Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2013, 21:42   #3
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Z pogrzebu niewiele pamiętała.

Była zmrożona, jakby cała uroczystość odbywała się gdzieś indziej, za przeźroczysta szybą. Nic nie czuła, ale docierały do niej pojedyncze słowa, gesty, obrazy. Mnóstwo ludzi – rodzina Dax była szanowana w mieście, ale też rozmiar tragedii przyciągał ciekawskich – ściskających jej dłoń, poklepujących po ramieniu, przytulających. Trzy proste trumny – matka, ojciec, brat – złożone w rodzinnym grobie, zaraz obok jej starszych braci. Tak niedawno.. Ile minęło od ich pogrzebu? Tygodnie, miesiące? Nie pamiętała. Została sama. Całkiem sama. Ostatnia z rodu Dax.

Słowa przelatywały obok niej, puste, nic nie znaczące. Wszystkie układały się w miarowy, męczący szum. „Rodzina Dax od zawsze służyła miastu”, „Dziewczyna nie będzie miała łatwo... musi podtrzymać tradycje, ale i zadbać o przedłużenie rodu… ‘ „Ja bym ją chętnie..” „Tradycja” „Cała rodzina.. ", „Mieli podobno wyrżnięte znaki”, „Jak inni”.

Niewiele pamiętała. Daleką rodzinę matki zabierającą ją z pogrzebu. Jakieś papiery – „Trzeba sprzedać dom, dziecko. Nie wrócisz już tam” - jej rzeczy zwalone pod ścianą pokoju w gospodzie, więcej złota, niż kiedykolwiek w życiu widziała, ale dużo, dużo mniej niż wart był dom…

"A honor?” – przypomniała sobie słowa ojca – „Mój honor i honor rodziny nic dla ciebie nie znaczą? To tylko trzy lata.. niecałe nawet. Potem Pablo będzie pełnoletni i on zajmie twoje miejsce. Musimy zachować ciągłość tradycji, tyle razy o tym rozmawialiśmy… ja jestem już za stary, żeby wrócić, czynnie, do organizacji. Od zawsze tam jesteśmy, mój dziadek, twój.. Teraz twoja kolej, słonko. Nic na to nie poradzisz. Nie możesz przeciwstawić się przeznaczeniu.”
Nie mogła. Tym bardziej, ze Pablo nie zajmie już jej miejsca... Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Opłakiwała ich, długo, w marnej izbie na poddaszu gospody. Płakała aż do momentu, kiedy zabrakło jej łez. Nie było już więcej czasu na żałobę – przynajmniej na ten moment. W życiu jest czas narodzin, i czas śmierci. Mieszkańcy Miasta wiedzieli o tym doskonale. Dziewczyna też to wiedziała. Nie było czasu na żałobę. Musiała zająć się wypełnianiem Tradycji. Musi odnaleźć tych.. rzeźników, ale sama nie da rady. Ma jechać na bagna? Pojedzie. Była to winna ojcu.

Zebrała swoje rzeczy – medykamenty, zioła, płótno, igły, nici, skalpele – przytoczyła do uda sztylet i owinęła się peleryną. Opłaciła izbę na trzy tygodnie na przód, poprosiła o zapakowanie jakiegoś prowiantu i wraz z resztą złota zabrała ze sobą.

Szła powoli, miała dużo czasu, pewnym, spokojnym krokiem. W dzień jej męski strój, spodnie, wysokie buty i dopasowana skórzana kamizelka na jasnej koszuli zapewniał tylko wygodę, za to w nocy dawał dodatkową ochronę maskując płeć. Dotarła do bramy nieco przed czasem, przez nikogo nie nagabywana. Gdyby ktoś tam był, zobaczył by niewysoką, smukłą dziewczynę o proporcjonalnej sylwetce i zielonych oczach. Ciemne, kręcone włosy okalały szczupła, inteligentną – teraz dość bladą - twarz i spadały luźną falą na kark, zebrane nisko rzemiennym sznurkiem.

Ale nikogo nie było. Caria przycisnęła plecy do ściany, skrywając się w mroku. Czekała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline