Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2013, 23:58   #6
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Skrzywił się niechętnie, słysząc przemowę Ben'Thara, ale zaczekał z komentarzem na reakcję Alt'Aayi. W sumie ona lepiej znała podstarzałego pirata i na pewno miała w zanadrzu więcej sposobów na ataki wybujałej ambicji. Przynajmniej takich, które przy odrobinie szczęścia nie psują nastroju postronnym ani nie prowadzą do gruntownego sprzątania. Zresztą to właśnie do niej skierowane były najbardziej aroganckie słowa.
Te cisnące się na usta Troyowi mimo wszystko mogły w takim dniu chwilę zaczekać. Co wcale nie znaczyło, że próbował ukryć satysfakcję, kiedy Alt'Aaya prychnęła cicho i zmrużyła oczy.
– Vierra rządzona jest przez same kobiety - mruknęła gniewnie. - I jakoś od wieków sobie dobrze radzi.
- A na tej krypie póki co tylu jest kapitanów, ilu właścicieli – dorzucił ostro z jeszcze mocniejszym niż zwykle akcentem. Potem jednak złagodził ton i nawet błysnął w uśmiechu zębami. – Gdybym lubił chodzić na sznurku, zostałbym we flocie i dalej grzał z sześćdziesiątkidziewiątki do twoich koleżków po fachu.

Zatrzymał służbowe łachy, bo były naprawdę solidne i całkiem praktyczne. Ale w tym, jak je teraz nosił, tęsknoty za niedawną przeszłością mógłby dopatrzyć się chyba tylko ślepiec. Roboczy kombinezon z nazwiskiem na piersi, pozbawiony rękawów i rozchełstany do pasa, doprowadziłby do wściekłości albo rozpaczy większość oficerów i każdego służbistę. Tym bardziej, że odsłonięte części Troya Barretta zdawały się być jawną kpiną z wojskowego drylu. Barbarzyńskie ponad wszelką wątpliwość wzory na muskularnych ramionach i przy lewym oku przypominały o jego pochodzeniu, jeszcze zanim się odezwał, jeżeli wcześniej nie zrobiło tego paskudne, rzeźnickie ostrze, z którym praktycznie się nie rozstawał. Zwykle umocowane na plecach – rękojeścią w dół – albo przy nodze. Do tego pęczek różnorodnych drobiazgów pobrzękujący na szerokiej klacie, tu i ówdzie jakaś barwna oznaka bezwzględnego przywiązania do osobistej swobody. Wciąż jeszcze równo przystrzyżone włosy, ale kilkudniowy już zarost. I wreszcie ten bezczelny, dziki uśmiech, który właściwie nie schodził Troyowi z twarzy, odkąd silniki Barakudy obudziła pierwsza procedura testowa.
Przy oględzinach używanego statku, zwłaszcza z militarną przeszłością, dla własnego dobra lepiej nie ulegać emocjom. Ale w takiej chwili trudno zachować obojętność. Przyłożył wtedy dłoń do grodzi, chociaż i bez tego wyraźnie poczuł głębokie wibracje, ożywiające całą konstrukcję, i zaśmiał się radośnie.
Przez cztery długie lata bliźniacze wnętrza bojowych jednostek niewiele różniły się dla niego od wojskowego karceru, którego wspomnienie na całe życie zabrał ze swej rodzinnej planety. Ale teraz, kiedy uwolnił się od wrzeszczących durniów i ich głupich zasad, od kar i rozkazów, poczuł się na pokładzie wysłużonej Barakudy jak w domu.
Lepiej niż w domu.
Przez chwilę po prostu napawał się tym uczuciem. Potem wspiął się na pokład bojowy, żeby przymierzyć tyłek do siedzisk i zapuścić próbnie obie wieżyczki. Obstukał dokładnie chłodnice, posprawdzał przewody, zawory i spusty, zajrzał we wszystkie miejsca, w które zajrzeć koniecznie trzeba i kilka takich, w które nie wypada. A później, zadowolony z oględzin, poszedł zwiedzać.

Przypadła mu kajuta, z której wszędzie poza kuchnią było daleko, z czego na tak małym statku w gruncie rzeczy trzeba było się cieszyć. W dodatku wyposażona w kanapę, co miało z kolei tę zaletę, że sponiewierany płócienny worek ze skromnym dobytkiem, karabin i sam Troy Barrett od samego początku mogli leżeć na miękkim i nawzajem w ogóle sobie nie przeszkadzać.
Nawet jeśli na to leżenie nie było ani zbyt wiele czasu, ani ochoty.
 
Betterman jest offline