"Dziwne, skąd on o tym wie" - pomyślał, lecz wiedział, że sytuacja jest coraz gorsza. Nie zamierzał jeść posiłku, nie ufał im. Nie ufał nikomu. Stare nawyki wracały. Twarz Sigmarity stężała, a on sam zaczął myśleć. “Strażnik miał klucz, pałkę. Można by spróbować, ale jeszcze nie teraz. Pierw przekopmy się, potem zobaczymy co będzie..sytuacja się rozwijała. Niby jak będzie podchodził można by spróbować sięgnąć go przez kraty i jebnąć go o nie. Ryzykowne ale inaczej i tak zginę”
- Cicho..inaczej obaj umrzemy - syknął - Co ile tak przychodzą ? - zapytał jeszcze
- Przychodzą tylko w porach posiłków. Teraz był obiad, więc wrócą za parę godzin z kolacją. Czasem też zerkają tu w nocy, lub gdy usłyszą hałas. - Odpowiedział Otto.
- Rozumiem. To daj znak, gdy zaczną się pojawiać - odpowiedział a potem spróbował rzucić jedzenie “więźniowi” - Masz. Jedz. Powiedz mi jeszcze...jak przychodzą zabrać was to w ilu ? - zapytał
Począł potem znów kopać. Nie miał czasu.Znów pracował w pocie czoła. Znów skrobał powoli. Wszystko zależało od niego samego i woli Sigmara. Nie liczył że Bóg “pstryknie palcami i będzie wolny”. Musiał sam sobie wolność wywalczyć. Udowodnić że jest godzien mienić się Synem Sigmara.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |