Hans był młodym, nader przystojnym młokosem poszukującym przygód i ekscytacji. Jego początkowy zapał podróżnika zdołał nieco przygasnąć, pomimo to na jego twarzy wciąż malowała się niepoprawna dawka optymizmu i nadzieji, tym bardziej niepasująca do twarzy okolicznych tłumów na których strach, niepewność i obawy odcisnęły swoje piętno. Burza Chaosu wszystkim dała się we znaki, nawet Hansowi, ale ten pamiętał że nie po to wyrwał się z cyklonu monotonii oraz przymusowych robót, aby byle goblin czy zwierzoczłek mieli go teraz zniechęcić do dalszej wędrówki.
Prawdą było jednak, że Hans był nieco zmęczony podróżą i zupełnie inaczej wyobrażał sobie pełną przygód wędrówke po Imperium. Przygoda zmieniłą się w codzienną monotonię pokonywanych przeszkód i nie raz zastanawiał się czy czasem nie zamienił siekierki na kijek. Nie zamierzał jednak biadolić, cieszył się z wolności, nawet jeśli opłacanej codziennymi trudami których nie miał w zwyczaju zaznawać w domu, no może poza opowieściami podróżnych które zawsze chłonął.
Nie inaczej było tym razem, ciekawy jak zwykle świata, nie wachał się długo zanim zdecydował się podejśc do wieśniaczki i wypytać jakież to wieści ma do przekazania rycerzowi. Nawet gdyby miała opowiadac głupoty, było to i tak lepsze od bezczynnego czekania na zmianę koła. Zresztą i tak mu się nigdzie nie śpieszyło...
- Witaj dobra kobieto, a cóż to cię sprowadza do miasta, jakież wieści niesieś do samego pana rycerza? Zaiste musi być to coś ważnego skoro strażnikom spokoju nie dajesz. - rzekł łagodnym tonem do kobiety, zerkając jedynie na strazników. Ostatnim czego mu było teraz potrzeba to problemy z dostaniem się do miasta … Z drugiej strony pozbycie się namolnej baby byłoby raczej dobrze przyjęte przez strażników, a wysłuchanie kobieciny i obietnica zajęcia się sprawą z pewnością by w tym pomogła. Po prawdzie szczerze jednak wątpił czy będzie w stanie zatruwać spokój rycerza, jakimiś niesprawdzonymi historiami opowiadanymi przez wioskową babę...
Na samą myśl jednak o sprawdzeniu opowieści u źródła, przy solidnej chłopskiej strawie i ewentualnym noclegu w wiejskiej chałupie od razu twarz mu rozjaśniała a niepowstrzymywany uśmiech wykwitł na jego twarzy. Chwilę później jednak znikł po powtórnym przyjrzeniu się kobiecie, łachmany nie gwarantowały ani strawy ani noclegu... ale i też żadnego z tych nie wykluczały...
Z ciekawością zerknał też na dwoje nieludzi którzy najwyraźniej również zainteresowali się zdarzeniem pod bramą, wyglądali na miejscowych - co zdradzał brak ekwipunku podróżnego, dla Hansa liczyło się jednak przede wszystkim to, iż mogli być dobrym źródłem informacji o mieście i okolicy. |