Pamiętam jak pierwszy raz czytałem historię Dimitri Marczenko. zaczęło się normalnie, czyli przelecieć tekst i wyłapać kilka szczegółów, których warto się czepnąć. Po paru zdaniach zdębiałem i zacząłem od początku. Jak skończyłem to się zdenerwowałem. Pomyślałem, że mi cwaniak ściągnął z neta tekst i robi z siebie niewiadomo co, ale przeczytałem jeszcze raz. Powoli zacząłem zmieniać zdanie.
Przyznam że jest to jedyna historia postaci, która mnie tak mocno zaskoczyła. Czegoś się od niej nauczyłem
Gratulacje!