W tym samym momencie, w którym usiadłeś przy kratach, zza rogu tunelu wyłonił się strażnik. Jego przygarbiona sylwetka kołysała się gdy kuśtykał w stronę krat. Przed sobą niósł glinianą misę jadła. Zatrzymał się przy celi i zmierzył Sigfrieda wzrokiem, następnie bez słowa sięgnął do misy i przez małe drzwiczki w kracie wsunął tackę z pieczonymi udkami kurczaka, gęsim smalcem, serdelkami, serem i pajdą chleba. Porcja była tak duża, że starczyłaby dla kilku osób. Do picia zaś było kwaśne mleko. Na sam widok i zapach jedzenia poczęła cieknąć Ci ślina. Następnie strażnik odwrócił się bez słowa i odszedł.
Wtedy to usłyszałeś lament i płacz Otta.
-Nic mi nie dał. Nie dostałem jedzenia. Już po mnie. - Zawodził. - Jestem następny. Skoro już mnie nie karmią, to zabiorą mnie dziś, najdalej jutro. Nikt już nie wraca. Musisz mi pomóc! - Krzyknął do Sigfrieda. -Widziałem i słyszałem co tam robisz. Robisz podkop. Weź mnie ze sobą. Uratuj mnie! - Słuchałeś ze zdziwieniem na twarzy. Nawet ty nie byłeś w stanie dostrzec przez mrok dziury we wnęce, a Otto zobaczył ją i to z sąsiedniej celi. |