Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2013, 00:12   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2 ed] Mętne ulice miasta mego

Mętne ulice miasta mego


======================================

Kwartał Rudego



Opis:
A: Portowa
B: Cechowa
C: Krwawa
D: Górna
E: Krzywa
F: Mokra
G: Parkowa

1: Przystań Zaka
2: Mała Przystań
3: „Długa” przystań
4: Oberża „Na Krzyżu”
5: „U pieknej Klary” - zamtuz
6: Mordownia „Una”
7: Rzeźnia Gryslerów
8: Kuźnia Osmana
9: „Wątróbka” Łysego Dyga
10: Skwer
11: Lombard Ochinota
12: Buda Krzywgo
13: Nora Rudego
14: Obieralnia Bryga
15: Palarnia Estery


========================================




Buda była ciasna, ale własna. No, przynajmniej wolna od obcych, których wścibskie nosy mogły by ujrzeć więcej niżby chcieli ich właściciele. Niżby wszyscy chcieli. Buda Haka, leżąca w centralnej części Ochłapa, jak powszechnie nazywano tę część Smrodliwej gdzie warsztaty rzeźnicze przeważały nad wszelką inną działalnością, była miejscem częstych spotkań ludzi pracujących dla Ernesto Sansovino. Nazwę swą brała stąd, że i sam Ernesto zwany był Hakiem. Pewnie z racji umiłowania do karania z użyciem tego narzędzia wszystkich opierających mu się ludzi. W Ochłapie nie widziano takich zbyt wielu.


Siedzieli wszyscy, jak Hak przykazał. Zerkając na siebie spode łba, bo też nie wszyscy żyli ze sobą w przyjaźni. Czy nawet zgodzie. Ludzie Rybaka, do których należały całe nadbrzeża i wszystko co pływało i cumowało w Ochłapie. „Czarni” od Brudnego, krasnoluda ze Skrajnych Doków, mający na pieńku z Kosym Jonem. Chłopaki tego ostatniego z Piękną Lee, która burzyła krew wszystkim obecnym ale z racji swej ewidentnie otwartej skłonności do płci własnej pozostawała niedostępną. „Krwawi obrzynacze” którzy nazwę swą wywodzili z racji panowania w kwartale gdzie najwięcej bvło rzeźni i składów mięsa. I chłopaki Rudego, który właśnie zdawał raport Hakowi. Oraz tęga grupa ochroniarzy i przybocznych tego ostatniego. Buda była miejscem, gdzie w tej chwili panowała solidnie zagęszczona atmosfera i to nie bynajmniej z powodu unoszącego się w powietrzu zapachu tytoniowego dymu. Za oknem śmierdziało bardziej a i tak wielu z obecnych wolało by być w tej chwili na zewnątrz.


- Pierdolisz Rudy. I to mnie. A mnie się to nie podoba. Bardzo nie podoba… - Hak nie uniósł głosu ni o pół tonu a i tak w Budzie zrobiło się cicho. Wszyscy zerkali to na stłoczonych przy jednym stole „chłopaków” Rudego. Janka zwanego „Muzykantem” z racji wrodzonego daru do grania. Byli i tacy, którzy mówili że grywa głównie na organach a ci, którzy znali jego słabą głowę potwierdzali tę plotkę wskazując głównie na wątrobę. Krępego kurduplowatego krasnoluda Zegnara, który sam siebie zwał „Wrogiem Wrogów” i trzymającego się go zawsze blisko Rzeźnika, który miał do nieludzia słabość. Oszpeconego Jekila z jego zajęczą wargą i równie odpychającego Tregarda, który choć nie wyróżniał się niczym i tak roztaczał wokół siebie aurę która mroziła wszystkie odruchy sympatii. Wielkiego „Garłacza” znanego z tego, że przednio radzi sobie z zaprzęgami, kosmatego Thorwala o którego napadach szału nie mówiono głośno. „Małolata” Bricksa, który znany był z tego że zasypiał w połowie butelki i w końcu specjalisty od wszelkich butelek „Przypalanki”, o którym cicho i za plecami mówiło się, że jest bretońskim bękartem. Wszyscy oni z Rudym na czele tworzyli jego bandę. Wszyscy jechali na jednym wózku i wszyscy wiedzieli, że robi się gorąco. Z każdym słowem Haka robiło się cieplej…


- Czy ja wyglądam pierdolony rudzielcu jak tania portowa dziwka, którą można posuwać za jednego, pierdolonego pensa? – pytanie było z gatunku retorycznych. Nikt nie oczekiwał odpowiedzi, ale i tak kilka osób zastanowiło się co by się stało, gdyby padła odpowiedź twierdząca. Nie padła jednak bo i paść nie mogła. Rozważania były iście akademickie.


