Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2013, 02:24   #5
Cybvep
 
Cybvep's Avatar
 
Reputacja: 1 Cybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwuCybvep jest godny podziwu
Zapalone światło dało znać, że można opuścić swoje miejsca w samolocie. Dopiero co opuścili Heathrow i lecieli gdzieś nad Kanałem Angielskim. Znajomy głos wyrwał Felixa z zamyślenia.
- Fox - Peter podszedł do mężczyzny siedzącego kilka rzędów dalej i wyciągnął rękę w powitaniu. - Witaj. Ciągle słuchasz chłopców z Liverpoolu? Jakoś nie widać, żebyś się strzygł na bombkę?
Twarz Wiga nie wyrażała nic poza zdawkową uprzejmością, choć jego oczy zdradzały rozbawienie.
- Cześć, Wig - rzucił Raver, podając koledze rękę. - U mnie chłopców trzeba słuchać choćby dla odtrutki. Gdybyś to słyszał, co puszczają sąsiedzi. I na czym - dodał, zdejmując swoje okulary i uśmiechając się pod nosem, po czym wskazał wolne siedzenie obok.
- Widziałeś te liczby? Coś mi mówi, że może być jak ostatnio.
Fox cały czas utrzymywał luźny ton, dziwiąc się, że takie gierki zawsze go bawiły. To musiała być jakaś angielska przekora.
- O, nie było tak najgorzej - stwierdził Peter, siadając obok. - Przeżyliśmy, a że były straty w cywilach? No cóż, to ryzyko zawodowe na które jestem gotów. Jednakże w kwestii naszego chlebodawcy ...
Wig przerwał by zatrzymać przechodzącą stewardessę i zamówić herbatę.
- To prawdziwy cud, że nikomu nieznana firemka robi tak oszałamiającą karierę. Nie sądzisz? Zapewne fundusz założycielski pochodził z bardziej znanych źródeł.
- To kwestia tego, czy wierzysz, że są tacy niezależni, za jakich się podają - odparł Felix. - Ilu nowych graczy pojawia się na rynku? A ile razy okazuje się, że to ciągle te stare wygi, ale pod nowymi nazwami?
Fox rzucił Wigowi wymowne spojrzenie. Po chwili ujrzał nadchodzącą stewardessę i z trudem powstrzymał chichot.
- Herbatka, Wig? Niech zgadnę - Earl Grey? Heh, brakowało mi tego. Spokojnie, jeszcze się rozgrzejesz.

Z chwili na chwilę Felixowi wyraźnie poprawiał się humor. Lot był spokojny, ale dość długi. Dobrze mieć było kogoś, z kim można było pogadać.

Al Mukalla okazała się być zwykłym zadupiem, ale przynajmniej pobyt w niej był krótki. Czarną skórę Felix wymienił już dawno na prostą koszulę i kamizelkę, spodziewał się bowiem różnicy temperatur. Nie oznaczało to jednak, że mu ona odpowiadała – przeciwnie, już pierwszy podmuch gorącego powietrza wywołał grymas na jego twarzy. Pocieszył się tym, że nie musiał taszczyć swojego sprzętu, który został wysłany osobno.

Powitanie z resztą najemników było krótkie i mało wylewne, a przynajmniej tak było w przypadku Ravera. Fox prychnął pod nosem, słysząc komentarz Petera na temat O’Hary. Potem powitało go bogato wystrojone wnętrze samolotu pionowego startu, do którego skierował grupę jakiś Arab. Kane jak zwykle z wytrawnością mistrza stwierdził rzecz całkowicie oczywistą… Felixowi te luksusy nie odpowiadały wcale i w zasadzie trochę drażniło go to, że prawie nic nie wiedział o tym całym Miracle. Minęły czasy, gdy kompletnie nie przejmował się, dla kogo pracuje. Myślał o tym przez chwilę, jedząc krakersy, dopóki widok Wiga z tradycyjnym fish and chips i herbatą nie spowodował, że o mało się nie zakrztusił. To zabawne, że w dzielnicy portowej w Liverpoolu rzadko widywał tak odżywiających się ludzi, ale biorąc pod uwagę liczbę imigrantów, w zasadzie nie powinno to nikogo dziwić. Turbulencje, które wystąpiły pod koniec lotu, nie zaniepokoiły Foxa nawet w najmniejszym stopniu. To akurat była normalka.

Kolejna przesiadka i tym razem trafili do mesy. Fox od razu zabrał się za rozpakowywanie swojego ekwipunku, założył też naręczny translator. Następnie pojawiła się twarz niejakiego Qina Sato i to był ostateczny sygnał mówiący o tym, że właśnie zaczynała się pierwsza faza misji, którą Felix określał jako rozpoznanie. Wiedział, że od tego momentu zaczynają się liczyć tylko konkrety i na myśl o tym odczuł lekki dreszcz ekscytacji. Starzec na szczęście nie należał do tych, którzy tracili czas na pieprzenie, i szybko przeszedł do rzeczy. Stały kontakt, świetnie. Anomalie obrazu. Umbrella i tajna placówka badawcza. Emitery. Znaleźć dowolne wejście do placówki, dostać się do środka, osłaniać bioinżyniera i hakera. Jest i przewodnik. Kwota niezła, ale to już wiedział. Wygląda na to, że warto będzie się przyłożyć, by uwinąć się ze wszystkim w ciągu tygodnia. Felix miał jednak wrażenie, że będzie to trudniejsze, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać – misję szybko bowiem zaszufladkował jako tę z „niespodziankami”, a to rzadko wróżyło łatwą robotę.

Gdy przyszedł czas na pytania, Fox nie rzucił się z nimi pierwszy, tylko poczekał, aż inni zaczną zadawać swoje, uważnie wszystko analizując w głowie. Najbardziej interesujący był fragment dotyczący wpływów innych korporacji. Odpowiedź wydała się mu zdawkowa i mało przekonująca – pośpiech był co prawda widoczny, ale w to, że Miracle wcześniej nie interesowała się sytuacją, po prostu nie wierzył. Na tym etapie bardziej skłaniał się ku temu, że od dłuższego czasu czegoś szukają, a Umbrella do niedawna była po prostu o krok do przodu. Pytanie, co takiego ją zdradziło.

Miracle zapewne dysponuje niebagatelnymi środkami, bardzo łatwo im też przyszło ustalenie istnienia tajnego laboratorium. Nie da się jeszcze definitywnie określić, czy któryś z dużych graczy stoi za Miracle, ale stwierdzenia w rodzaju „(…) umożliwia jednak podejrzenia co do tego, że znajdują się tam przynajmniej czujki innych korporacji” można między bajki włożyć. Umożliwia podejrzenia... czy oni uważają nas za amatorów? Uwadze Felixa nie umknęła także wyraźna pauza po pytaniu Kane’a dotyczącego możliwości wywierania wpływów w stolicy Somalii i bardzo ostrożna odpowiedź.

Dobra, to tyle inni, teraz czas dorzucić własną cegiełkę – powiedział sobie w myślach.
- Czy znany jest dokładny moment pojawienia się anomalii?
- Systemy detekcyjne zauważyły zakłócanie około godziny 14 czasu Mogadiszu, 13 grudnia. Kiedy zaczęły występować dokładnie, nie wiemy.
- Czy dostępny jest obraz miasta tuż przed wystąpieniem zakłóceń?
- Są mapy satelitarne Mogadiszu sprzed 13 grudnia, nie ma dokładnych nagrań.
- Czy w ciągu ostatnich trzech miesięcy zaobserwowano jakieś inne zakłócenia? Jeżeli tak, to kiedy?
- W Mogadiszu nie wykryliśmy nic tak silnego w ostatnim czasie. Może pojawiały się mniejsze, pojedyncze zakłócanie, zbyt małe i krótkie, by wykryć.

Uzyskane odpowiedzi potwierdzały wstępne wnioski, ale Raver wolał jeszcze niczego nie przesądzać - na to było zdecydowanie za wcześnie. Resztę czasu w mesie spędził na odpoczynku.

Black Hawk był wprost uroczy, Felixa najbardziej jednak rozwaliło określenie „siły zbrojne Somalii”. Rządy w wielu państwach formowały się, upadały i odradzały na nowo, ale od kiedy Fox pamiętał, sytuację w Somalii zawsze określano jako stan zbliżony do anarchii. Poza odwieczną biedą, był to zdecydowanie jeden ze stałych elementów współczesnej historii regionu. Wreszcie przyszło im spotkać ludzi, których mieli chronić. Podał obu kobietom po kolei rękę, rzucając przy tym sucho „Felix”. Czuł się dość swobodnie, ale podczas misji nie miał ochoty na wygłupy czy inne popisy. Był jednak ciekawy, kim były te specjalistki, więc obserwował je dość uważnie, unikając jednak przy tym wlepiania wzroku. Wyglądały na zdenerwowane, nie chciał ich więc dodatkowo peszyć. Żadna nie przypominała Jane nawet w najmniejszym stopniu. Odruchowo wręcz spojrzał na Valerie, która kojarzyła mu się z Jane znacznie bardziej, zwłaszcza gdy w jej dziwnych oczach odbijał się ten zielony odcień, a niewielkie natężenie światła przyciemniało włosy, tak jak teraz. Wszystkie były jednak pewnie od Jane młodsze, chociaż w dobie implantów, określenie wieku kobiety mogło być dość trudnym zadaniem.

Felix momentalnie się poderwał, gdy helikopterem wstrząsnęło. A jednak będzie ostre zejście – przemknęło mu przez myśl. Spodziewał się tego, ale ilekroć znajdował się w takiej sytuacji, miał wrażenie, że role są nienaturalnie odwrócone, jako iż zazwyczaj to on nadawał ton starcia. Zaczął rozglądać się za odpowiednią pozycją, jak tylko znaleźli się na ziemi, jeszcze zanim Kane wydał swoje polecenia. Rozglądając się po okolicy, szczególną uwagę zwracał na odległości między poszczególnymi obiektami i ich wielkość. Z Kanem znali się nieźle, Felix wiedział więc, co robić. Mimo to, określenie „dach” w tym przypadku wydawało mu się zdecydowanym nadużyciem. Lepianki zapewne nie zapewniłyby żadnej ochrony, nie oferowały także przewagi wysokości. Skierował wzrok na skały. Cholera! Było ich za mało i znajdowały się za daleko, to znaczy, głównie na obrzeżach wioski, a Fox nie zdążyłby wtedy dobiec do samochodu przewodnika. Wreszcie dostrzegł jeden z nielicznych w okolicy, kamiennych budynków. Był dość wysoki, a płaski dach wyglądał na wystarczająco solidny, powinien się więc nadać. Rzucił się w stronę tej konstrukcji, biegnąc równym rytmem. Robił to tysiące razy – wdech, wydech, wdech, wydech, potem szybkie zajęcie pozycji, przygotowanie snajperki, ponowna regulacja oddechu i poszukiwanie celu. Felix nigdy nie mógł być pewien, ile strzałów będzie w stanie oddać z danej pozycji, więc ten pierwszy często był najbardziej kluczowy. W razie konieczności i ilekroć to możliwe, na pierwszy ogień zawsze szedł ważniak – ktoś, kto kierował grupą lub przynajmniej koordynował jej działania. Drudzy w kolejności byli inni strzelcy z bronią długodystansową, którzy zazwyczaj stanowili najbardziej bezpośrednie zagrożenie. Fox nie zamierzał jednak atakować bez potrzeby i w pełnym skupieniu czekał na rozwój wypadków oraz raporty reszty grupy.
 
Cybvep jest offline