Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2013, 10:58   #7
IglicaV
 
IglicaV's Avatar
 
Reputacja: 1 IglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputacjęIglicaV ma wspaniałą reputację
Dużo się działo przez ostatnie dni. Tauermann bynajmniej nie był z tego powodu szczęśliwy. Wlał w siebie kolejny kufel piwa podany mu przez oberżystę i zaczął nucić melodię, którą usłyszał kiedyś od ojca.
-Ciężki dzień, co?- rzucił karczmarz, dosiadając się do strażnika. Większość pijaczków usunęła się już z budynku, aby odespać zabawę w rynsztoku, więc Wolsch też pozwolił sobie na odpoczynek.
-Ta cała sprawa z zaginięciami...mam złe przeczucia-
Gregor skinął głową. Jego przyjaciel z pewnością podzielał jego zaniepokojenie. Im więcej przestępców, tym ciężej jest utrzymać interesy w jakimkolwiek szyku. Ludzie zaczynają się wtedy bać wychodzenia nocami, gdy każda wieczorna popijawa może okazać się ostatnią.
-Mamy za mało strażników. Nie chcę nawet myśleć o tym, co z tego wszystkiego wyniknie. Bądź ostrożny. Nie chciałbym stracić miejsca, w którym podają mi darmowe piwo.- Powiedział, poprawiając rękaw munduru, który zaczepił o wystający gwóźdź. -Można tylko składać modły o to, aby nadszedł pomyślniejszy czas. I że się nie wykruszymy.
Strażnik odstawił kufel. Niedługo czekało go spotkanie z kapitanem. A także, grupą oberwańców, która będzie uczestniczyła w śledztwie. Nie podobało mu się to. Z pewnością będą hałaśliwymi kamieniami u nogi, gubiącymi się w mieście. Gregor wstał od stolika i ruszył do wyjścia.
Po chwili wędrówki po mieście, doszedł do swojego domu. Wsunął stary klucz i pchnął mocno skrzypiące drzwi. Usiadł na łóżku, wydobywając spod niego kilka świec. Wyciągnął jedną z nich i zapalił. Przechylił ją nad taboretem, pozwalając woskowi kapać. Po chwili, umieścił na nim świecę. Kolejna ofiara dla bogini, która dawała mu nadzieję.


***

Teraz stał, przysłuchując się rozmowie. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, aby za przestępcami uganiała się banda zebranych z ulicy osób, ale jednak do tego doszło. Tauermann nie lubił pracować w grupie. Grupy przyciągały uwagę. A ta z pewnością była wyjątkową, barwną zbieraniną, której każdy będzie się przyglądał z wytrzeszczonymi oczyma. Ale jeśli to miało rozwiązać sprawę zaginięć, to niech i tak będzie. Mimo chęci pomocy przy tej zagadkowej sprawie, wolał się nie odzywać. Stał z boku, a nikt nie zwracał uwagi na ciemnowłosego mężczyznę w wytartym mundurze. Po rozmowach z kapitanem i podzieleniu się domysłami, Gregor po raz kolejny zadumał się. Te kilka osób sprawiało wrażenie całkiem szybko myślących. Znali miasto, trochę szczegółów na temat zaginięć, lecz szybko zadawali celne i trafne pytania. Stary strażnik nie potrafił więc powstrzymać uśmiechu, a rzadko uśmiechał się przez ostatnie kilka lat. Może uda się to rozwiązać? To byłby ogromny sukces i dowód na to, że sprawiedliwość potrafi uderzyć nawet z niespodziewanej strony. Zaiste, łaska bogini była wielka.

Gregor spojrzał jeszcze raz, przyglądając się po kolei każdej z postaci. Był kapitan straży, dumny, doświadczony weteran wojenny. Irmina posłużyła za źródło wiadomości na temat Hazelhoffa. Z pewnością była gorliwa i pełna młodzieńczego zapału, Gregor nie mógł zaprzeczyć. Drugą kobietą w tej grupie była Hanna. Wyglądała jak zwykła, podekscytowana służka, ale Tauermann sądził, że nie chciałaby być piątym kołem u wozu.
Rigel, ze świeżymi jeszcze śladami po kajdanach, lecz dbający o swoje uzbrojenie. Strażnik sądził, że każdy powinien dbać o to, co może uratować mu życie. Ręka odruchowo spoczęła na siekierce, upchniętej za rzemienny pas.
Następny był Almos, o egzotycznym wyglądzie i sposobie poruszania się tak odmiennym od tego obserwowanego w mieście. Widać było po nim lata spędzone na stepie i to, że miasto nigdy nie będzie jego prawdziwym domem.
I Klaus. Gdyby Tauermann zobaczył go nocą, wędrującego po ulicach miasta, z pewnością miałby go na oku. Opanowany, kalkulujący, tak bardzo podobny do strażnika. Widać było po nim ciężką przeszłość, Gregor nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
Nietypowa kompania, do nietypowego zlecenia. Kto z nich robił to dla pieniędzy? Nikt z obecnych (oprócz byłego więźnia) nie sprawiał wrażenia, że nagroda szczególnie ich podnieca.

Strażnik zamyślił się. Może to znak od bogini? Może świece zapalane w mroku jako ofiara odniosły jakiś skutek? Z pewnością dowie się tego w najbliższym czasie. Przygładził swoje czarne wąsy. Wzrok trochę mu złagodniał, lecz dalej było widać trudy dnia codziennego, doświadczenia i upiorów przeszłości, które nawiedzały go o wiele zbyt często i o wiele zbyt często próbował pozbyć się ich, za pomocą kolejnych kufli piwa. Mundur, znoszony i wytarty, lecz schludny i regularnie cerowany, nosił na sobie ślad ciężkiej pracy w mieście. U boku zwisała siekiera, trochę wyszczerbiona, lecz wierna broń. Strażnik poczuł się ostatnim członkiem grupy, a nie tylko obserwatorem. Mimo to, dalej trzymał się z boku, nie wyrażając swojej opinii. Na niego przyjdzie jeszcze pora, gdy przyzwyczai się do nowej sytuacji i zdusi w sobie zalążek podekscytowania, tak niewłaściwy w tej sytuacji.
 
__________________
Meet me in outer space.
IglicaV jest offline