Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2013, 18:10   #10
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Sanches, Petrenko, Stevenson

Cała trójka wyznaczonych do przejścia przez właz techniczny wbiła się w swoje MODLISZKI, jak pospolicie załoganci korporacji OCTOPUS nazywali skafandry przystosowane do „wycieczek” w kosmos.

Były to lekkie i dość wygodne urządzenia posiadające kilka przydatnych w próżni gadżetów. W pełni doładowany skafander pozwalał bezpiecznie przebywać w kosmicznej pustce do 12 godzin zapewniając odpowiedni poziom tlenu, utrzymując ciepłotę ciała, łączność i pozycjonując użytkownika. Podłączony do personalnego WKP hełm rzucał na szybę odczyty dotyczące takich rzeczy jak funkcje życiowe organizmu, najbliższe zagrożenia czy obiekty. Skafander miał silniki korekcyjne odpalane baterią pozwalające na „skoki” w próżni, magnetyczne rękawice i stopy – pozwalające na przyczepianie się do metalowych powłok – zazwyczaj kadłubów okrętów. MODLISZKI miały także linki, którymi pracujący człowiek mógł przypiąć się dla bezpieczeństwa do powierzchni kadłuba lub innego człowieka.
Prawe ramię skafandra było nieco większe i zawierało charakterystyczną rękawicę naprawczą – uniwersalny multitool zawierający: spawarko – przecinarkę plazmową oraz wymienne – wysuwane końcówki pozwalające na wkręcanie śrub i tym podobnych elementów.

Po sprawdzeniu stanu technicznego MODLISZKI i upewnieniu się, że wszystkie systemy skafandra ochronnego działają, jak należy, ekipa ruszyła do małego pomieszczenia przy włazie technicznym.
W kwadratowej „komorze”, jak załoganci nazywali pomieszczenie, rozpoczęła się procedura wyjścia poza statek.

- Drzwi zewnętrzne zamknięte – usłyszeli głos kapitana Trampa, którego obowiązkiem było przeprowadzić procedurę. – Załoganci. Proszę zaczepić linki bezpieczeństwa do gniazd kotwicznych.

Wykonali polecenie sprawnie, jak wiele razy wcześniej.

- Sprawdzenie systemów bezpieczeństwa skafandrów. Sanches, czy wszystko w porządku?
- W porządku – potwierdził Oscar.
- Petrenko. Wszystko sprawne?
- Nie narzekam – zażartował Rosjanin dodając jednak szybko – W porządku.
- Stevenson, wszystko w porządku.
- Tak. – Melisa potwierdziła.
- Kontynuujemy procedurę – urzędniczym tonem powiedział Tramp. – Rozpoczynamy otworzenie włazu technicznego. Sanches i Petrenko – zwolnijcie blokady bezpieczeństwa.

Wskazani ludzie przeciągnęli dźwignie obok siebie odblokowując możliwość otworzenia włazu przez kapitana z poziomu sterówki.

- Otwieramy właz. Trzy, dwa, jeden.

Czerwień świateł zgrała się z sykiem uchodzącego w próżnię powietrza. Nad głowami trójki załogantów otworzyła się czarna dziura. Odczekali chwilę, nim wyrównały się ciśnienia i skafandry poinformowały ich o warunkach zewnętrznych włączając ogrzewanie wewnętrzne i systemy podtrzymywania życia.

- Petrenko – usłyszeli głos Trampa w hełmie. – Wychodzisz pierwszy.
Rosjanin oderwał się od podłogi i uniósł w stronę wyjścia. Po chwili znalazł się na kadłubie SPACE DRAGONA II. Tuż obok ich statku, niczym czarny lewiatan, unosił się potężny, czarny kadłub HARVESTERA. Wrak był co najmniej dziesięciokrotnie większy od niewielkiej jednostki badawczej, jaką był DRRAGON. Czarny, zimny, pokryty kryształami lodu korpus sprawiał naprawdę przerażające wrażenie. Oddziaływał na zmysły nawet tak twardej osoby, jaką był Petrenko.

- Sanches i Stevenson. Ruszajcie.

Po chwili wskazani załoganci znaleźli się na kadłubie macierzystej jednostki i mogli podziwiać upiorny ogrom kolosa.

Z miejsca, w którym stali do potężnej wyrwy w kadłubie Harvestera mieli około pięćdziesięciu metrów.

- Ruszajcie w formacji klina – usłyszeli rozkaz Trampa. – Petrenko na szpicy.
Odpalili silniki skokowe MODLISZEK i poszybowali w stronę wraku.

- Zameldujcie, jak wejdziecie do środka – usłyszeli jeszcze głos Trampa.

A potem trzy małe, ludzkie punkciki zbliżyły się do potężnego rozdarcia w poszyciu kosmicznego statku.



NICOLAYEVA, "ZWARCIE", LUVEZZI

Cała trójka nałożyła nieco lżejsze skafandry próżniowe i skierowała swoje kroki do komory dokującej, gdzie SPACE DRAGONA II i SCS HARVESTERA spiął, niczym pępowina, kołnierz cumowniczy. Stali cierpliwie oczekując na zakończenie procedury dekompresji, kiedy specjalne kryzy i śluzy otwierały się i zamykały na przemian, otwierając im wejście na pokład SCS HARVESTERA.

Trwało to kilka minut dłużących się w nieskończoność, ale w końcu mogli ruszyć w stronę drugiego okrętu.

- Zwarcie – głos Trampa słyszalny w ich hełmach był dość niewyraźny, coś zakłócało odbiór. – Śluza na Haresterze nie działa, jak można było się spodziewać. Użyjcie zwolnienia mechanicznego.

Nic wielkiego. Kolejna standardowa procedura polegająca na otworzeniu specjalnych panelów awaryjnych i odbezpieczenia mechanizmu wejście – wyjście.

