Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2013, 14:22   #17
blazen
 
blazen's Avatar
 
Reputacja: 1 blazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodzeblazen jest na bardzo dobrej drodze
Pobudka nie należała do przyjemnych. Pamiętał chatę, słusznej postury staruchę i ulewny deszcz. Po pobudce nie zastał jednak żadnej z tych rzeczy. Pamiętał też sny. Choć nie należały do przyjemnych to daleko im było do okropieństw rzeczywistości. Niepokoiła jednak ich wyrazistość, zazwyczaj po przebudzeniu nie pamiętał o czym śnił i wolał żeby tak pozostało. Nie wiedział co to wszystko oznaczało, magia która tutaj działała od początku mu się nie podobała, ciągle miał nadzieję że okaże się ona neutralna, ale nadzieja ta zaczynała słabnąć. Pomyślał, że być może przydałoby się jakieś dodatkowe wsparcie. Złapał za swój topór i przyklęknął. Nie zwykł szeptać i tym razem też tego nie robił, nie sądził jednak by w danym momencie którykolwiek z jego towarzyszy miał podsłuchać jego modlitwę.

- Pani wojen i burz, Anahit. Pewnikiem siedzisz teraz na swym tronie, pijesz trunek z czaszki jakiegoś wroga, co moim zdaniem jest dosyć durne, bo przecież wszystko z takiej czaszki szybko się wylewa i zaśmiewasz się z głupoty swego kapłana, którego mały umysł nie jest w stanie zrozumieć co się stało – Bataar wziął głębszy oddech i westchnął – Jeśli jednak zechciałabyś ruszyć swój boski tyłek i zesłać na mnie jakieś oświecenie, co do tego co się stało zeszłej nocy, to byłoby miło.

Pomimo jednak jego żarliwej i szczerej modlitwy na kapłana nie spłynęła żadna wizja, toteż ten lekko się tylko uśmiechnął. Jego pani nie zwykła pomagać mu inaczej niż użyczając drobnej cząstki swej mocy by mógł leczyć i błogosławić tak więc nie spodziewał się żadnych spektakularnych efektów. Zawsze jednak starał się wznieść jakieś modły każdego dnia, by bogini wiedziała że on pozostaje jej wierny.

Na więcej kontaktu nie miał czasu, jako że Cathil zwróciła jego i pozostałych kompanów uwagę na fakt, iż zostali pozbawieni wozu oraz jednego kompana. Naturalnie logicznym wydawało się, że to krasnolud, gdyż to on właśnie był brakującym kompanem, pozbawił ich wozu jak i swego towarzystwa. Łowczyni szybko zdecydowała, iż zamierza go gonić i po wymianie kilku słów z Neną ruszyła nie czekając na decyzję reszty.

- Nie podoba mi się pomysł podziału grupy, Cathil zaś nie dała nam chyba specjalnego wyboru, proponuję byśmy ruszyli za nią – odpowiedział na pytanie druidki Bataar po czym zajął się zbieraniem wszystkiego ekwipunku który leżał na ziemi.

Pozostali także przychylili się do tego pomysłu, toteż po chwili cała grupa ruszyła za oddalającą się tropicelką. Prowadzeni przez Cathil szli ciągle na wschód. Barbarzyńca dawno już zgubił trop, ta jednak pewnie podążała naprzód, toteż nie pozostało mu nic innego niż zaufać jej doświadczeniu.

Kiedy południe zaczęło zbliżać się ku końcowi na trasie drużyny objawił się kolejny problem. Niziołek, choć do tej pory dzielnie dotrzymywał im kroku zaczął tracić oddech.
- Ufff, nie moglibyśmy, ufff, na chwilę przystanąć? - zapytał zasapany Orin

Nena przystanęła rozglądając się za przyjacielem.

- Musimy zwolnić - stwierdziła. - Inaczej rozdzielimy grupę.
- Albo właśnie, chociaż... ufff... zwolnić... huh?

Kapłan nie widział żadnej słabości w jego propozycji. Bliższy był raczej do podziwu, Orin na swoich krótkich nogach nie zostawał z tyłu przez wiele godzin. Tak więc choć jego propozycja była ze wszech miar rozsądna, to jednak barbarzyńca nie chciał przerywać pościgu.

