Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 22:31   #9
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Delikatny ruch dłonią po szorstkim kamieniu nadbrzeżnym, który fale wyszlifowały uderzając w niego latami, dał mu do zrozumienia, że żyje. Drobinki piasku piłowały pod paznokciami, kuły między palcami, drapały skórę pomiędzy włosami. Uniósł z ogromnym trudem głowę do góry. Huk jaki wewnątrz niej panował rozsadzał uszy i przyprawiał o mdłości. Resztkami sił obrócił się na plecy i przed oczami zamajaczył mu rozmyty obraz nieba. Wciąż granatowego, pełnego gęstych i ciężki chmur sunących jednolitym tempem gdzieś przed siebie. Po woli odzyskiwał zmysły i czucie. Nozdrza rozrywał mu słonawy smród morza, a kolana doskwierały piekącym bólem. Spojrzał w dół, spodnie były poszarpane i starte, podobnie jak skóra skryta pod nimi. Musiał się na nich kawałek przeczołgać zanim stracił przytomność. A przynajmniej tak mu się wydawało. Sztorm wszystko co miało miejsce tak jeszcze nie dawno, majaczyło tylko gdzieś w pamięci niczym odległy sen. Nie mógł sobie przypomnieć niczego więcej, choć z całych sił się starał.

Spróbował się podnieść, zmiana pozycji okupiona została jednak falą bólu, który wybuchł w jego głowie niczym kująca szpila w nią wbita i promieniując rozszedł się po całym ciele. Zacisnął zęby z całych sił, a mięśnie spięte w amoku wygięły jego ciało w łuk. Z ust wydarł mu się stłumiony krzyk, a w uszach na nowo zadźwięczał tak znienawidzony przeze niego huk. Odczekał chwilę, a może i parę godzin, łapiąc ciężko powietrze do wymęczonych już i tak dość płuc, aż w końcu ból przeminął.

Po woli zaczęły docierać do niego dźwięki otaczającego go świata, dźwięki morskich fal, wciąż wzburzonych i uderzających zaciekle o brzeg, niczym szpony śmierci, które rozgoryczone nie mogły sobie wybaczyć iż komuś udało im się wymknąć, a teraz próbowały pochwycić go na nowo by móc rozszarpać w morskiej toni. Pisk i skrzek mew mieszał się w tej przedziwnej kakofonii, w której skład oprócz wspomnianych wcześniej fal wchodziły jeszcze jakieś nie zrozumiałe krzyki i szloch. Rozejrzał się na boki, ujrzał skalisty brzeg pokryty odłamkami drewna, fragmentami szmat z masztów, lin i kawałków skrzyń oraz beczek. Gdy wzrok przestał odmawiać w pełni posłuszeństwa zrozumiał, że niektóre z obiektów wziętych przeze niego wcześniej za strzępy i odłamki statku, były w rzeczywistości martwymi ludzkimi korpusami.

Tym razem spróbował podnieść się po woli. Ból pojawił się znów, lecz już nie tak gwałtownie. Resztkami sił powstrzymał chęć zwymiotowania i przyjrzał się dokładniej miejscu w którym się znajdował. Dalej za wybrzeżem dostrzegł ogromny las, ciągnący się gdzieś w głąb lądu. Był na wyspie, czy może na jednym z nadbrzeżnych fiordów. Nie był w stanie tego określić. Tak samo jak tego kim był. Dotarło to do niego bardzo szybko. Rękoma dotknął swojej twarzy, czuł szorstki zarost, podłużny haczykowaty nos. Na twarz opadały mu kosmyki włosów, mokrych i poplątanych, pełnych piachu. Ręce w końcu po prawej stronie głowy natrafiły na coś dziwnego, tam włosy również były mokre, z tą różnicą że biło z tego miejsca ciepło i przy każdym dotknięciu go czuł szczypiący ból. Spojrzał na dłonie, znajdowała się na nich purpurowa ciecz o metalicznym zapachu. Jego krew. Prawdopodobnie podczas sztormu coś uderzyło go w głowę, może jakaś skrzynia lub kawałek innego śmiecia, którego pełno było w falach.

Spojrzał jeszcze raz przed siebie, potem na obie strony linii brzegowej. Podniósł się z kolan i w końcu stanął na nogach. Żył i ocalał, a przynajmniej ocalało jego ciało.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 29-04-2013 o 00:26.
Tasselhof jest offline