Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2013, 20:56   #8
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Jak bardzo popieprzony jest ten świat? Tego nie wie sam Cesarz. Ja natomiast wiem, jak bardzo popieprzony jest człowiek. Znam go bardzo dobrze. Odkąd mogłem unieść ostrze w jednej ręce, mój mistrz trzymał mnie na uboczu. Kazał obserwować. Uczyć się. Przewidywać i rozpoznawać. Wszystko po to, abym potrafił wyodrębniać zarazę. Znaleźć przyczynę, a następnie ją usunąć. Tak mi wpajano. Tak uwierzyłem. Nagrodą za wiarę był rynsztok, zniewagi, prześladowania, szydercze spojrzenia i odpadki ze stołu. Wszędzie gdzie bym się nie pojawił, cichły rozmowy, a przedstawiciele ludzkiej rasy przewiercali mnie pogardliwym wzrokiem. Może dla nich to była rozrywka, ale na tym się właśnie wychowałem. Nie wyróżniałem się w Rodzinie nadludzkimi umiejętnościami. Jednak sam fakt, że takich jak ja było niewielu, sprawiał, że stałem się na swój sposób wyjątkowy. Nie pamiętam swoich rodziców. Ojcem był mi każdy kapitan. Sióstr i braci miałem jeszcze więcej. Mimo niełatwego życia nigdy nie pozwolono mi, abym zwątpił w Tradycję oraz honor. Nigdy też tego nie zrobiłem. Honor to wszystko co mi pozostało. Trzymam się go niczym najpotężniejszego eksponatu. Swój gniew wyzwalam na splugawionych, pomstując za własne krzywdy. Dzięki ich krwi mogę zachować równowagę umysłu. Nienawiść mi wpojono. Nienawiść zrozumiałem. Nienawiść wykorzystuję przeciwko złemu. Ja jestem Żercą.


Zanim Arak'Gnar wyruszył w podróż, zajmował się zgoła innymi rzeczami i nigdy nie wpadłby na to, że przyjdzie mu śledzić trop jakiegoś egzorcysty. Sam właśnie podążał śladami grupy wampirów, która przysparzała problemów w okolicy, kiedy otrzymał wezwanie od kapitana.
Niechętnie zbliżył się do miejsca, w którym urzędowała kompania. Było tu zbyt wiele ludzi jak dla żercy, jakim był Arak. Osobiście stronił od zaludnionych miast. Jeżeli już musiał to czynić, to tylko w nocy, podczas gdy większość udawała się na spoczynek, a ulice stawały się rzadziej uczęszczane. Wujo przeklął, kiedy żerca przekroczył progi jego pseudogabinetu. Gnar stanął nieśmiało jak najbliżej drzwi, gotów skorzystać z nich przy najbliżej okazji. Zza jedwabnej chusty obrzucił Soldata krytycznym spojrzeniem szarych jak deszczowe chmury oczu. Był to wielki wojownik, nikt nie mógł zaprzeczyć. Poprzez swoją nieugiętość, odwagę, honor oraz umiejętności zdobył zaszczytną rangę, o której marzą co ambitniejsi Soldaci. Żerca nie mógł jednak zrozumieć niechęci, jaką ten opatulał jego osobę. Zdążył już przywyknąć do szyderstw swoich braci, jednak kapitanowie zawsze pozostawali przynajmniej obojętni.
Wujo szybko i konkretnie wyjaśnił mu cele powierzonej misji. Czynił to tak, jakby nie miał wyboru, a może tak właśnie było? Dla Arak'Gnara to nie miało znaczenia. Wykona rozkaz bez względu na stosunki, jakie wiążą go z dowództwem. Odczuł ogromną ulgę, kiedy mógł opuścić tamto pomieszczenie. Natychmiast rozpoczął przygotowania do podróży.


Następnego dnia udał się w wyznaczone miejsce. Tam to zobaczył ludzi, z którymi miał podróżować. Spotkał ich po raz pierwszy, chociaż co poniektórzy mogli już o nim usłyszeć. Nic dziwnego, jeśli przez wiele lat żyje się poza marginesem i nie zamienia się z nikim nawet słowa. Zanim jednak dał się zauważyć, obserwował grupę przez parę minut. Chciał ocenić z kim ma do czynienia. Każdy, nawet bezmyślny ruch, może powiedzieć o człowieku wiele. Pierwsza w oko wpadła mu para, trzymająca się blisko siebie. Gnar bez trudu odgadł skąd pochodzili. Przedstawiciele Klanu Apostofików. Mężczyzna i kobieta. On odziany w groźnie wyglądający płaszcz, pokryty dziwnymi znakami, jakby insygniami - inkwizytora, jak się później dowiedział. Przez ramię miał przewieszoną torbę. Napis wyszyty na skórze, nie wróżył nic dobrego.
Ona natomiast zdawała się kompletnym przeciwieństwem tajemniczego wojownika. Znacznie drobniejsza, o jasnej i gładkiej cerze. Zdawałoby się bezbronna niewiasta odziana była tylko w wymyślną szatę, przykrywającą większość powabnego ciała. Jej delikatne rysy twarzy oraz ponętne usta nie wyrażały żadnych emocji. Kompletna obojętność, spokój, opanowanie. Kto posłałby tak kruchą istotę na tak niebezpieczną misję? O tym miał zapewne dopiero się przekonać.
Reszta już należała do klanu. Mężczyzna z dziwną bronią w ręku zrobił na nim dość niepokojące wrażenie. Nie wyglądał na takiego, który pozwalałby sobie w kaszę dmuchać. Arak musiał jednak przyznać, że cieszy się z towarzystwa takiego osobnika, nawet gdyby nie mieli nigdy do siebie przemówić. A tuż obok stała kolejna kobieta. Nie mniej niż poprzednia zainteresowała żercę. Jak niebo i piekło. Jak anioł i demon. Tak porównałby obie. Siepaczka rozmawiała z niedawno co poznanym wujem. Jej odkryte ciało skupiało na sobie blaski wschodzącego słońca, odbijając je od wyrzeźbionych mięśni i metalowych elementów opancerzenia. Emanowała od niej aura stanowczości i podobnej kapitanowi nieugiętości. Tak, to musiała być niezależna kobieta, znająca swoje wartości oraz umiejętności, które z pewnością nierzadko wykorzystywała w walce. A może to całe wrażenie było tylko iluzją? Z takiej odległości nie mógł odgadnąć, co też ukrywa się pod tą twardą skorupą.

Arak wyszedł z ukrycia dopiero po tym, jak zmierzył się spojrzeniami z ostatnim mężczyzną. Nie mógł w to uwierzyć, że ten wypatrzył go w tych zaroślach. Przydatna cecha u członka załogi. To musiał być przepatrywacz. Kiedy Arak'Gnar znalazł się między tymi ludźmi, poczuł się nagle nieswojo. Te wszystkie spojrzenia... Co gorsza, jego strój i chusta zdawały się przed tym nie chronić. Był tak zmieszany, że nawet nie odczytywał intencji zawartych w tych spojrzeniach. Za długo stronił od ludzi, teraz przyjdzie mu za to zapłacić.


Jakby nie ten świat. Wysokość zmienia perspektywę i priorytety. Ostre powietrze i nieustający huk wiatru, czyli dwie natrętne towarzyszki, które o dziwo żerca polubił. Wijoszpon, którego dosiadał zachowywał się tak naturalnie, tak swobodnie, jakby to był jego żywioł. I tak właściwie było. Jednak na Gnarze lot wywarł ogromne wrażenie. Zauroczył go. W takich sytuacjach jak te można oczyścić umysł i poczuć kontakt ze światem. Tylko w ten sposób jest się w stanie zrozumieć, jaką rolę pełnimy na tym padole. Uświadamiamy sobie, że stanowimy tylko niewielki punkcik na bezkresie wszechświata. Dopiero wtedy dostrzegamy, jak nasze troski mają nikłe znaczenie, i że tylko działania na rzecz ogółu mogą zaprowadzić zmiany. Do takiego celu dążył on sam, ale rozwiązanie tego mrocznego supła wydawało się nieosiągalne. Nie wolno się jednak poddawać.

