Chłopak, czy dziewczyna? Dziewczyna czy chłopak? Gdy jesteśmy dziećmi często nie da się rozróżnić naszej płci, jednak z wiekiem zawsze się to zmienia. Nie Kenya-Shura. Wąskie ramiona, workowata koszula i kamizelka kryjące potencjalną talię, że już nie wspomnieć o braku biustu. Facjata też ni w kij ni w oko. Nieno, ładna. Ale jednak jednak mężczyznom zdażało się zmrużyć z powątpiewaniem brew i zawachać nim pomyśleli “fajne dziewczę”, ale nie zawsze. Postać Kenya-Shury w całości stała na granicy płci i każdy z jej elementów składowych także. Oczy skierowane były na blondwłosą dziewczynę.
-
Kim jesteś? - padło pytanie, a głos także nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie “chłopak czy dziewczyna?”
-
Gospodynią - zaśmiała się widząc, czy może tylko słysząc swego gościa. Jej twarz odwróciła się powoli w stronę młodej dziewczyny, czy też chłopaka. Bazując na grymasie, który przemknął przez twarz blondynki, płciowość jej rozmówcy była bardzo ważnym aspektem.
-
Nazywam się Sunbae, jeśli o to chodzi - dodała po chwili.
-
Imię brzmi Kenya-Shura. Cóż to za miejsce?
-
Swoista poczekalnia. - odpowiedziała, zaś uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-
A czeka się tu na co? - zapytał/zapytała mrużąc brwi
-
Kto wie, może na przyszłość? - tym razem stwierdzenie było tak dalekie od tego, co można zrozumieć w wieku na który wskazywał wygląd rozmówcy, jak bliska była jej teraz podłoga.
Kiwnięcie głową było pierwszą odpowiedzią. Najwyraźniej na pełną odpowiedź nie można było liczyć.
-
A ktoś wie ZA ILE ta przyszłość nastąpi?
-
Przyszłość nie następuje “Kiedy” - blondynka odpowiedziała rozbawiona. -
Lecz “gdy” - dodała po chwili rozbawiona.
Uniesiona brew była jedynym komentarzem tyczącym się bliskoznaczności tych słów.
-
Więc ‘gdy’ możemy się spodziewać jakiegoś przedstawienia sytuacji? Bo na razie zasób wiedzy jest ograniczony.
-
Gdy i ja zyskam, czego chcę. - odparła rozbawiona samolubnością sytuacji. Jej nogi zaczeły delitaknie tańczyć w powietrzu, ruszając się to w przód, to w tył. Najwyraźniej miał to być jakiś prosty sposób na spędzenie czasu.
-
A czym jest to czego pragniesz?
-
Ja chcę ci pomóc - odpowiedziała, zaś nogi zdawały się ruszać coraz szybciej, by po chwili przestać.
-
Czego pragniesz najbardziej, za co oddałbyś wszystko? - zapytała po chwili, zaś jej humor wydawał się zmienić po raz kolejny.
-
Kobieta. - padła odpowiedź, zdająca się sugerować płeć -
Galienne, ona jest celem. Chcemy ją odnaleźć. Pomóc spełnić marzenie. Powiedzieć, że ją kochamy, mając nadzieję, że po odbudowie Saigothu będzie chciała spędzić z nami życie. - to nie była żadna tajemnica, każdy kto zapytał słyszał taką odpowiedź. Może nieco okrojoną, bez co ckliwszych kawałków, ale sens zawsze pozostawał ten sam.
-
Saigothu? - osobnik będący w tym miejscu zdecydowanie ucieleśnieniem kobiecości najwyraźniej chciał pogłębić swą wiedzę.
-
Kontynent na moim świecie. Niegdyś symbol dobrobytu i braterstwa wywyższonych Słońca Niezwyciężonego oraz Luny. Zniszczony pod koniec naszej Złotej Ery. - wywyższeni zawsze myśleli z rozmachem, odbudowa całego kontynentu? Ciężkie zadanie, ale wykonalne. Jeśli się uda to postac Kenti-Shury znajdzie miejsce w historii, pośród POMNIEJSZYCH legend.
