Pokręcił głową, widząc że Kowal już poczuł się jak u siebie w domu, ale uśmiechnął się tylko. Lubił go. Czasem był trochę nierozgarnięty i naiwny, ale za to konkretny i prosty jak strzała.
– Ha! Jak zwykle trafiłeś z pytaniem w sedno, przyjacielu. Plany mają to do siebie, że gówno z nich wychodzi – wzruszył ramionami – Zabawmy się trochę, popijmy – lepsze to niż odmrozić sobie dupsko na zewnątrz. A jutro możemy… - przerwał i zastanowił się. Chciał powiedzieć, że jutro ruszą w dalszą drogę, najedzeni i wypoczęci. Ale jutro nie będzie dobry dzień na podróże. Tylko tego by brakowało, żeby utknęli gdzieś w dziczy podczas Geheimnisnacht. Felix miał pewne obawy, choć pewnie nie tak duże jak powinien. W końcu urodził się w stolicy, a nie w jakiejś zapadłej dziurze. Poza tym w trupie cyrkowej miał codziennie do czynienia z różnymi dziwami, ale nie oszukiwał się – to były jarmarczne sztuczki. Trudne i działające na widownię, owszem, ale jednak sztuczki. O Nocy Tajemnic różne rzeczy gadali… Choć z drugiej strony ludziom różne głupoty się w głowach lęgną. Sam wciskał czasem naiwnym historie, w które tylko dziecko by uwierzyło. Spojrzał na Waleriana, pochylił się nad stołem i teatralnie spoważniał.
- Pytanie brzmi, Wal, czy boisz się duchów? – powiedział niskim głosem – Powiadają, że jutrzejszej nocy zmarli wstają z grobów. Ponoć jak spotkasz takie dziwo, może ci pokazać twój przyszły los. Ale zjawy są kapryśne… jedne kłamią, inne domagają się ofiary z krwi… albo od razu porywają twoją duszę! – jeszcze przez moment udało mu się zachować powagę, a potem zaśmiał się i przewrócił oczami. Ale ukradkiem skrzyżował palce u dłoni, w cichej modlitwie do Ranalda.
- Tak mawiają – ponownie wzruszył ramionami – Plan jest taki, że albo jutro razem ze świtem ruszamy dalej, albo robimy dłuższy postój tutaj.
Ta druga opcja niezbyt mu się uśmiechała. Co innego, gdyby w zajeździe był trochę większy tłok. Wtedy mógłby przywdziać szaty „hrabiego Gustavo – akrobaty i nożownika” i przynajmniej zafundować im kolację. Ale tutaj widział co prawda bogatą, lecz nieliczną, niewdzięczną… i pijaną widownię. |