Jako osoba zafascynowana wszelką transcendencją i mistyką, może i bym widziała się jako kapłan, gdyby nie to, że do każdego bóstwa zawsze znajdę jakieś ale... więc...
No cóż, magia. Jakakolwiek, byle dawała efekty. Mam dobrą pamięć do dziwnych nazw i formułek, a z całą pewnością wolę chodzić obraczona ciężarem wiedzy niż ciężarem zbroi, miecza, tarczy, topora... brr... Na barda z kolei mam za mało talentu do publicznych wystąpień.
Widzę siebie zatem jako maga, który wciąż rozgląda się za nowymi zaklęciami i z całą pewnością nie wzgardzi silnym ramieniem lepiej uzbrojonych towarzyszy, o ile jacyś się znajdą
. Kpienie sobie z przerośniętych mięśni barbarzyńców, ślepej wiary kapłanów, prawości paladynów... Oczywiście z umiarem, nie chcę zginąć.
Co do rasy - prawdopodobnie elf lub człowiek. Albo drobna przewaga wieku i urody, albo pospolitość, która odciągnie uwagę przeciwnika od magicznej wiedzy.