-
Właśnie go, Galienne, pragnie odtworzyć. Tak bardzo, że porzuciła całe swe życie, że porzuciła nas. Dla tego musimy pomóc jej spełnić to marzenie. Wtedy znów będzie jak dawniej.
-
To szlachetne życzenie - dziewczyna odpowiedziała po chwili myślenia. -
Ale takie najciężej jest spełnić, prawda? - spytała, po raz kolejny zmieniając sposób, w jaki odnosi się do rozmówcy o jakże niepewnej płci. Najwyraźniej aspektem, który skupiała jej kobiecość było nie tyle piękno, co bezpośrednia spuścizna po pierwszy femme fatale.
-
Może tak, może nie. Nie nam decydować. Historia nas osądzi i bliscy. My chcemy tylko znów być z naszą bratnią duszą.
-
Jesteście więc w stanie pomóc komuś by to osiągnąć? - zapytała, tym razem emanując sporą dozą ciekawości.
-
Oczywiście. Jeśli przybliży nas to do celu w dowolny sposób, na dowolnej płaszczyźnie.
Dziewczyna wykonała kilka niezrozumiałych dla przybysza gestów, wyglądających niemal tak, jakby wykorzystywała jakiś dziwny ekran, dotykała jakąś tabliczkę, by gdy tylko ustała w jej rękach pojawiła się dziwna karta.
Po chwili zamyślenia wyciągnęła ją w kierunku swego przybysza.
-
Mógłbyś zabrać to na piąte piętro? - zapytała.
W momencie zwrócenia się do Kenyi-Shury w fomie męskiej natychmiast nabrał on takich też cech. Niewielu. Ot szczęka odrobinę masywniejsza, usta mniej pełne, zmalały rzęsy.
Kiwnął głową biorąc kartę i rozejrzał się za schodami.
-
O? Zmieniłaś się troszkę! - najwyraźniej dziewczyna równie szybko zapomniała o karcie, co zyskała nową trawiącą jej ciekawość rzecz.
Znów kiwnięcie głową i lekki uśmiech. Potem Kenya-Shura zamknęli oczy, a ich włosy zaczęły rosnąć. Wydłużać się i zmieniać kolor z ciemnego kasztanu na blond. Zakręcili głową, powołując do istnienia złocistą falę, w jaką się one ułożyły i chwilę potem, spod blondgrzywki, spoglądały wielkie, zielone oczy niezwykle pięknej kobiety, wyglądającej jak starsze rodzeństwo tego kogoś kim była przed chwilą.
-
Tak. To jedna z moich umiejętności. Pewna część wywyższonych Luny to potrafi.
-
Piękne - podsumowała zdolność nieco uśmiechnieta. Nawet jeśli jej słwoa były tak miłe, ciało zdawało się odnosić do tych zdolności w inny, bardziej negatywny sposób.
-
Ahh, racja, było jeszcze coś! - powiedziała gwałtownie, zaś słowom towarzyszyła postawa krzycząca dumnie “Eureka”.
Kenya-Shura znów machnęła głową, kształtując falę, ale teraz szybko ona ściemniała i zmniejszyła się do poprzedniego rozmiaru i znów nie dało się rozróżnić płci, choć pewna sugestia została już zaszczepiona.
-
Tak?
-
Uważaj na- - najwyraźniej tak łatwa deklaracja pomocy miała nieść za sobą jakąś radę, jednak, jakby za sprawą starannie chroniącego równowagi między wszystkimi śmiałkami systemu, słowa zostały przerwane.
Światło błysnęło, nie pozostawiając w okolicy niczego, czy może to Kenya-Shura błysnęła, zaś wszystko, poza otrzymaną od dziewczyny kartą, utknęło tam, gdzie było poprzednio.