Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2013, 19:50   #7
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Bezcenne znalezisko zostało bezpiecznie ulokowane na podkładzie samolotu. Policyjne eskorta pożegnała się z podróżnikami, życząc udanej wyprawy i bezpiecznego lotu.
Tragarze z niechęcią wrócili do pracy i pakowali ostatnie bagaże, które zostały dostarczone przez wielmożnych państwa.
Malcolm Ross zauważył w pewnym momencie, że jedne z tragarzy o dość podejrzanej aparycji zachowuje się bardzo nerwowo. Rozgląda się wokół, jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje. Bardzo uważnie też przyglądał się każdej skrzyni, pakunkowi, czy torbie, którą pakowano na samolot.
Ross obserwował go uważnie, ale poza nadmierną nerwowością i ciekawością nie zauważył nic więcej niepokojącego w zachowaniu mężczyzny.

Gdy wszystkie bagaże były już załadowane i Ross przymierzał się, by odpalić silniki na płytę lotniska wjechały dwa samochody. Jeden z nich był pocztowym furgonem, a drugi należał do prezesa Klubu Ekscentryków sir Samuel Faulkner.
- Dobrze, że was jeszcze złapałem - rzekł ciężko dysząc prezes - Jest mała prośba ze strony naszych ukochanych pocztowców. Z racji tego, że lecicie do Bagdadu, to możecie zabrać co tygodniową pocztę dla naszych żołnierzy, jak i oficjeli. Z tego, co wiem nie ma tutaj, żadnej tajnej dyplomatycznej poczty, więc nie powinno być żadnego problemu.

Tragarze na powrót przystąpili do pracy, a lot opóźnił się o kolejny kwadrans.
Pogoda była jednak na tyle stabilna, że Ross postanowił zaryzykować przelot nad kanałem Angielskim. Prognozy przemawiały za tym, a jakakolwiek zwłoka mogła sprawić, że lot zostanie przełożony na kolejne dni, co było ze wszech miar niepożądane.

Zagrały silniki i potężna machina wypełniona po brzegi bagażami i pocztą wzniosła się w powietrze. Ross pilotował ogromny samolot pewnie i z wielką lekkością. Zrobił jeszcze pożegnalne kółko nad Londynem i skierował maszynę wprost na Paryż.

Mniej więcej w połowie drogi do artystycznej stolicy Europy, Laura Woolley usłyszała niepokojący dźwięk dobiegający z ładowni. Dźwięk ów przypominał ni to kwilenie dziecka, ni płacz rannego mężczyzny.
Zaciekawiona udała się do ładowni, by sprawdzić skąd ów niepokojący odgłos dobiega.
Jak się okazało źródło hałasu pochodziło z jednej z wielkich skrzyń, które dostarczyli ludzie z poczty.
Laura przez kilka chwil nasłuchiwała odgłosów dobiegających ze skrzyni. Teraz nie miała wątpliwości, że jest to pojękiwanie kogoś bardzo cierpiącego.
Po krótkiej chwili namysłu poszła po doktora Bucketa i razem z nim otworzyła skrzynie. To, co oboje znaleźli w środku zdziwiło ich niepomiernie.
Bowiem w skrzyni leżał, poskręcany niczym francuski bajgiel, elegancki młody mężczyzna. Na jego twarzy malował się potworny grymas bólu. Doktorowi Bucketowi wystarczył rzut oka, by stwierdzić, że przyczyną cierpienia mężczyzny jest złamana prawa ręka, która dyndała mu w nienaturalnej pozycji.

- Dzień dobry - mruknął mężczyzna zaciskając zęby - Alfred Irving, dziennikarz, niespełniony pisarz oraz amator nietypowych podróży. Do usług.
Kończąc swoją wypowiedź mężczyzna spróbował się uśmiechnął, ale wyszła z tego tylko koszmarna karykatura dobrego nastroju.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline