Zegarek stał. Reklamowany jako niezawodny i odporny na wszystko Patek stał. Sekundnik ani drgnął, chociaż Konrad patrzył na niego przez kilka chwil. Wskazówki uparcie informowały, że jest 10:15. Dokładnie ta sama godzina była gdy stał i czekał na zmianę świateł.
- Masz zegarek? - zwrócił się z pytaniem do Felicji, poprawiając rękaw marynarki. - Mój chyba się zepsuł.
Nie czekając na odpowiedź współuczestniczki wycieczki do ponurego świata wyciągnął komórkę. Ta również uparcie wskazywała kwadrans po dziesiątej.
- Pomór czy co - mruknął.
Na dodatek wyświetlacz informował o braku zasięgu, zaś zalecane numery alarmowe, ze znanym 112 na czele, były niedostępne. Jak nie urok...
Znaleźli się nie wiadomo gdzie, nie wiadomo czemu i nawet nie mieli możliwości wezwania pomocy.
Przynajmniej teoretycznie i przynajmniej częściowo, obywa “nie wiadomo” zostały wyjaśnione po paru zamienionych z dziewczynką słowach. Trafił do piekła dla kłamców. A znalazł się tutaj przy mniejszym lub większym współudziale swej małej rozmówczyni.
Przez moment myślał, że może pamięta ją z jakiejś reklamy, ale nie. To była Layla. Jasne, że ją pamiętał. Tyle tylko, że jej słowa zdecydowanie rozmijały się z prawdą.
- Nic się nie zmieniłaś, Laylo - stwierdził, gdy dziewczynka wreszcie zamilkła. - Ale muszę powiedzieć, że jesteś w błędzie mówiąc, iż byłaś moim najdoskonalszym kłamstwem.
Kłamstwo doskonałe to takie, które nigdy nie wychodzi na jaw, a on jeszcze pamiętał tamto lanie. W każdym razie - teraz sobie przypomniał. Kłamstwo, które staje się prawdą, nie jest kłamstwem. A Layla była, jest i zanosiło się na to, że będzie. Na dodatek pełna pretensji. Ładne mi kłamstwo.
- Ach, przepraszam, zapomniałem. Laylo, to jest Felicja. Felicjo, to jest Layla. Moja wyimaginowana przyjaciółka z lat dziecięcych - dokonał prezentacji. - Zmaterializowała się, jak widać - dodał.
Kątem oka spojrzał na Felicję, którą najwyraźniej jakimś dziwnym trafem zawiodło jej imię. Ciekaw był jej reakcji.
Bardzo był ciekaw. |