Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2013, 19:54   #4
Khemi
 
Khemi's Avatar
 
Reputacja: 1 Khemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znanyKhemi wkrótce będzie znany
Khemorin brnął przez zaśnieżone uliczki Sigmaringen. Nie było sensu wracać do karczmy. Poprzedniego wieczora nawet nie zwrócił uwagi na jej nazwę i mimo, że orientował się w terenie a miasto nie było duże - krasnolud i tak nie rozpoznawał już ulic, którymi szedł. Śnieg prószył dookoła, zacierając ślady a ospałe uliczki i ośnieżone domy wyglądały jednakowo. "Hej chłopcze" - zakrzyknął do jakiegoś młodzika kowal - "gdzie tu znajdę jakieś targowisko?". Chłopak niechętnie wyciągnął małą dłoń spod poły kaftana i machnął od niechcenia na wschód - "tam panoczku". Khazad nawet nie zdołał podziękować, jak mały chłopak już wbiegł do jakiejś kamieniczki. Nie oglądając się długo zaczął iść w stronę wskazaną przez małolata.
Doszedł do targowiska dość szybko, nawet nie zauważał uliczek i domów głównie spoglądając na własne buty podczas marszu. Co jakiś czas zauważał tylko jakichś przechodniów, to ludzi, czasem elfa a raz nawet jakieś pary osób. Co jakiś czas jakąś bandę rozwrzeszczanych dzieciaków, mających ubaw podczas zabaw na śniegu. Gdy dotarł na targ, ludzi, czy też nie ludzi pojawiło się więcej, jakby wyłonili się zza płatków śniegu oblepiających krasnoludowi masywne, krzaczaste brwi. Niewiele potrzebował, by wśród straganów dostrzec te, które miałyby do zaoferowania coś, czego szukał. Wypatrzył dwa stanowiska ze starą bronią i jednego kupca, który sprzedawał "towary z południa". Tym trzecim nie był zainteresowany zbytnio i tylko od niechcenia zerknął na niektóre sprzęty, wystawione najbliżej deptaka. Khemorin uśmiechnął się ponuro spoglądając na szeroką tarczę piechoty pokrytą solidnymi ćwiekami na bokach. Na samym brzegu widniał symbol bardzo przypominający runę solidności z dodatkową rysą po prawej stronie. Tylko krasnolud mógłby dostrzec różnicę i pojąć, że nie była to żadna ze znanych run. Khemorin wyżłobił i przypalił ją naprędce, gdyż kowalowi Sigmaringen bardzo się spieszyło. Podobny symbol widniał jeszcze na ostrzu długiego puginału, którego Khazad przekuł zeszłego dnia.
Khazad nawet nie zatrzymał się, by przyglądać się dłużej. Może i znajdowały się tam przedmioty z południa ale większość miały tak daleko do południa, jak daleko znajdowała się kuźnia kowala w mieście. Chwilkę to trwało, zanim krasnolud przejrzał pozostałe dwa stanowiska. Nie szukał nowej ani specjalnej broni. Wręcz przeciwnie. Po chwili udało mu się wydobyć spod sterty blach i drutów wygięty nieco sztylet długości jakichś dziesięciu cali a także dwie pęknięte części ostrza, które sprzedawane były jako złomki metalu. Te dwie części leżały po przeciwnych stronach drewnianej ławy ale wprawne oko krasnoluda od razu dostrzegło, iż były to części jednego krótkiego miecza. Były w opłakanym stanie ale widać było, że metal jest dobrej jakości. Sprzedawca najwidoczniej się nie znał. Odsprzedał obie rzeczy za zaledwie jednego złociszcza i osiemnaście srebrników. Krasnolud był z tego wielce zadowolony.
Nie było to wszakże najlepsze znalezisko. Niemalże dziesięć minut później kowal jakby szczęśliwym trafem wydobył ze sterty śmieci innego sprzedawcy niby nic nie znaczące pierścienie metalu o wielkości pół cala, było ich 39. Do tego dobrał trzy poczerniałe kule metalu, które chyba traktowane były jako dziecinne zabawki i mocny kawałek drewna. Było oczywistym, że sprzedający wyprzedawał coś, co pewnikiem znalazł w jakichś śmieciach i za miedziaka nawet nie miał wyobraźni. Uczeń Khanina miał - przed oczyma wyobraźni już widział oprawioną w metal drewnianą rękojeść z trzema łańcuchami zakończonymi mocnymi kulami. Jeszcze kilka ćwieków i korbacz będzie jak się patrzy. Jakość metali nie była doskonała, ale w mieście, gdzie starą tarczę można sprzedać jako "sprowadzoną z południa" - z pewnością da się ją odsprzedać za co najmniej dwukrotność wartości materiałów. Za te kolejne "śmieci" Khemorin zapłacił jedynie dwanaście srebrników. Był wielce zadowolony, aczkolwiek brzęk w jego mieszku jakby przycichł, gdy oddalał się od straganów. Niewiele tego zostało. Teraz musi się wziąć do roboty, jeśli chce cokolwiek zarobić.
Khemorin udał się do kuźni znajomego kowala, aby poprosić go, lub wynająć kowadło i palenisko na połowę dnia. Chciał choćby przekuć miecz i wyprostować, a także naostrzyć sztylet. Nie powinno zająć mu to wiele czasu. Korbaczem zajmie się jutro, lub w miarę możliwości dziś, jeśli w karczmie nie znajdzie żadnego zajęcia. To miał być jego kolejny krok po kuźni. Popołudniami z pewnością znajdzie jakąś robotę, gdy tylko wypije kilka głębszych. To też przypomniało mu o suchości w gardle i przewiercającym na wylot mroźnym powietrzu. Jednym ruchem wyjął z plecaka niewielką butelkę, odkorkował i wziął porządnego łyka gorzałki. Szybko zakorkował i schował dłonie w kieszenie kaftana. Gorzałka już grzała wewnątrz. Nie jest aż tak zimno dla krasnoluda, którego wspomagają rodzime napitki.

"Kurwa jego mać", zaklął Khazad siarczyście pod nosem widząc już przed sobą szyld kuźni Sigmaringen. Zdjął plecak i przejrzał zawartość. Spojrzał na złomki miecza, którego dopiero co kupił. Część, która powinna posiadać rękojeść... nie miała rękojeści. Na końcu sterczał tylko gruby pręt, na którym niegdyś musiała być osadzona dobra nasada. Jak mogłem na to nie zwrócić uwagi? Gderał do siebie krasnolud. Może dokupię coś u tutejszego kowala, albo coś wykombinuję jeszcze...
 
__________________
Projektant wie, że osiągnął doskonałość nie wtedy, gdy nie ma już nic więcej do dodania, lecz wówczas, gdy nie ma już nic więcej do odjęcia...

Ostatnio edytowane przez Khemi : 28-01-2013 o 20:00.
Khemi jest offline