Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2013, 23:27   #107
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Skagosi. I wolni ludzie. Zabili Myeda. I tego drugiego. Idą tu – urwała i ziewnęła przeciągle, jak kot, pokazując Dickowi różowe podniebienie i wąski język. - Mogłabym w sumie do nich iść. Ten co ich prowadzi mnie zna. Mogłabym w sumie im powiedzieć, że jesteśmy od Czaszki. Ale w sumie... dlaczego miałabym to zrobić?

Myed i ten drugi ludzie Hargi ponoć tropiciele. Dali się podejść i to dużej grupie, cholerni amatorzy. Dick zawsze był wściekły gdy coś szło nie tak. Teraz było cholernie nie tak. Zaraz tu będą i pewnie będzie ich za dużo. Zginiemy lub zostanie nas garstka niezdolna kontynuować zadania. Chyba, że dogada się z tą dziewuchą. Na szybko przypomniał sobie co o niej wie...

Nenneth mówiła, że przyłączyła się do Hargi, bo się obawiała wron.
Hargowi ludzie twierdzili, że przyszła razem z takim młodym myśliwym, i że zdecydowała się dołączyć dopiero gdy Harga powiedział, że zamierza osiedlić się pod Murem. Jej myśliwego żmija pogryzła krótko po tym, jak zaczęli sadyby stawiać. Jak się okazało, że myśliwy nie przeżyje, Nenneth straciła nim zainteresowanie. Ten młody mężczyzna zmarł krótko po tym.

-Ptaki cię lubią, jeśli chcesz by polubili cię ludzie z którymi podróżujesz rzeknij odpowiednie słowa. Sama wybrałaś ich towarzystwo i tę wyprawę. Jeśli chcesz bym cię polubił, sama wykaż dobrą wolę-po czym dodał bezwiednie jakby dla podkreślenia.- Mogę na ciebie liczyć?-

Wstała, otrzepując dłonie z ziemi. Była niemal jego wzrostu, i bezczelnie patrzyła mu się wprost w oczy.

- A co mi zrobisz, Dee, i co dla mnie zrobisz, jak już będziesz mnie lubił? - tym razem nie kpiła, a przynajmniej jej głos nie brzmiał, jakby drwiła. Chyba naprawdę ciekawiła ją odpowiedź.

- A czego byś chciała?- wyszeptał jej do ucha pochylając się nad nią. Chciał poznać odrobinę jej pragnień. Na dobry początek ich kierunek, w dalszym ciągu postara się wybadać motywacje.

Uwierzyła w słowa i gesty, albo udawała, że wierzy. Drobna, szczupła dłoń prześlizgnęła się po Dickowym policzku i zagłębiła w włosach. Przysunęła się bliżej, gorący oddech parzył mu skórę.

- Ciebie. Ciebie zabierającego mnie za Mur.

-Dla przyjaciół mogę zrobić wiele.-powiedział szczerze.-Jednak musisz na tej wyprawie udowodnić, że jesteś tego warta.

- Ja niczego udowadniać nie muszę, Dee - ciągle obejmowała go ramieniem, muskała ustami ucho. - Bo jestem warta wszystkiego. Jak ty zamierzasz mi udowodnić, że jesteś w stanie zabrać mnie na południe?

Nie przejmowała się, że reszta patrzy. Ale wszyscy patrzyli, miny mieli coraz bardziej nietęgie i coraz bardziej poirytowane. Najbardziej krzywił się Kalen. Gdzieś zza mgły dobiegł jazgot psów.

-Mocnego słowo jest mocne niczym stal. Każdy ci to powie, ja swojej części dotrzymam. Przejdziesz za Mur.-wyrwał jej się choć delikatnie.-Mamy umowę dziewczyno?

- Ciekawe. Ja pytam o możliwości. Lub o umiejętności. A ty mówisz o chęciach i dotrzymywaniu słowa. Ciekawe... - jedna jaskółcza brew wygięła się w górę. Psi jazgot narastał. Słychać już było też ludzkie nawoływania pomiędzy ujadaniem.

-Odpowiedziałem ci ja swojej części dotrzymam, znaczy się mam możliwości. Metoda pewnie mało cie obchodzi, więc ważne jest teraz tylko to jak bardzo można polegać na moim słowie.-uśmiechnął się szczerze- Pójdziesz na południe za Mur jeśli to cię zadowoli.

