Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2013, 12:02   #4
Cao Cao
 
Cao Cao's Avatar
 
Reputacja: 1 Cao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie cośCao Cao ma w sobie coś
Rayner

Ciężko było stwierdzić, co się naprawdę stało. Pamiętał... Właściwie nie jest pewny co pamiętał, wiedział jednak że to co się dzieje teraz, jest na swój sposób “prawdziwe”. Miał przyjemność doglądać wiele dziwnych rzeczy, aczkolwiek teraz, teraz czuł się na swój sposób osaczony, odczuwał na sobie po raz pierwszy spojrzenia innych, nie mógł stwierdzić czy było to uczucie negatywne czy też nie, ale z pewnością było to nowę doznanię. Mimo iż w pokoju nie było nikogo, nie licząc lalek oraz innych pluszaków. To prawda, posiadał pewną fascynacje, tego typu przedmiotami, jednak zazwyczaj nie myślał o nich, jako potencjalnych istotach a jedynie jako przedmioty które przemilczą wszystkie twoje problemy, na swój sposób niezwykłe przedmioty. Z jego przemyśleń wyrwał go głos dziewczyny. Nigdy wcześniej nie spotkał takiego typu istoty, ale to nie ona była ona najważniejsza. Jego “spojrzenie” przykuł misiak, był dziwny... Nagle zorientował się, że dziewczyna zwraca się jakoby w jego stronę, “-Będzię fajnie”. On naturalnie nie potrafił mówić w spósb jaki robią to ludzie, jego mowa polegała bardziej na telepati aniżeli werbalnej mowię. Nigdy nie starał się nagłośnić dźwięków które mogłyby przypominać słowa tak samo i tym razem nie potrafił, zamiast to, starał się umieścić w jej głowie, swoje słowa
- B...bawić ? - z pewnością nie był to głos przyjemny, brzmiał albowiem jakby wymawiane było przez kilka osób za którymi to ciągło się echo, słowa były wymawianę/przesyłane bardzo wolno i wyraźnie.
- Bawić! - dziewczynka tupnęła nóżką tylko po to, by dodać swym słowom dodatkowej siły, wpatrując się w lalkę. Coś na jej twarzy wskazywało na to, że dziwny głos ducha nie pasował jej na zabawkę.
Sytuacja z całą pewnością była dziwna, Rayner stracił już świadomość co się w ogóle dzieje oraz kim jest ta dziewczyna. Czuł się w potrzasku, nie potrafił podjąć racjonalnej decyzji, co powinien teraz zrobić. Najlepszym wyjściem wydawało mu się podtrzymać jakoś ten dziwny dialog...
- Nie jestem zabawką... - Powiedział Cicho - Czym...Kim... Jesteś istoto ? Co mi zrobiłaś...? - Dodał wystraszony
- Nie jesteś zabawką? - zapytała zdziwiona. - Ale tutaj są tylko moje zabawki, prawda Tibb? - wyjawiło jedno z szokujących prawideł tego pokoju. Zaś pluszowy miś, który dodawał jej otuchy trzymając delikatnie jej rękę milczał, wpatrując się w intruza.
Rayner rozejrzał się raz jeszcze po pomieszczeniu, Niezależnie od tego co myślał, dziewczynka miała racje. W tym pomieszczeniu były tylko i wyłącznie jej zabawki.
- Jestem... Gościem, jednak nadal nie wiem kim Ty jesteś... - Ostatnie słowa były zaledwie szelestem. W końcu nie miał pojęcia z czym przyszło mu dyskutować, nie znał za dobrze innych ras.
- Cz...Czy, ty mnie widzisz ? - Powiedział po chwili wahania
- Pewnie, widzę wszystko co jest w mym pokoju, z każdej możliwej strony - odparła wpatrując się w lalkę w dziwny, nieco dwuznaczny sposób, która z godnym podziwu uporem wierzyła, że Reyner jest tylko lalką.
Nagle niczym strzał z pioruna, “duch” zdał sobię sprawę z własnego położenia... Naglę jakby świat stanął mu otworem, widział przed sobą lalkę, lalkę którą to zostawili, tę którą przygarnął, tę w której się schował, teraz nie było już lalki, był jedynie Rayner... Chociaż to imię nie było jego własnym, zaczął myśleć o nim, jak o całości.