- Jeśli pozwolicie. Widzę dwa wyjścia z tej sytuacji, które nie będą wymagały specjalnie ani postoju, ani nie wymuszą nawet zmiany tempa - kapłan mówiąc podchodził do nizołka - Mogę Orinie poprosić Anahit by zesłała na ciebie swe błogosławieństwo i dodała ci sił, choć obawiam się iż to nie pomoże na więcej niż godzinę, chyba że moja pani jest akurat w wyśmienitym humorze bądź też szczególnie kocha niziołki, o czym ja przyznam ja nie mam pojęcia.- Wzruszył ramionami dając znać, iż jest w to jak najbardziej w stanie uwierzyć - Druga opcja jest taka, iż cię poniosę. Wydaje mi się lepsza, chętnie to zrobię jeśli nie masz nic przeciwko?

Barbarzyńca postarał się zaakcentować lekko słowo “chętnie” mając nadzieję, iż czułe ucho barda wychwyci to i zrozumie, że Bataarowi chodzi o coś więcej niż tylko o nie zawracanie głowy jego bogini.

- Ja... ufff... nie... - Orin pokręcił głową zaskoczony ofiarnością kapłana - Nie żartujcież sobie, po prostu potrzebuję chwili ufff... na złapanie tchu, nadążę, dam radę ufff... - wykrztusił z siebie opierając dłonie na kolanach po czym sapnął cicho: - Chyba...

Łowczyni nie zamierzała jednak czekać ani chwili. Zasugerowała im postój i odpoczynek, sama zaś ruszyła dalej w pościg. Bataarowi nie podobało się, iż grupa coraz bardziej się rozdziela. Jednakże pozostający z tyłu wydawali się być w bezpieczniejszym położeniu. Cathil niewątpliwie potrafiła sobie radzić, jednak nawet najlepszym potrzeba czasem pomocnej ręki.

- Ide z nią - powiedział wskazując łowczynię.
Ruszył za oddalająca się biegiem, by po chwili niemalże się z nią zrównać. Nie chciał przeszkadzać jej w tropieniu, więc ani się nie odzywał, ani nie starał się iść równo z Cathil.

Reszta ich podróży odbyła się w milczeniu, jednakże nie przeszkadzało to Bataarowi. Miał kilka spraw do przemyślenia. O dziwne sny nie chciał pytać łowczyni, wierzył że inni członkowie drużyny będą mieli na ich temat więcej do powiedzenia. Zastanawiał się także co robić jeśli będą musieli stoczyć walkę z krasnoludem. Gzargh wydawał się być zaprawiony w bojach i niewątpliwie miał doświadczenie w walce z wyższymi od siebie przeciwnikami. Co więcej Bataar nie miał jeszcze okazji walczyć u boku Cathil i choć ta była niewątpliwie świetną tropicielką, to nie wiedział czy w walce jako sojusznik nie okaże się zbyt chaotyczna by być przydatna.

To wszystko skierowało jego myśli ku biegnącej przed nim łowczyni. Kapłan musiał przyznać, że czuł wobec niej podziw. Była w stanie biec i jednocześnie tropić, tak jakby była to najzwyklejsza czynność na świecie. Jednakże nie tylko jej umiejętności zwróciły uwagę Bataara. Biegnąc za nią miał świetną okazję podziwiać jej ciało, a zdecydowanie było na co popatrzeć. Ścięgna rysujące się pod skórą i wyraźnie pracujące mięśnie zdecydowanie pokazywały, że jest twarda. Nie wyglądała jednak jak typowa kobieta z jego klanu, brakowało jej kilkunastu centymetrów i z kilkudziesięciu kilogramów. Pomimo swej siły była zwinna i giętka.

Zaczęło się już ściemniać gdy dotarli do brzegu rzeki i ujrzeli oddalającego się krasnoluda. Cathil błyskawicznie podjęła decyzję. Bataar prawdopodobnie nie zdążyłby jej powstrzymać nawet jeśli by chciał. A nie chciał. Gdy łowczyni wystrzeliła kapłan wyszeptał.

- Bogini, spraw by ta strzała przyniosła śmierć.
 
blazen jest offline