Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2013, 09:41   #9
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Szok, niedowierzanie, a chwile później, dojmujące uczucie dezorientacji, przyprawione nutką silnego niepokoju. Uczucia te kłębiły się w głowie Robara gdy stał nad truchłem pociągowego muła z wciąż wyciągniętą bronią, ociekającą krwią zabitego zwierzęcia. - Niemożliwe! - Celowałem w głowę tego kłamcy! - Pomyślał, rozglądając się nerwowo. Patrzył to na Ferro, która podobnie jak on zamarła z wyrazem twarzy, który mówił, że ona również nie bardzo wie co się stało, to na tajemniczego podróżnika, który teraz wyrzucał z siebie słowa z prędkością strzały, w akcie desperacji próbując przekonać Snowa, że nie warto go zabijać.

W normalnej sytuacji Robar nie wahałby się ani chwili i zabił przeciwnika, aby nie dać mu jakiejkolwiek szansy na reakcję, tak jak go uczono. W normalnej sytuacji nie pozwoliłby aby emocje sparaliżowały jego, pewną zazwyczaj dłoń. To jednak nie była normalna sytuacja. Udający kupca człowiek próbował przekonać go, że jest kimś w rodzaju czarodzieja, a cios, który miał zakończyć jego życie w niewyjaśniony sposób trafił zupełnie gdzie indziej. Koń, na którym siedział zrobił nieśmiały krok w stronę proszącego o litość człowieka, najwyraźniej bardziej zdecydowany niż jego pan.

- Jesteś magiem?!? - Wyciągając oskarżycielsko sztych miecza w stronę fałszywego kupca, bard niemal wykrzyczał ostatnie słowo. W jego ustach brzmiało ono niemal jak przekleństwo. Moment zawahania niebezpiecznie się przedłużał, powodując niepokój w każdej części jego ciała, które przygotowywało się już do ponowienia ataku. Atak jednak z jakiegoś powodu nie następował. Zdążył już zrozumieć, że magia, najwyraźniej, faktycznie budziła się do życia, widział zbyt wiele niewyjaśnionych rzeczy aby to negować. Wiedział też, że nie lubi, a wręcz nienawidzi magów. Złapał się jednak na tym, że budziło się w nim również inne uczucie, uczucie, którego nie czuł już od bardzo dawna. Odruchowo uniósł uzbrojoną dłoń do wciąż świeżej blizny na swojej twarzy. Nie mógł, a może nie chciał w to uwierzyć, ale najwyraźniej uczuciem które go sparaliżowało był...strach.

- Nie chcę wam zaszkodzić - kłamca podniósł ręce w desperacji. Usilnie próbował wymyślić coś co mogłoby mu uratować skórę. Jakaś kolejna sztuczka? Nie, w tej chwili był za słaby. Atak? Rzut nożem? Nie miał szans, nie był wojownikiem, a ci tutaj nie wyglądali na pierwszych lepszych obwiesi. Mógł jedynie błagać. Jego wzrok padł na przywiązanego do kulbaki jenego z wierzchowców karła. Działając pod wpływem impulsywnego olśnienia wyciągnął rękę w stronę odmieńca - Mogę zmienić mu twarz - pisnął łamiącym się głosem - Dać mu maskę, w której nikt go nie pozna!

Z nadzieją spojrzał na swego niedoszłego oprawcę.

Robar otrząsnął się z dziwnego uczucia, które przez chwilę uniemożliwiło mu działanie. To była chwila, w której musiał zadecydować czy chce zamienić jedno olbrzymie ryzyko na drugie. Nic nie wiedział o tym przedziwnym człowieku, może oprócz tego, że faktycznie potrafił mieszać ludziom w głowach. Gdyby faktycznie udało mu się w jakiś sposób zmienić wygląd Tyriona, nie musieliby się martwić o dalsze kłopoty w podróży. Wtedy jednak nie mogli wykluczyć, że ten tutaj, zdradzi ich przy najbliższej okazji, a wręcz byliby od niego zależni...Z drugiej jednak strony, jeśli zabiją go tu i teraz, zostawią za sobą szlak usłany trupami, a wtedy nie trudno będzie ich znaleźć. Choć miał nieodpartą pokusę wbić ostrze w jego uśmiechniętą gębę, Robar uznał, że jego oferta w zasadzie nie wiele będzie go kosztowała. Zawsze będzie mógł zabić go później...najlepiej we śnie.