Po czym szybko spojrzał po obozie..
-Wybacz wrono czas na małe przedstawienie. Związać go, jakby co jesteśmy od Hargi a cześć z nas od Czaszki. Nie dać się ciągnąć za język, upić ich jeśli się da i czekać na sygnał. “Spać psie syny” znaczy idziemy spać. Inaczej czekacie na dźwięk krzyżowanych oręży.

- Nie wiążcie go mocno. Tak, żeby mógł się wyswobodzić - rzuciła Nenneth. - Jakby co, jego zabiją pierwszego. Potrzebujemy go.

Dziewczyna nie była głupia. Faktycznie potrzebowali wrony by wypuszczała wrony.

Zrzuciła kaptur na plecy, szarpnięciem głowy rozrzuciła włosy. Potem poluzowała rzemienie pod szyją i rozchyliła lekko futra. Nie na tyle, by pokazać cokolwiek, ale na tyle, by każdy zdrowy mężczyzna zaczął się zastanawiać, co tam chowa pod spodem.

- Ich wódz nazywa się Olamyr Pięć Turni, syn Sigrun. Jego matka zabiła jego ojca i stoi teraz na czele jakoś tak ćwierci Thennów. Dlatego nie używa imienia ojca. Zrób gniewną minę, Dee. Olamyr zabił ci ludzi, głupek jeden.

Musi na nią uważać, cholernie uważać. O ile przeżyje dzisiejszy wieczór bo właśnie oddaje się w jej moc.

Pierwszy z mgły wypadł potężny ogar. Dick widywał już takie psy. Niektórzy z wolnych ludzi przywiązywali suki w lesie, licząc na szczenięta z krwi wilków lub nawet wilkorów. Nenneth ruszyła do zwierzęcia bez chwili wahania. Warczał na nią, kiedy się zbliżała, ale zdawała się tym nie przejmować. Spojrzała psu w oczy i bestia przypadła do błotnistej ziemi. Kiedy z mgły wyszli Thennowie, Nenneth przyduszała stopą głowę psa do gleby. Ogar skomlał jak szczenię.

Olamyr był wysoki i smukły jak wierzbowa witka. Był też młody, zarost ledwie mu się wysypał na policzkach. To pewnie jego pierwsza wojenna wyprawa. Na jego pancerzu z brązu pobłyskiwała krew. Za nim stało tuzin wojowników, ale Dick wiedział, że to nie wszyscy. W mgle czekali inni. Jeszcze inni obchodzili wokół ich mały obóz.

Wódz Thennów ściągnął rękawicę i jednym wysuniętym palcem pogładził Nenneth po twarzy. Rzekł kilka słów, a dziewczyna przytuliła mocniej jego dłoń do swojego policzka. Mówiła coś, szybko i z naleganiem. Co jakiś czas odwracała się, by wskazać palcem na Dicka. Wreszcie wróciła do Dicka.

- Powiedziałam mu, Dee. Powiedziałam mu wszystko - rzekła na głos. - Powiedziałam mu, że jesteś gniewny i że żądasz czterech jego ludzi za dwóch twoich, których zabił. Że inaczej go wyzwiesz i pokonasz. Ale Olamyr mówi, że głowa jest głowa. Da tylko dwóch.

Dick splunął -Da czterech albo niech się szykuje.- Dick przybrał wkurwioną minę, co nie było trudne bo psi syn zabił dwóch jego ludzi. Co prawda kilka dni temu to byli jeszcze ludzie Hargi, teraz byli jednak kurwa jego, mimo że schędorzyli sprawę. Dick wyznawał zasadę krew za krew. Zaczął demonstracyjnie sprawdzać broń, wykonał nią kilka szybkich cięć i ruchów. Ot tak tylko by pokazać z kim przyjdzie młodemu kruszyć miecze. Szybkość jego niesamowita szybkość- Powiedz mu, że każdy następny wypadek płacić będzie potrójnie, nawet za jeńca wskazał na wronę. Teraz to oferta ulgowa, bo wypadek podobno.