- Jestem... Zabawką ? Teraz... Jestem zabawką...Nie boisz się takiej zabawki ? Zabawki która to jest już starta, ma zniszczone ubrania, która jest tak pusta, tak szara przy stosię tak wspaniałych ciepłych pluszaków... Teraz... Jestem...Zabawką... - Jego głos stał się ciężki, smutny...
- Zabawki stworzono dla dzieci, nie dzieci dla zabawek - dziewczynka poszczyciła się mądrością, której niepowstydził by się nawet mić uszatek pełniący rolę jednego z foteli w pokoju.
- Czemu mamy więc bać się czegoś, co zrobione zostało dla nas? - dodała po chwili.
- Nie miałem nigdy zabawek... Ale zawsze lubiłem kryształy... - Po wypowiedzianych słowach, Rayner zastanowił się chwilę nad tym. Mimo że czuł się obserwowany, żadna z zabawek nie zrobiła nigdy żadnego gestu, nie działo się tutaj nic.
- Nie dziwi Cię że się odzywam ? Inne zabawki są tylko obserwatorami, czy nie jest dla Ciebie to nic dziwnego...? Dlaczego też nie odpowiedziałaś na moje pytanie ? - Duch zaczął powoli odzyskiwać trzeźwość umysłu.
- Każdy ma prawo mieć bliskich mu ludzi - odpowiedź dziewczynki należała do przeciwnego biegunu mapy uczuć, emocji, intelektu, czy czegokolwiek innego. Pozornie wydawało się, że sentencja była wyrwana z kontekstu.
- Prawda, Tibb? - zapytała swego opiekuna, czy też mentora po raz kolejny.
- Nie...Rozumiem. Co masz na myśli mówić bliskich “ludzi” i czym są te ludzi ? - Z nieznanych mu powodów, dziewczynka nie odpowiadała mu na pytanie, kim jest. Chwila spokoju którą to chwile temu uzyskał, znów przemieniła się w nerwowe zachowanie. Coś było zupełnie nie tak. A ta dyskusja stawała się coraz bardziej jałowa.
- Kim jesteś ? Dlaczego znalazłem się w tym pomieszczeniu ? Dlaczego spotkałem Ciebie, czym są Ci ludzi ? Czy ty jesteś ludzi ? - Starał się brzmieć poważnie, jednak przez jego pomyłki z pewnością brzmiało to na swój sposób komicznie
- Czy... Tibb też jest ludzi....?
- Ja jestem człowiekiem, “ludzi” - wytłumaczyła. - Jest nas wiele, zaś wiekszość cierpi na samotność - dodała po chwili nieco pewniejszym głosem.
- Jesteś człowiekiem... Człowiekiem ludzi. - Odpowiedział głosem pełnym satysfakcji, mając wrażenie że zrozumiał
- Nie widze was... Jak wielu jest człowiekiem ludzi ? I czym jest samotność ? To jakaś choroba ? Widziałem wiele istot chorych, jednak mnie się to nie tyczy - Dodał dumnie
-[i] Masz jakieś imie Człowiekiem ludzi ?[i]
- Tak, samotność to jedna z najwiekszych chorób które trawią inne... - przerwała w połowie zdania, jakby szukając odpowiedniego słowa. - Dzięki, Tibb! - powiedziała po chwili radośnie podrzucając w górę swojego misia. - Istoty, byty, żyjątka - dokończyła wcześniejsze zdanie
Kiedy słuchał dziewczynki, starał się zintepretować każde jej słowo, próbował przełożyć to wszystko na własne rozumowanie. Mimo iż na swój sposób było pokręcone, to jednak było to dla niego najwygodniejsze. Coraz bardziej jednak, zaczęło męczyć go unikanie odpowiedzi przez jego rozmówczynię. A bardzo pragnął dowiedzieć się czego kolwiek
- Człowiekiem ludzi... Jak masz na imię... ? Dlaczego nie chcesz mi odpowiedzieć ?
- Jestem Ann - odparła w końcu, nie przejmując się specjalnie tym faktem. Spojrzała na lalkę raz jeszcze, tym razem jakby nieco głębiej. - A ty? - zapytała.
Wyjątkowo długo kazała sobie czekać z przedstawieniem się, jednak czuł się usatysfakcjonowany tym że udało mu się zdobyć te informacje. Jednak teraz i Ona oczekuje od niego te informacje. Jego prawdziwe imie było zbyt skomplikowane dla Człowiekiem ludzi.
- Możesz mówić na mnie Rayner. Jednak nie wiem co powinienem zrobić teraz... Nie mam co zrobić Ostatnie zdanie powiedział raczej do siebie, aniżeli do Ann.