- Pokaż. - Rzucił krótko, starając się ukryć niepewną nutę w swoim głosie, jednocześnie opuszczając broń, choć nie chowając jej do pochwy. Zerknął jednocześnie na Ferro, pytając spojrzeniem co ona myśli o tej sytuacji.

Ferro miała zmarszczone w konsternacji czoło. W jej oczach było widać niepewność. Nie wiedziała jakie zachowanie byłoby właściwe w tej sytuacji. Trzymała jednak dłoń na rękojeści miecza, w razie gdyby Robar jednak zdecydował się ubić udawanego kupca.

- Jestem zmęczony, musiałbym odpo... - kłamca próbował się wykręcić, ale widząc gniewne spojrzenie barda zamknął jadaczkę i przywołał resztki swojej mocy. Zamknął oczy, zacisnął szczęki, na czoło wystąpił mu pot, a żyły na skroni zaczęły pulsować. W końcu, gdy już wydawało się, że pęknie, odetchnął głęboko i przewrócił się na tyłek, dysząc ciężko. Wyglądał jakby miał zaraz omdleć jak dziewica na turnieju.

Tyrion, który w tym czasie ogniście protestował przeciw stosowaniu na nim magicznych sztuczek powiedział wreszcie, przerywając ciszę.

- Nie czuję się specjalnie inaczej - mruknął. Ferro i Robar dostrzegli jednak zasadniczą zmianę. W miejscu Tyriona do konia przywiązane było dziecko. Bardzo brzydkie i bardzo podobne do karła, ale jednak dziecko.

Nawet gdyby chciał, Robar nie potrafił ukryć zdziwienia. Umiejętności wciąż bezimiennego jegomościa wprawiały w zdumienie, choć gołym okiem widać było, że wiele go to kosztowało. Dobrze było to wiedzieć. Danice najwyraźniej też korzystała z jakiejś mocy podczas ich pierwszego spotkania. Zapadła wtedy w swego rodzaju śpiączkę na dłuższy czas, a ich nowy towarzysz wyglądał jakby za chwilę miał pójść w jej ślady. To trochę uspokoiło łowcę zza Muru. Wyglądało na to, że nawet magowie mają swoje słabości...

- Chcę, żeby to było jasne. - Rzekł na głos, ponownie kierując ostrze w stronę maga. - Nie ufam Ci. - Splunął pod nogi, jak to miał w zwyczaju. - Jeśli spróbujesz nas wydać, albo w jakikolwiek sposób ratować Krasnala, zginiesz zanim zdążysz wysilić się na tyle, żeby użyć którejś ze swoich sztuczek. - Jeśli spróbujesz mieszać nam w głowach. - Tu wskazał głową wojowniczą Qohorkę. - Zginiesz jeszcze szybciej. - A teraz powiedz nam kim jesteś...

- Kyr’Wein, jestem, Kyr’Wein z Qarth, a właściwie to z Dorne, miałem mały epizod jako niewolnik - ledwo przytomny magus machnął ręką, jakby to nie było nic wielkiego.

- Witaj Kyr’weinie. Ja jestem Robar, a to jest Ferro. Nie mamy tytułów, którymi chcielibyśmy się pochwalić. Nasze...brzydkie dziecko już znasz. - Z głosu Robara powoli odpływało napięcie. Opuścił broń, choć nadal nie spuszczał z oczu Kyr’weina jak sam się przedstawił.

- Ruszajmy! Straciliśmy już zbyt wiele czasu. Możemy dokończyć rozmowę na trakcie. Zanim to jednak zrobimy... - Robar zdjął czarne ciuchy zdjęte z martwych wron i rzucił na wóz, po czym podpalił całość, aby nie zostawiać śladów. - Nie przejmuj się Ferro, tam gdzie jedziemy zdobędę ci jeszcze wiele takich... - Powiedział do wojowniczki widząc jej minę, kiedy palił jej najnowszą zdobycz.
 
Fenris jest offline