Po chwili stali już na drugiej stronie kołnierza cumowniczego, przed czarnymi, pokrytymi topniejącym lodem drzwiami śluzy cumowniczej SCS HARVESTERA. Zabrali się do pracy, korzystając z narzędzi noszonych przy skafandrach. Po chwili mechanizmy zabezpieczeń zostały sforsowane i – po pociągnięciu dźwigni zabezpieczających – śluza wejściowa została rozwarta.

- Wejdźcie do środka i zamknijcie ją za sobą – słyszeli Trampa koordynującego działania ekip ratowniczych. – Druga grupa właśnie zbliża się do wyłomu.

Kiedy znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu doku cumowniczego na Harvesterze zamknęli za sobą właz śluzy. Snopy reflektorów na ich hełmach przecięły ciemność panującą na pokładzie drugiego statku kosmicznego.


SHROD


Po drodze zabrał tylko swoje rękawice naprawcze i zestaw naprawczy OCTA. Bez nich w zasadzie niewiele mógł zrobić. Na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że mają przebicie kadłuba, nałożył skafander ochronny i udał do królestwa Simona Terrparillo – pierwszego mechanika. Maszynowni.

Niski, brudy i zarośnięty Włoch czekał na niego przy wejściu do maszynowni.

- Mamy, puttana , problem. Kawałek jakiegoś żelastwa przerżnął nam się do środka. Dobrze, że masz na sobie to merda – spojrzał na skafander. – Ja idę po swój, a ty w tym czasie zobacz, jak mocno ten fallo superato naszego drago. Comprendere?

Rozumiał, bo przez ten czas, nauczył się że włoskie słowa są niczym więcej, niż przekleństwami. Pokiwał więc głową i odczekał, aż Terrparillo opuści strefę zagrożenia. Potem otworzył drzwi do maszynowni i wszedł do zadymionego, ciemnego pomieszczenia.

Światła w maszynowni migotały rzucając niespokojne cienie. Shrod szedł ostrożnie rozglądając się wokół. I wtedy to ujrzał. Wielki kawałek metalu przebijający kadłub SPACE DRAGONA II. Szpikulec, wielkości dorosłego człowieka, zrobiony z najtwardszych znanych ludzkości metali, przeszedł przez bok Smoka i dokonał sporo zniszczeń w maszynowni.

- Kapitanie Tramp - zakomunikował do przełożonego SPACE DRAGONA II – Oberwaliśmy fragmentem HARVESTERA. Drugi silnik wygląda na nietknięty, ale silnik manewrowy ma przebitą osłonę rdzenia. Wygląda to dość poważnie.

I było poważne. Bez silnika manewrowego mieli małą szansę na przejście przez asteroidy bez ogromnego ryzyka.

- A jak systemy chłodzące?
- Zaraz sprawdzę – odpowiedział Shrod i ruszył na rozpoznanie.


KERENSKY


Kiedy ekipy ratownicze przygotowywały się do wejścia na pokład HARVESTERA on sam udał się do sterówki, gdzie zastał Trampa i O”Donella.
Pierwszy pilot miał bladą twarz i nieco nieobecne spojrzenie. Widać było, że mocno przeżył skomplikowane manewry przez kosmiczne śmieci otaczające SCS HARVESTERA.

Z miejsca, w którym się znalazł, przez bulaj widział ogromną konstrukcję SCS HARVESTER, przy której ich SPACE DRAGON II wyglądał jak maluszek.

- Robi wrażenie, co? – zapytał O’Donell nadal trzęsącym się głosem.

Kerensky pokiwał głową na znak zgody. Mimo, że widział już dużo większe jednostki od SCS HARVESTERA to jednak zniszczony statek kosmiczny, którego odnaleźli, robił na nim jakieś dziwne wrażenie.

Bennet zajął miejsce w fotelu i podpiął się pod systemy SI Space Dragona II. Prze chwilę przygląda się wyświetlanym rzędom cyferek, znaków i liczb.

- Dziwne zakłócenia – zauważył to od razu. – Jakaś anomalia magnetyczna. Silna.
- Wyciek z silników SCS HARVESTER? – zasugerował O’Donell.
- Możliwe. – zgodził się Kerensky.

Ale odczyty nie potwierdzały wprost tej hipotezy. Bennet spojrzał na zielonkawe wykresy i zacisnął zęby. Cos tutaj było nie tak.

- Cholera – zaklął Tramp. – Panowie. Mamy problem. Oberwaliśmy nie asteroidą, lecz kawałkiem który odpadł zapewne od Żniwiarza. Mamy zniszczenia w maszynowni. Poważne. Na dole jest Shorud i próbuje coś z tym zrobić. Zaraz dołączy do niego Terrparillo. Ale to wygląda groźnie.
- Nadać sygnał S.O.S? – zapytał O’Donell.
- Nie – pokręcił głową Tramp. – Za wcześnie.

Coś z hukiem grzmotnęło o kadłub SPACE DRAGONA II. Przez pokład przeszło kolejne już dzisiaj, jękliwe drżenie.

- Cholera – kapitan spojrzał z niepokojem w iluminator. – Nadal jesteśmy wystawieni na te kosmiczne śmiecie. Musimy jakoś się przed nimi schronić. Panowie. Dacie radę odczepić korytarz cumowniczy i schować Smoka pod brzuchem Żniwiarza?
- Z rozwalonym silnikiem manewrowym – O’Donell spojrzał na Trampa, jak na szaleńca. – Ja się tego nie podejmę.
- A ty, Karensky? – kapitan przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę w sterówce poza nim. – Spróbujesz?
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 08-05-2013 o 20:06.
Armiel jest offline