Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2013, 15:01   #6
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Na spotkanie z profesorem Zweinsteinem przybył niemal na czas. Niemal, bo spóźnił się parę chwil, chociaż chyba nie był ostatni. Nie był tym zażenowany miał bowiem powód by się spóźnić - nauki w Kolegium wymagały poświęcenia niewyobrażalnie wielkiej ilości czasu.

Pomyślne zakończenie sprawy z demonem, jak i oskarżonym o herezję łowcy czarownic sprawiło, że Wolmar wyglądał o wiele pewniej, niż wcześniej. Ci, co znali go przed przybyciem do miasta Wilka mogli dostrzec zmianę. Kiedyś zwykle przygarbiony, ze wzrokiem wbitym w ziemię, jakby obawiając się zwrócić na siebie uwagę, teraz wyprostowany i patrzący hardo przed siebie. Jakby ktoś zdjął mu ciężar z barków...

Tak też było w istocie - wieczna obawa o przepełniające ciało moce, za które zabobonny lud chętnie widziałby go na stosie, zniknęła bez śladu wraz z glejtem przekazanym przez Bursztynowe Kolegium. Moc tego dokumentu miała sprawić, że bez obaw będzie mógł rozwijać swoje umiejętności, ze szczególnym uwzględnieniem tych pozwalających kontrolować Wiatry Magii. "Wstęgi i prądy", jak je kiedyś nazywał. Zdumiewające, jak wielce zmieniło się jego postrzeganie "tych" rzeczy w czasie krótkiego wszak okresu nauki u Neubachtena. Albo nauka czytania i pisania. Któż by pomyślał, że można cokolwiek zrozumieć z tych wszystkich znaczków i robaczków, co je skrybowie mozolnie smarują na pergaminie? A tu proszę - nikt już nie wyśmieje jego koślawego "X" stawianego zamiast podpisu... Nie, nie - wciąż niepewnie, ale coraz sprawniej spod trzymanego w dłoni pióra wychodził "Wolmar Klein". A kiedyś - "Magister Wolmar Klein"...

Przestał śnić o przyszłej potędze i wrócił duchem do sali, w której przyjął ich Zweinstein. Przez chwilę trawił w myślach informacje przekazane przez uczonego - Dieter Klemperer mógł być kolejnym ważnym ogniwem w jego edukacji, jednak to inna, być może błaha sprawa zwróciła jego uwagę.
- Sztylet został sprowadzony do Altdorfu przez jednego z naszych rywali... nie można dopuścić, aby trafił w ręce niepowołanych ludzi... - zacytował fragment notatki nieznanego urlykanina.
- Czy to nie oznacza, że ów bezimienny kapłan był takim samym heretykiem, jak niesławny Leibnitz? - spytał zgromadzonych. - Wszyscy wiedzą, że wyznawcy bogów Chaosu zwalczają siebie nawzajem - stąd klecha nazwał go "rywalem"... - dodał.

Jedna rzecz nie zmieniła się w charakterze guślarza - niechęć do kapłanów wszelkiej maści. I raczej nie można powiedzieć, że herezja w wykonaniu arcykapłana kultu Urlyka zachwiała jego przekonaniem, że "kapłańska zaraza" to banda szubrawców, po których nie można spodziewać się niczego dobrego.

- Właśnie - w jaki sposób dotrzemy do Altdorfu? - powtórzył pytanie Gotfryda.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline