Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2013, 17:47   #5
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Techkapłan tylko skinął głową na słowa Lorda Kapitana i odszedł do swoich ludzi. Binarna paplanina wyznawców Boga Maszyny mogła przyprawić o ból głowy normalnego człowieka, jednak oni wymieniali się informacjami z prędkością niemożliwą dla człowieka bez mózgowych augmentacji. Ostatecznie Gordon odwrócił się do swoich ludzi i przemówił donośnie oznajmiając, że czas nagli i trzeba się zabrać do pracy. Pracy która jest najdoskonalszą formą modlitwy do Boga Maszyny.

Odziane w szkarłat postacie wyznawców oddaliły się od swoich mistrzów zaczepiając kilku załogantów i pytając o drogę Udali się do luku towarowego, gdzie właśnie odbywał się transport sprzętu, który Techkapłani zabrali ze sobą. Było to sporo materiałów, powszednich, rzadkich jak i całkiem egzotycznych, które miały posłużyć w pracy ku chwale Boga Maszyny. Mbutu wydał odpowiednie polecenia przez nadajnik vox i już wkrótce tajemnicze skrzynie i kontenery popłynęły niczym rzeka w stronę nowych siedzib dostojników kurii marsjańskiej. Wyznawcy Boga Maszyny działali sprawnie i zdyscyplinowanie niczym mrówki.

Manufactorum, będące na okręcie zawsze główną świątynią Wszechsjasza znów zaczęła opływać w szkarłat. Wyczyszczono stare narzędzia i sprzęt. Wszystko uporządkowano i rozstawiono w odpowiedniej kolejności. Czego nie było - uzupełniono. Co było w nadmiarze - trafiło do magazynu. W hali fabrycznej rozbrzmiewały pieśni i psalmy ku chwale Boga Wszystkich Maszyn. Kiedy święta energia z Generatorium znów popłynęła przez żyły-przewody oczy wielkiego symbolu cog mechanicus pyszniącego się wysoko na jednej ze ścian rozświetliły się, a gigantyczna zębatka wznowiła przerwany, jakiś czas temu, ruch. Cyber-Wieszcz Havok przechadzał się i krótkimi komunikatami wydawał rozkazy podwładnym, pilnując doskonałości każdego szczegółu... nawet najmniejszego jak to miał w zwyczaju. Rój serwoczaszek pomagał mu pilnować porządku lustrując i obserwując pracę podwładnych

Na pokład medyczny trafiły narzędzia służące do naprawy jedynych w swoim rodzaju mechanizmów... mechanizmów biologicznych jakie działają w ludzkim ciele. Genetorka Cynthia Rex oceniła krytycznym spojrzeniem wnętrze i zaczęła wprowadzać zmiany, dzieląc pomieszczenia na Lazaret (część szpitalną) i Apotekarium (część badawczo produkcyjną) . Sprzęty poprzenoszono i ustawiono dodatkowe. Pojawiły się nawet dwie kapsuły Resusatrix, niezwykle rzadkie komory regeneracyjne, które pozwalały na kurację nawet śmiertelnych ran. Genetorka z uśmiechem obserwowała swoje nowe włości. W końcu będzie mogła swobodnie pracować nie musząc cisnąć się na niewielkiej przestrzeni z pozostałymi techkapłanami.

Lotem błyskawicy po Enginarium i Generatorium rozeszła się nowina że oto pojawił się nowy Mistrz Napędu. Odziany w strój bardziej pasujący wędrowcy z atomowych pustkowi niż techkapłanowi Wieszcz Napędu Phobos De'Ascii obejrzał obie przepastne hale i zawołał z trwogą do Boga Maszyny. Natychmiast załogi ludzi obsługujących najważniejsze moduły okrętu zostały uzupełnione o nowych technomatów. Wychudzony Tryb przemówił na wpół chrapliwym na wpół mechanicznym głosem do całej załogi, jaka została oddana pod jego komendę, uświadamiając ich jak ważne spoczywa na ich barkach zadanie. Stojąc na galeryjce rozdysponował ludzi do odpowiednich zadań i zaczął ich organizować w drużyny pod wodzą młodszych techkapłanów. Przy napędzie i zasilaniu okrętu nie ma miejsca na błędy. Wszystko musi grać jak w zegarku. Phobos uaktywnił kilka swoich serwoczaszek i posłał je na zwiady, aby móc obserwować i w razie potrzeby natychmiast reagować na ewentualne kłopoty.

Sędziwy Tech-Egzorcysta Mundi Nontius stanął po środku pomieszczenia, w którym znajdował się główny cogitator. Dwójka jest przybocznych tech-altaristów przyciągnęła do niego przewody odchodzące od ścian pomieszczenia, które jednocześnie były modułami Duszy Okrętu. Wyśpiewując binarną litanię, podczepili je do wiekowego techkapłana i odsunęli się, pochylając głowy przed mistrzem i składając dłonie w zębatkę do modlitwy. Nontius porozumiał się z potężnym Duchem Maszyny informując go, iż teraz to on będzie się nim opiekować. Na poparcie swych słów zaczął koić bóle, cierpienia i gniew Maszyny, które zostały wywołane jej zaniedbywaniem i poświęcaniem zbyt mało uwagi.

