Gdy tylko znaleźli się w mieście, z powrotem przy wózeczku staruszka, ten odwiązał sznureczki trzymające koc, co by nic się nie wysypało i zaczął demonstrować cały swój majątek.
A to spleśniały ser, uszkodzony kompas, który nie pokazywał północy, jakaś kukiełka z czerwonymi wzorkami na policzkach, wygięta łyżeczka, pudełko z martwym kotem w środku, amulet w kształcie głowy wilka, bursztynowa kula z dwoma gwiazdkami w środku, kawałek papieru z jakimiś sześcioma liczbami. Dopiero ostatnie co pokazał Ruppert przykuło uwagę. Zdobiona ołowiana szkatułka. Zamknięta na zamek w kształcie serca. Ruppert przytulił szkatułkę i pogłaskał ją czule.
- Co jest w środku?
- Skarb. Wielki skarb. Tylko Rupperta i nikogo innego.
- Możesz mi go pokazać? - zapytał zaciekawiony złodziej.
- Nie. - powiedział przytulając mocniej szkatułę.
- A co oznaczają te znaki? - zapytał wskazując na kawałek papieru.
- A... nie wiem. Leżało gdzieś pod jakimś takim kamiennym budynkiem to wziąłem. Może się przyda. Może się Ruppert kiedyś nauczy pisać i czytać to przeczyta.
- A ta kulka i ten amulet skąd to masz? - w tym samej chwili wyciągnął swój wisiorek z głową kota i porównał je.
- Kulka leżała gdzieś w strumyku, a wisiorek znalazłem w jaskini w której leżał mały martwy smok ze skrzydłami nietopera.
- Ehh - westchnął - W wielu miejscach byłeś i wiele widziałeś, chodź opowiesz mi jedną z Twoich histori w karczmie.
- No więc Ruppert jest mnichem pewnej pięknej tradycji z Kataju... - rozpoczął staruszek... |