Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2013, 13:50   #5
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Mężczyzna imieniem Klaus skinieniem głowy zgodził się z kobietą, ignorując jednocześnie nutę ironii zawartą w głosie kapitana. Treser skupił swą uwagę ponownie na śledztwie, wiedział, że szczegółowych informacji dowie się od krewnej ofiary, kapitanowi zadał więc jedno pytanie:
- Kiedy zaginął syn pani Hermenegildy?
- Niedawno, cztery dni temu jeśli mnie pamięć nie myli - odpowiedział kapitan, marszcząc czoło, jakby próbował sobie przypomnieć coś więcej. - Przynajmniej wtedy kobieta to zgłosiła.
Klaus pokiwał w milczeniu głową. Spojrzeniem obrzucił pozostałe osoby znajdujące się w pomieszczeniu, dłuższą chwilę poświęcając kobiecie, która dysponowała najwyraźniej większą wiedzą niż reszta. Po chwili w której analizował słowa kapitana zapytał jeszcze:
- Kim jest pan Almos ?

***

Gdy pozostali zaczęli się schodzić, przy furcie stał już szczupły, smagły mężczyzna o czarnych włosach, averską modą splecionych w długi warkocz. Pierwsze spojrzenie na jeździecki strój – był odziany w skóry od stóp do głów – i na koraliki wplątane w ten smolisty warkocz – starczyło by stwierdzić, że to Jeździec Równin. Koczownik, stepowy duch. Dzikus dla niektórych. Czarny łeb zwieńczała tradycyjna, skórzano-futrzana czapa. Pod nią - twarz ogorzała od słońca, pociągła, wysmagana wiatrem. Sprawiała, że ciężko było określić jego wiek – mógł mieć równie dobrze dwadzieścia pięć lub czterdzieści lat. U pasa zwisała mu szabla, u biodra kołczan i łuk. W opuszczonej dłoni wygasła już fajka. Stał tak oparty o mur, mrużąc mocno oczy, trudno powiedzieć czy czuwał czy drzemał. I czy w ogóle był tu z jakiegoś powodu, czy może stał tu, w cieniu muru przypadkiem, kaprysem nomady, bo cały świat był jego królestwem. Sporo jemu podobnych przybyło na wiosenny spęd bydła. Stanowili tu w Averheim, można powiedzieć, element krajobrazu. Większość jednak wyjechała już w step.

Dopiero gdy zaproszono ich do środka koczownik ruszył za innymi, a żołnierz już widać z nim mówił, bo wpuścił go bez przeszkód. U kapitana nomada stanął pod ścianą i – wciąż mrużąc oczy, choć nie było tu słońca – przysłuchiwał się, póki nie padły pytania o zaginionych oraz jego imię. Wtedy przemówił bardzo powoli, nieco kulejącym reikspielem z wyraźnym averskim akcentem:

- Jestem Almos z klanu Ramocsa – skinął niemal niezauważalnie głową, uchylił jednym palcem czapę – syn Lajosa oraz Lenke z klanu Egyed. Dwie noce temu w tym przeklętym mieście zaginął mój szesnastoletni kuzyn, z którym przyjechałem na spęd bydła, Miklos, syn Botara, starszego klanu. Zwiodły go podstępne pokusy tego gniazda żmij, ale to moja wina, bo jako starszy krewny go nie upilnowałem. Miał ze sobą pieniądze ze sprzedaży trzydziestu dwóch wołów barona Gezy Taksony. Przynajmniej połowę zdążył przegrać w kości i wydać na ladacznice, ale i tak zostałoby kilka koron. Wiem, że nie wyjechał z miasta, bo jego koń wciąż stoi w stajni z moim a jeśli ktoś z Jeźdźców Równin spotka go na stepie ma mi dać znać. Miklosa ostatni raz widziano jak wychodził w środku nocy z „Czystej Świni”. Ludzie z którymi tam rozmawiałem wyśmiewali się z mojego kuzyna i chwalili się ile pieniędzy wygrali od niego. Nie podobali mi się ci ludzie. Lekce sobie mnie ważyli. Jestem pewny, że nie powiedzieli wszystkiego. Trzeba by pogadać z nimi inaczej – Almos położył znacząco dłoń na szabli.

Chwilę myślał przyglądając się dwóm kobietom.

- To będzie sprawa dla mężczyzn – oznajmił. - Z całym szacunkiem, śliczne panie nie powinny włóczyć się z nami po śmierdzących zaułkach. Jeśli chcą pomóc mogą pomówić z matką chłopca z doków.
 
Bounty jest offline