Garag zamyślił się słuchając burmistrza. Wspominał początki swych kapłańskich czasów, gdy udowadniał swą wartość w pierwszych prawdziwych walkach. Miał już nieprzyjemność spotykać się z chodzącymi kultystami, truposzami, szkieletami, ghulami...opowieści o mrocznych wrotach, wypluwających z siebie wszelakiej maści monstra, nie napawała go zbytnim lękiem. W końcu otrząsnął go ze wspomnień głos jego towarzyszki. Nie czekając dłużej, położył na stole swój ciężki, kapłański młot, a potem przemówił, niskim, głębokim głosem. Jak to na rasowego krasnoluda przystało.
-Jako kapłan służę tam gdzie moja wiara jest potrzebna. Jeśli zamczysko potrzebuje boskiej interwencji Teraliona, boskiej potęgi podziemnego płomienia, to ją otrzyma. Ręczę za to swoim życiem.
W głosie krasnoluda słychać było pełną powagę. Towarzysze znali go z jego oddania wierze, tak jak i drużynie. Wiedzieli, że nie zostawi ich gdy będą go potrzebować. Wesprze leczniczymi mocami, boskim wzmocnieniem, rozświetli drogę w ciemności lub zwyczajnie, postawi ich na nogi swoim potężnym głosem. Każdy kto z nim szedł czuł się naprawdę bezpiecznie, nawet jeśli sytuacja temu zupełnie nie sprzyjała.
__________________ "Miłość której najbardziej potrzebujesz to Twoja własna do siebie samego"
Ostatnio edytowane przez JPCannon : 03-05-2013 o 18:07.
|