- Potrafisz odczuć, gdy czegoś ci brakuje? - tym razem dziewczynka była osobnikiem stającym się uosobieniem ciekawości. Przynajmniej na chwilę...
- Brakuje ? - Powiedział zaciekawiony rozmyślając nad tym chwilę.
- Owszem... Przynajmniej tak myślę, brakuje mi moich bliskich, mojego miasta, gatunku... - Zastanawiał się, czy to właśnie takiej odpowiedzi oczekiwało dziecko.
- To właśnie jest samotność, choroba trawiąca większość ludzi. - powiedziała nienaturalnie poważnym głosem, który kłócił się z jej wyglądem. Przynajmniej dla normalnych obserwatorów, w końcu skąd Renyer miał wiedzieć że “człowiekiem ludzi” zwana również “Ann” powinna być raczej rozwydżonym dzieckiem szczęśliwym z każdej zabawki.
- Ja zaś pełnię rolę strażnika, staram się by jak najmniej osób odczuwało brak czegoś - powiedziała, zaś jej twarz tym razem przykrył smutek. Najwyraźniej jej rola nie była czymś tak przyjemnym jak mogłoby się wydawać.
Duch nie wiedział czy dobrze zrozumiał słowa dziewczyny, jednak skoro samotność jest tym co właśnie odczuwa Rayner a jej zadanie w końcu polegało na tym, by pozbyć się tej “choroby” uzyskał swego rodzaju nadzieje. Tym razem przestał grzebać jej w głowie, zdając sobie sprawe że postara się zrobić coś czego nigdy nie próbował, mianowicie wydobyć głos w sposób taki, jaki ona to robi.
- C...Cc.Czy...mmmożemożesz... Pomóc...wrócić...mnie ? - Było to niezwykle ciężkie, albowiem wysyłanie własnych myśli, było odbierane automatycznie u rozmówcy, przez co szyk zdania nie grał tak dużej roli.
- Niee... - dziewczynka westchnęła. - Nikt nie ma aż takiej mocy - dodała po chwili jakby speszona ograniczeniami tego świata. - Prawda Tibb? - jeśli ta istota zyskała od losu jakiś “catchphrase”, to z pewnością było to zapytanie swego misia, który wbrew wszelakim znakom - ciągle milczał.
- Ale mogę pomóc ci znaleść bliskich. - odparła po chwili neico rozpogodzona.
Gdyby maskota miała twarz, z pewnością jej mina by była smutna, jednak posiada jedynie dwa świecące punkty które stanowią jego oczy. Ale mimo iż nieznał tego uczucia, mimo iż niemiał nigdy ciała, odruchowo pochylił głowę spoglądając w dół. Nie było to łatwe w takim ciele, jednak im dłużej w nim się znajdował, tym pewniejsze dla niego się robiło.
- Mmnie... Poo...P...Poo...Pomóc !? - Powiedział słowo ze sporymi problemami
- Co...uczynić...mmoożesz ?
- Wiesz, życie jest bardzo proste. - dziewczynka zaświeciła kolejną mądrością. - Większość istot jest w stanie pomóc sobie nawzajem - dodała po chwili, zaś jej twarz zdawała się być coraz szczęśliwsza. Najwyraźniej napięcie które rosło w jej ciele od poczatku zbliżało się do punktu kulminacyjnego, a co za tym idzie - do ujścia.
- Czy zaakceptujesz takie rozwiązanie? - zapytała w końcu.
Rayner przez chwile zastanowił się nad sytuacją. Mimo wszystko, zaakceptwowanie propozycji dziewczynki była jedynym sensownym wyjściem.
- Nie...Rozrrozumiem...Ja...Miałbym..Zrobić...coś ? - Powiedział z dużymi problemami, im więcej starał się używać słów, tym szło mu to coraz gorzej.
- Tak, stać się czyimś bliskim, rozświetlić jego życie - odpowiedziała coraz bardziej podekscytowana.
- Czy...Niebezp..pieczne...Jest..to ? - Po wypowiedzeniu tych słów, starał się podnieść z ziemi i ruszyć kilka kroków na przód, co naturalnie skończyło się straceniem równowagi oraz szybkim upadkiem
- Rady..Niedam... Ja...
- Przekonamy się - powiedziała podrzucając misia w powietrze. Wszystko znikło.
 
Cao Cao jest offline