- Nie szefie, ale… - Rudy się starał, to mu trzeba było przyznać. Starał się wytłumaczyć. Tyle, że robił to po raz trzeci a Hak nie był znany z wyrozumiałości. I nie dzięki zrozumieniu dla słabości swoich ludzi stał na czele Ochłapa. Ruchu, którym wbił w brzuch Rudego nóż, którym jeszcze ułamek chwili wcześniej odkrawał połać boczku nie zauważyło wielu. Rudy zorientował się co się stało dopiero w chwili, kiedy na drewniany stół jęły wypadać z rozprutych trzewi poskręcane, okrwawione jelita.


- Widzisz do czego mnie zmusiłeś?! – Hak ryknął wstając. Kilku najbliższych mu ochroniarzy miało ręce w pogotowiu i broń pod ręką. Spoglądali na ludzi Rudego czekając na jakąkolwiek reakcję. Ta jednak nie nastąpiła. Każdy w Budzie chciał żyć. W zasadzie chciał i Rudy, ale już było na to za późno, osuwał się właśnie pod stół dygocąc konwulsyjnie członkami. Nikt już nie poświęcał mu nadmiernej uwagi. Był przeszłością…


- Nie lubię jak się mnie dyma a Rudy mnie dymał. W zasadzie powinienem uznać, że dymali mnie wszyscy jego ludzie… - jego głos zawisł niebezpiecznie a atmosfera w Budzie zgęstniała jeszcze bardziej. Słychać było również lekki odgłos szurania – członkowie różnych gangów odsuwali się od pariasów pozostawiając ich ich własnemu losowi. - … ale jestem pewien, że Rudy robił to na własną rękę. Nie wierzę, że tak wielu moich ludzi chciało bym uwierzył, że dwie mordownie, zamtuz i trzy przystanie o poszczególnych warsztatach nie wspominając przynoszą mi dziennie ledwie kilka pensów. Nie wierzę, że wszyscy braliście mnie za idiotę. Chyba się nie mylę?


Pytanie, kolejne, też było retoryczne. Przeczące ruchy głową chłopaków Rudego były dowodem na to, że pogodzili się już oni ze zmianą na stanowisku szefa w ich bandzie. Chociaż wyborów zastępcy jeszcze nie przeprowadzono a zważywszy na to jak skończył poprzednik kandydatów nie musiało znów być tak wielu. Hak wytarł zakrwawiony nóż w ubranie Rudego, po czym wrócił do boczku. Dopiero jak odkroił kęs skinął ręką na stojącego pod ścianą „nowego”.


- To Kurgan. Dla was nowy. Ma swoich ludzi i od dziś będzie z chłopakami Rudego opiekował się ich kwartałem. Która banda przez trzy kolejne dni przyniesie mi większy zysk, zostaje na kwadracie. Ci drudzy będą musieli znaleźć sobie nowe zajęcie. Może rybołówstwo? – Hak zarechotał a wraz z nim większość zgromadzonych w Budzie. Tylko ludzie Rudego jakoś na dowcip się nie załapali. I ci od Kurgana, ponad dwumetrowego osiłka który głową sięgał niemal powały. Dwie bandy mierzyły się złym, wyzywającym wzrokiem. Sprawa szła na ostro…


- Chcę was widzieć jutro. Zobaczymy czy uda wam się wyciść więcej z kwartału niż tych kilka pensów, którymi kalał mnie codziennie Rudy. A jeśli macie z tym jakiś problem, to go między sobą załatwcie. Jutro o zmroku chcę widzieć moją dolę. Jasne?! I to co krewny mi jest Rudy, czyli dziś będzie dwadzieścia koron!! – Hak raz jeszcze podniósł głos, ale w sumie nie musiał. Wszystko co było ważne zostało powiedziane. Chłopaki Rudego opuszczali Budę w milczeniu wzrokiem mierząc tych od Kurgana. Tamci zostali jeszcze bo i Hak kazał im zostać. Wychodząc jak pariasi jacy mieli świadomość tego, że w kwartale który dotychczas mieli za swój, pojawił się nowy drapieżnik. I że muszą się przygotować na spotkanie z nim.


Z drugiej strony trzeba było Hakowi przyznać, że o swoich ludzi dbał. Nawet teraz, nawet w sytuacji kiedy robili go w rogi, dał im czas na przygotowanie się, by „nowym” urządzić powitanie którego nie zapomną…






[Powodzenia]
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline