Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 18:32   #6
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Czy to możliwe, że Magnus już go dopadł? Na środku morza? W tym bezkresie wód? Takie właśnie myśli przebiegały Urlichowi przez głowę, gdy sztormowy wiatr rozrywał żagle, a pieniące się fale podrzucały statkiem, jak dziecko zabawką.

Młodzieniec ocknął się. Leżał na czymś twardym i nieprzyjemnym, a do tego wszystkiego mokrym. W głowie czół pulsujący ból, tak samo w plecach. Co się... Pomyślał Urlich podnosząc się z kamienistego posłania na jakim mu było się znaleźć. Gdzie ja do cholery jestem?! Wykrzyczał sobie w myślach nadal zamroczony, ale momentalnie chwycił się za głowę, w której zatętnił ból. Upadł nieprzytomny.

Człowiek ocknął się, gdyż ktoś lub coś drapało go zawzięcie po torsie. Otworzył oczy i ujrzał swego brata Wolfganga, który od nie wiadomo jak dawna był zmieniony w łasicę.

Wolfgang

Wstał, a dokładniej zmienił pozycję na półleżącą. Już trzeźwiej niż poprzednio rozejrzał się do o koła. Jego oczom ukazały się dryfujące jeszcze szczątki statku, powyrzucane przez morze ciała, które teraz w przeróżnych pozach czekały na godny pochówek, ale czy go doznają to już miał wielkie wątpliwości, przynajmniej z jego strony. Gdy tak patrzył nagle sobie przypomniał coś ważnego. Gdzie był jego tubus?! Szybko zaczął przeglądać zakamarki przemoczonego podróżnego stroju.

Szata w którą jest ubrany Urlich.

Na szczęście obawy się szybko rozwiały, jak tylko wydobył zaplątany w płaszcz skórzany przedmiot, w którym jak wiedział tylko on i jego brat, trzyma to co zdążył ukraść swemu niedoszłemu katowi. Były to zwoje z czarnoksięskimi zaklęciami. Wiedział, że dzięki nim zdobędzie siły by wreszcie się z tym chędożonym Magnusem rozprawić.

Tubus:

Szybko rozejrzał się do o koła, czy aby ktoś z ocalałych nie widzi jego cennego pakunku i jednym ruchem schował go za pazuchę mokrego płaszcza. Wstał, a Wolfgang wdrapał mu się na ramię. On sam założył na głowę kaptur z którego co chwilę skapywała kropla morskiej wody. Chciał chodź trochę ukryć swą twarz, a zwłaszcza jej lewą stronę, gdzie to nie miał ucha.

Wiedział, że nie może nikomu ujawnić swojej prawdziwej tożsamości, gdyż to by oznaczało niechybną śmierć. Kiedy przypatrywał się temu co wyrzuciło już morze spostrzegł, że ten zwany niedźwiedziem upadł na kolana i zaczął drzeć się w niebo głosy do swojego chędożonego bożka. Urlich nigdy nie był religijny i nie rozumiał ludzi i innych ras czasu wierzą w te brednie, bo w końcu gdyby bogowie naprawdę istnieli to, czy by nie sprawili by, że wszyscy byli by szczęśliwi?
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 28-04-2013 o 18:35.
Zormar jest offline