Zapadłeś w głęboki sen... Przyśniła Ci się karczma, całkiem podobna do tej, w której zatrzymałeś się na nocleg. Stałeś przed jej wejściem wahając się, czy popchnąć drewniane drzwi. Targał tobą niewytłumaczalny niepokój, jakbyś wiedział, że za nimi jest coś złego i to coś oczekuje twego przyjścia. W końcu zdobywszy się na odwagę pchnąłeś chropowate deski, które ustąpiły ze zgrzytem i skrzypnięciem.
Ujrzałeś izbę, w której poustawiane rzędy stołów i krzeseł odzwierciedlały znajomy Tobie układ. Naprzeciwko wejścia, przy palenisku kominka stała gruba postać mężczyzny, okryta szczelnie długim płaszczem, z kapturem zaciągniętym na twarz. Ogień oświetlał jego sylwetkę, ale mimo to twarz nieznajomego pozostała w cieniu kaptura.
Postąpiłeś naprzód, a dziwny osobnik zdawał się Ciebie nie dostrzegać. Kiedy się zbliżyłeś, mogłeś się przyjrzeć uważniej. Na ruszcie podwieszony był sporych rozmiarów kocioł, w którym bulgotała potrawa przypominająca gulasz. Grubas raz za razem mieszał w kotle swoją chochlą, a kiedy uniósł ją do góry zemdliło Cię jak jeszcze nigdy. Z chochli zwisała ludzka ręka. Stałeś jak sparaliżowany widząc, jak postać odrywa z niej mięso i kroi je na drobne kawałki, a następnie okrasa nimi misę kaszy wraz ze sporą porcją sosu. Twoje nogi odmówiły Ci posłuszeństwa, a krzyk utkwił w gardle. Mogłeś się tylko przyglądać, jak mężczyzna udaje się z miską w kierunku schodów. Zebrawszy siły poszedłeś za nim trzęsąc się ze złości, nerwów i przerażenia. Szedłeś korytarzem, w którym poznałeś drzwi swojego pokoju. Postać zatrzymała się dokładnie przed nimi i wraz z kołataniem zakrzyknęła "Przyniosłem waćpanu kolację, na koszt gospodarza!". Na te słowa zakręciło Ci się w głowie, a ciemność zakryła oczy swoją kurtyną.
Nie wiesz jak długo leżałeś pogrążony w mroku, ale po pewnym czasie nawiedziła Cię kolejna wizja. Znowu stałeś w tej samej karczmie. Za barem ujrzałeś karczmarza- niskiego, szczupłego mężczyznę- widziałeś go pierwszy raz w życiu. Był on zajęty porządkowaniem mis i szklanic na kredensie. Nagle jego czynność została przerwana. Ktoś wtargnął do izby. Ujrzałeś przerażenie w oczach gospodarza, coś rzuciło Tobą o ścianę. Leżałeś zamroczony, wiedząc, że w izbie rozgrywa się właśnie walka. Kiedy udało Ci się otworzyć oczy i podnieść głowę, zastałeś przed sobą mrożący krew w żyłach widok. Przebite mieczem ciało karczmarza zostało posadzone na krześle dokładnie na wprost Ciebie. Jego oczy pozbawione blasku życia patrzyły się tępo w sufit. Nagle zza karczmarza wysunął się tęgi mężczyzna. Jego ciałem wstrząsały spazmatyczne śmiechy szaleńca, kiedy za pomocą myśliwskiego noża odrąbywał karczmarzowi dłoń. Nagle wszystko zaczęło się rozmazywać i poczułeś, że odpływasz w omdleniu.
Wciąż zmożony mocnym snem leżałeś zemdlony, trzęsąc się nerwowo próbowałeś się rozbudzić, jednak bez skutku. Wtedy przyszedł ostatni sen, którego jednak nie zapamiętałeś.
Obudziłeś się gwałtownie w swoim łóżku, a zimny pot spływał po twoich plecach. Rozejrzałeś się po pokoju nie wiedząc, czy nadal śnisz. Jednak wszystko było w porządku. Uspokoiłeś się widząc, że krzesło zastawia drzwi tak samo jak wczoraj. Widocznie to był tylko koszmar. Przez głowę przemknęła Ci nawet myśl, że może zaczynasz wariować. Zapominając o sennych marach zacząłeś się szykować do dalszej drogi.
Wyjrzałeś przez okno, poranek był chłodny i mglisty. W oddali straszyła zaś czarna linia drzew. Momentalnie przypomniałeś sobie o wczorajszych opowieściach i poczułeś dreszcze.
Zszedłeś na dól nie napotykając nikogo. Główna izba karczmy była pusta. Zniknął tez wszelki ślad po gospodarzu. Nie pomogły nawet nawoływania. Poczułeś w swym sercu niepokój. Kręcąc się po pomieszczeniu dojrzałeś przy kominku osmalony kociołek. W jednej chwili przypomniałeś sobie swój sen i poczułeś mdłości i ścisk w żołądku. W tej samej chwili skrzypnęły tylne drzwi. Zerkając przez nie wyjrzałeś na drogę, która biegła przez łąkę i znikała w lesie. Zimny powiew wiatru dostał się do izby przynosząc ze sobą garść jesiennych liści... |