Moment pikowania był kulminacją emocji całej "przejażdżki". Przez moment żerca miał ochotę puścić lejce i zdać się na łaskę Losu. Poczuć się wreszcie wolnym i skrócić tę Syzyfową Pracę. Jak gwiazda, która niczym nieskrępowana rzuca się w przepaści wszechświata i żadna z jej przyjaciółek nie śmie przerywać tego wyzwoleńczego lotu. Dopiero kiedy bestia wyrównała poziom, Gnar wrócił do trzeźwego myślenia. Przypomniał sobie gdzie i po co tu jest. Musi zachować przytomność, jeżeli zależy mu na wykonanie woli Klanu.


Wszyscy wylądowali cało, w mniejszym bądź większym stopniu zadowoleni z podróży. Wiatr smagał postać żercy, jednak jego bicze ześlizgiwały się po czarnej skórze i narzuconym płaszczu. Orzeźwiający podmuch staranował jego nieosłonięte oczy. To miejsce było takie chłodne i puste... I to również podobało się temu samotnikowi.
Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, kiedy wujo postanowił ich opuścić, a na swego zastępcę mianować niejaką Ivę. Żerca przeczuwał, że ta misja nie będzie należeć do najprostszych, dlatego pragnął mieć przy sobie najlepszych ludzi, ale ten stary awanturnik postanowił zostawić go z bandą żółtodziobów. Nie żeby wątpił w ich umiejętności, jednak doświadczenie nabywa się latami. Gnar polował już na niejedno splugawione stworzenie i widział przerażające rzeczy, jakie za nimi się ciągną. Tak to już jest, że samotnicy mają wysokie mniemanie o sobie, ale jego zawód na to mu pozwalał.
Odprawę, jaką zgotował mu kapitan, przyjął z zupełną obojętnością. Nie wybaczył mu jednak tego, że stawia ich w takiej sytuacji. Czy ich zadanie musi być od razu skazywane na porażkę? A niech diabli palą! Zobaczmy, co zgotował nam Los.


Iva wydawała się tak samo zbita z tropu jak pozostali. Szybko jednak doszła do siebie i zaczęła wczuwać się w nową rolę. Ciekawe jak sobie poradzi.
Zapoczątkowano wymianę zdań. Potrzebowaliśmy taktyki, obmyślenia szyku, w jakim mamy się przemieszczać, a przede wszystkim rozgospodarowania zadań. Arak'Gnar odkąd pamiętał, działał sam. Jeżeli towarzyszył jakiemuś wypadowi, to zwykle pracował indywidualnie. Nie wyobraża sobie, w jaki sposób ma zintegrować się z tą grupą. Może po prostu przestanie myśleć i zacznie robić to, co potrafi najlepiej? To brzmiało dla niego jak całkiem dobry plan.

- Iva - odezwał się zachrypniętym głosem. Kiedy ta zwróciła na niego uwagę, poczuł się trochę zmieszany, jednak nie pozwolił sobie przerwać. - będę miał ich na oku. Ten cały inkwizytor potrafi o siebie zadbać i nic mu nie będzie, o ile nie zaczniecie się bić. Nie wiem jednak jak będzie z tą lalunią. Ty staraj się utrzymać wszystko w kupie, ja będę obserwował nasze plecy - dokończył, po czym udał się na sam koniec szyku. Mijając po drodze Apostofitkę, rzucił jej nerwowe spojrzenie. Wiedział już, że jest egzorcystką i to mu się nie podobało. Nie ufa jej i jeśli mówił, że "będzie miał ich na oku", miał na myśli konkretnie ją.

Splugawionych tropić. Splugawionym nie ustępować. Splugawionych zabijać. Ja jestem Żercą. Amen.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"

Ostatnio edytowane przez MTM : 27-02-2013 o 21:03.
MTM jest offline