Kiedy wrota Munitorium rozsunęły po sali poniosły się odgłosy kroków i ciężkie tupnięcia metalowych stóp. Ludzie zobaczyli idącego między stanowiskami, szafami i stojakami z uzbrojeniem stalowego kolosa, który lustrował wszystko spojrzeniem swoich bionicznych oczu. Podążająca za nim świta techkapłanów i technomatów szła potulnie pozwalając swojemu mentorowi kontemplować widok. Ludzie skulili się, kiedy spojrzenie Mędrca Wojny Mandeli Goulda spoczęło na nich. Sekutor wskazywał poszczególne segmenty zbrojowni, rozdzielając swoich ludzi do pracy. Starą załogę dokładnie przepytał z tego jak się zajmowali narzędziami destrukcji, śmiercionośnymi dziećmi Boga Maszyny. Załoganci nie byli z tego zadowoleni, jednak nie mogli zarzucić Mandeli braku autorytetu, a tym bardziej kompetencji, kiedy Gould mimowolnie zaczął prowadzić wykład odnośnie utrzymania oręża.

Sala jaką oddano na laboratorium była nieduża. Większa z resztą nie była potrzebna. Sąsiednie puste pomieszczenie przerobiono na miniaturową data-kryptę połączoną z librarium. Eksplorator Gordon Busara Mbutu zdjął hełm i rozejrzał się po pomieszczeniu uważnym wzrokiem. Jego podwładni wnosili sprzęt. Niestety porządne narzędzia do badania archeotechu i xenoartefaktów były całkowicie poza ich zasięgiem. Dysponował tylko standardowym wyposażeniem (które i tak cudem zdołał zawinąć ze stacji z której zostali swego czasu wyrzuceni). Ale to już było coś i gdy się natrafi okazja będzie mógł pokazać na co go stać.

Pradawna zagadka logiczna zwana problemem komiwojażera pozwoliła techkapłanom ustalić gdzie najdogodniej zlokalizować swoje kwatery. Gordon oczywiście miał prawo posiadać komnatę tam gdzie najwyżsi rangą oficerowie, jednak postanowił pozostać ze swoimi przyjaciółmi. Prawdą jednak było, że będąc zwykle pochłonięci pracą nie mieli zamiaru przebywać w swych sadybach zbyt często. Z tego powodu były one skromne i prosto urządzone i niewiele się od siebie różniące. W każdej jednak było biurko z cogitatorem i niewielki ołtarz ku chwale Boga Maszyny na którym można było położyć swój techkapłański przyodziewek, dewocjonalia oraz przedmioty, aby mogły w blasku Omnissiaha czekać na następny pracowity dzień ich właściciela.

***

- Lordzie Kapitanie - odezwał się Mbutu i skinieniem głowy przywitał się z właścicielem okrętu, a potem z osobna z każdym z obecnych - Gordon Busara Mbutu, Eksplorator i sługa Boga Maszyny. Cieszę się, że mogę z wami pracować.

Miał na sobie zbroję i tą samą szatę co przy wchodzeniu na pokład. Tym razem jednak nie miał na sobie hełmu, który magnetycznym zaczepem przytroczył do pasa.
Czarnoskóry techkapłan o łysej głowie i króciutkiej czarnej brodzie powiedział formalnym tonem.

- Melduję iż rozładunek i porządki w przydzielonych nam rejonach niedługo dobiegną końca. Z informacji, jakie zostały mi dostarczone pozwoliłem sobie przygotować plan dokonania niezbędnych napraw i korekt w działaniu poszczególnych modułów.

Odpiął od pasa wielką księgę na łańcuchu i otworzył ją. Wewnątrz oprawy znajdował się jednak nie pergamin a cogitator, widać prawdziwy archeotech, skoro mógł zostać tak bardzo zminiaturyzowany. Gordon trzymał go jedną ręką, zaraz jednak połączył do niego drobny przewód jaki wysunął ze swojej opancerzonej ręki. Wziął do drugiej dłoni data slate i przytknął palec do portu. Po chwili położył go przed Lordem Kapitanem.

- Oto cały harmonogram działań. Niestety jest potrzeba zdobycia większej ilości materiałów, bo przy obecnych zapasach nie zdołamy przywrócić okrętowi pełnej sprawności. Dodatkowo z Mędrcem Wojny przedyskutowaliśmy sprawę struktury okrętu i uważamy, że skoro i tak stoimy w doku, można poświęcić część czasu na dokonanie modyfikacji, wymiany komponentów i instalacji dodatkowych.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 16-03-2013 o 11:51.
Stalowy jest offline