Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2013, 19:36   #10
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Vilis szybkim krokiem przemierzała miasto, czując jak jej żołądek skręca się z głodu w supeł. Chciała w końcu znaleźć jakiś kąt i dać odpocząć zmęczonemu ciału. Zbyt długo nic nie jadła, powinna była przewidzieć ewentualnie komplikacje podczas pościgu i zabrać ze sobą choćby głupi kawałek..czegokolwiek, byle jadalnego. Przeklęła w myślach swoją głupotę i lekkomyślność, zresztą po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni. Gdy w końcu odnalazła zarówno "Towary" jak i "Smoka" poczuła ulgę, kierując się wprost do drzwi karczmy. Przed wejściem przystanęła, oglądając się na dziwną ruinę, lecz gdy lodowaty podmuch wiatru targnął płaszczem czarnowłosej dziewczyny, kąsając tysiącem mroźnych igieł i tak już wyziębione ciało, dała sobie spokój.
Weszła do środka i o mały włos nie zderzyła się z jakimś czarnowłosym mężczyzną o flegmatycznym spojrzeniu. Już miała go minąć, ale coś ją tknęło. Jeszcze raz zlustrowała go dokładnie wzrokiem. Skądś kojarzyła jego twarz, była tego pewna. Czy widziała go na liście gończym wiszącym na słupie w miasteczku, a może znała go...wcześniej? Nie mogła sobie przypomnieć. Szybko zauważyła też karczmarza. Kończył on gadać z jakimś krasnoludem. Łowczyni nagród z miejsca rozpoznała profesję tegoż - barwione na czerwono włosy, irokez, liczne bransolety - to wszystko mówiło samo za siebie.
Ruszyła powolnym krokiem w stronę oberżysty i cały czas obserwowała czarnowłosego. Przystanęła kilka kroków za krasnoludem i zwróciła się w stronę jego rozmówcy
- To ciebie wołają Krupp? - spytała obojętnym tonem
Karczmarz kiwnął głową.
- Tak, to ja. - powiedział, po czym kiwnął głową w kierunku krasnoluda.
- Słyszałam od niejakiego Oskara że szukasz kogoś, kto zająłby się twoim małym problemem. Możemy porozmawiać na osobności? - kobieta zmrużyła oczy, splatając ręce na piersi.
- Ah... Tak. Te bandziory. Z tym tu właśnie khazadem rozmawiałem w tej sprawie. Rozmawiajmy tutaj, nie chcę wchodzić do izby co by dziecka nie przestraszyć. Wolę żeby to słyszały uszy obcego, niż tego chłopaka.
- Pokrótce, co to za ludzie, czym ci się naprzykrzyli, jak wyglądają. Kurwa... - westchnęła ciężko. Czuła się zmęczona i głodna, a karczmarz zaczynał ją irytować - powiedz po prostu wszystko co o nich wiesz i ile płacisz za to zlecenie.
Oberżysta wręcz się nastroszył.
- Moje dzieci napadają! - udzielił mu się chyba nastrój kobiety - Kręcą się cały czas tu koło karczmy. Jakiegoś elfa o cerze bladej jak kreda dzisiaj rano tu widziałem. Źle mu z oczu patrzyło.
- Coś więcej poza tą bladą cerą zauważyłeś? -
warknęła cicho - To dość..pobieżny opis.
- Chodził w kapturze. Twarz miał jakby w bliznach. Ubrany był na czarno-zielono. Oprócz tego jakieś inne bandziory się tu znajdują ciągle...
- Na przykład? - spytała już dosyć mocno podirytowana. Pieprzeni amatorzy, czy sklecenie kilku prostych zdań opisu było takie trudne?
- Ten no na przykład Horst! Ale on to się dowiedziałem że nie żyje... No i wszyscy mu podobni co tam “U Rzeźnika” siedzą. Popytacie tam to znajdziecie.
- Ile płacisz?
- Mogę zapłacić maksymalnie dwadzieścia złotych koron. Jeśli ktoś ci pomoże będzie trza się dzielić. Oprócz tego jak będziesz siedzieć tu w nocy w karczmie i pilnować to nocleg i jadło.

Kobieta momentalnie rozpogodziła się...trochę. Myśl o darmowym zakwaterowaniu i posiłkach odrobinę poprawiła jej humor
- Wchodzę w to. Daj mi klucz do pokoju - powiedziała wyciągając rękę
Karczmarz wręczył dziewczynie klucz.
- Ten tu krasnolud też się zobowiązał pomóc. - dodał na odchodne.
- To niech nie wchodzi mi w paradę - warknęła biorąc klucz i wychodząc na zewnątrz. Ganianie po lesie to historia zupełnie odmienna od walki w zamkniętym pomieszczeniu. Potrzebowała odpowiedniejszego sprzętu.
Zimny wiatr spoliczkował ją gdy tylko opuściła ciepłe wnętrze karczmy. Nasadziła kapelusz głębiej na uszy i owinęła się szczelniej płaszczem. Nie dało to zbyt wiele, bo ciągle szczękała zębami, a o głodzie nawet wolała nie myśleć. Skierowała kroki w kierunku kramu kowala.
Łowczyni nagród szybko odnalazła kuźnię jak i stojący obok budyneczek, w którym kowal z pewnością sprzedawał swoje wyroby. Minęła jakiegoś kolejnego khazada, wyglądającego na rzemieślnika. No może nie wyglądał, ale niósł całkiem sporo narzędzi przeznaczonych do tego właśnie. Rudowłosy, z krzaczastymi brwiami krasnolud. Nie wyglądał jakoś szczególnie, posiadał za to u boku naprawdę solidnie wyglądający młot, który nadawał się równie dobrze do rozbijania głów, jak do pracy rzemieślniczej. Sam khazad szedł w kierunku karczmy.
Vilis szybko otworzyła drzwi i weszła do sklepu
- Miecz półtoraręczny masz? Nie jakąś gównianą tandetę tylko coś co nie połamie się przy pierwszym ciosie - warknęła od progu, nie zważając na dobre wychowanie
- Em, no ten...tak. Mam. Dwadzieścia koron - kowal widocznie zaskoczony obcesowym zachowaniem kobiety gapił się na nią przez chwilę po czym sięgnął na stojak i zdjął z niego miecz
Ta obejrzała broń dokładnie, mruknęła coś pod nosem po czym kiwnęła głową
- Biorę. Daj jeszcze dwa noże - sięgnęła po sakiewkę, odliczając należność i zabierając ze sobą całe żelastwo. Bez pożegnania wyszła ze sklepu i szybkim krokiem wróciła do karczmy. Po wejściu od razu podeszła do Kruppa
- Mówiłeś że jedzenie w cenie ochrony. Daj co masz, byle było gorące i podwójna porcja. Do tego piwo, wódka, cokolwiek
Karczmarz pokręcił głową z rezygnacją i ruszył na zaplecze, a Vilis usiadła przy jednym ze stolików. Niedaleko krasnoluda i irokezem. Milczała i zniecierpliwiona bębniła palcami w stół.
 

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 04-02-2013 o 12:13.
Zombianna jest offline