który w tym czasie ogniście protestował przeciw stosowaniu na nim magicznych sztuczek powiedział wreszcie, przerywając ciszę.
- Nie czuję się specjalnie inaczej - mruknął. Ferro i Robar dostrzegli jednak zasadniczą zmianę. W miejscu Tyriona do konia przywiązane było dziecko. Bardzo brzydkie i bardzo podobne do karła, ale jednak dziecko.
Nawet gdyby chciał, Robar nie potrafił ukryć zdziwienia. Umiejętności wciąż bezimiennego jegomościa wprawiały w zdumienie, choć gołym okiem widać było, że wiele go to kosztowało. Dobrze było to wiedzieć. Danice najwyraźniej też korzystała z jakiejś mocy podczas ich pierwszego spotkania. Zapadła wtedy w swego rodzaju śpiączkę na dłuższy czas, a ich nowy towarzysz wyglądał jakby za chwilę miał pójść w jej ślady. To trochę uspokoiło łowcę zza Muru. Wyglądało na to, że nawet magowie mają swoje słabości...
- Chcę, żeby to było jasne. - Rzekł na głos, ponownie kierując ostrze w stronę maga. - Nie ufam Ci. - Splunął pod nogi, jak to miał w zwyczaju. - Jeśli spróbujesz nas wydać, albo w jakikolwiek sposób ratować Krasnala, zginiesz zanim zdążysz wysilić się na tyle, żeby użyć którejś ze swoich sztuczek. - Jeśli spróbujesz mieszać nam w głowach. - Tu wskazał głową wojowniczą Qohorkę. - Zginiesz jeszcze szybciej. - A teraz powiedz nam kim jesteś...
- Kyr’Wein, jestem, Kyr’Wein z Qarth, a właściwie to z Dorne, miałem mały epizod jako niewolnik - ledwo przytomny magus machnął ręką, jakby to nie było nic wielkiego.
- Witaj Kyr’weinie. Ja jestem Robar, a to jest Ferro. Nie mamy tytułów, którymi chcielibyśmy się pochwalić. Nasze...brzydkie dziecko już znasz. - Z głosu Robara powoli odpływało napięcie. Opuścił broń, choć nadal nie spuszczał z oczu Kyr’weina jak sam się przedstawił.
- Ruszajmy! Straciliśmy już zbyt wiele czasu. Możemy dokończyć rozmowę na trakcie. Zanim to jednak zrobimy... - Robar zdjął czarne ciuchy zdjęte z martwych wron i rzucił na wóz, po czym podpalił całość, aby nie zostawiać śladów. - Nie przejmuj się Ferro, tam gdzie jedziemy zdobędę ci jeszcze wiele takich... - Powiedział do wojowniczki widząc jej minę, kiedy palił jej najnowszą zdobycz. |