Nenneth pokiwała głową i powróciła do Olamyra, drobiąc małymi kroczkami. Kilku więcej Thennów wyszło z mgły, pewnie nie chcieli przegapić początku nieźle zapowiadającej się chryji. Wszyscy trzymali ręce na broni. Dziewka mówiła i mówiła, jakby ktoś rozpruł worek ze słowami. Często padało imię Raymunda. Z tych skrawków, które Dick był w stanie zrozumieć wynikało, że Olamyr jest właśnie uświadamiany co do powagi misji, z jaką Czaszka wysłał Dicka nad morze. Nenneth z każdą chwilą robiła się też coraz mniej słodka, a coraz bardziej gniewna. Wódz Thennów w końcu wybuchnął śmiechem i rzekł parę słów. Nenneth ponownie pokonała dzielący obu wojowników dystans.

- Olamyr rzecze, że da dwóch - oznajmiła. - Da ci też pancerz z brązu. Będziesz mógł w niego ubrać któregoś ze swoich ludzi, to może ten dłużej pożyje. Olamyr rzecze, że krew się w tobie burzy, Dee, zupełnie niepotrzebnie. Da ci więc też dziewkę. Młodą, ładną i ponoć nieruszaną jeszcze. Mówi, że to osłodzi ci stratę. Weź dwóch wojowników, pancerz i dziewkę. Zadrzyj jej kieckę na głowę i przerżnij, a jak się już uspokoisz, to Olamyr siądzie z tobą przy ogniu i pomówi jak z bratem i sojusznikiem przystało, bez gniewu i swar.

-Powiedz Olamyrowi-Dick sięgnął po bukłak, lekko się rozluźniając- że jeden z nich był moim kuzynem. Stąd głowy muszą być cztery, jednak rozsądnie gada dziewkę zaliczę w poczet tych głów. Powiedz, że jednym za to dużym skurczybykiem z tych ogarów też nie pogardzę. Jak da parę może zatrzymać pancerz-wzruszył ramionami i wypił łyk z bukłaka- Zgoda? -poczekał aż dziewczyna skończy tłumaczyć i wyciągnął go w stronę Olamyra.

Młody Thenn skinął głową i przyjął bukłak. Pił długo, a potem puścił według zwyczaju po swoich ludziach. Potem wyciągnął do Dicka rękę i potrząsnął nią mocno.

- On mówi, że zgoda. Da ci parkę psów.

Dick skinął głową.

-Niech tych dwóch ludzi wystąpi, niech nie mają rodzin bowiem dostaną dziś nową.-powiedział z namaszczeniem i powagą- Straciłem doświadczonych wojowników więc liczę na podobnych.

-Szykować jadło i napitek powitajmy naszych gości-zwrócił się w kierunku swoich ludzi.

Wystąpi dwóch zacnych Thennowych kawalerów. Widać, że nie świeżaki. Prawdziwą wartość ciężko było ocenić. Przyprowadzono też dziewkę miała 14 lat. Czy ładna spytałby każdy mężczyzna? Kwestia gustu należało uczciwie przyznać. Miała inny feler ewidentnie pochodziła z tej spalonej wioski Torrgrima. Poznała Dicka i zaczęła się drzeć. Na szczęście, wrzaski nie były mową, każdy krzyk można interpretować na wiele różnych sposobów.
Szybki Ben w moment podskoczył do dziewczyny. Solidny cios w brzuch aż się zgięła. Kopniak posłał ją na ziemie, wsadził w knebel w usta i zaczął wiązać.

-Zawołaj jakby była potrzebna-zwrócił się do Dicka przerzucając dziewczynę przez ramię. W tym czasie Skała dostał parkę ogarów na solidnym sznurze. Przywiązał do drzewa i gapił się na nie jakby były zaczarowane. Należało uczciwie przyznać, Wilkory to nie były jednak bestie dalece groźniejsze od zwykłych psów czy nawet wilków.

Nenneth zaczeła wisieć Olamyrowi na ramieniu, co jakiś czas smyrała Thenna rączką to tu, to tam. Dick na nią spojrzał.

-Znajdź pozostałą dwójkę wartowników. Szybki, Czapla idziecie z nią chyba że da wam odpowiednią wskazówkę żeby nie było problemów.

Później zamierzał powitać gości. Dwójka Thennów już chlała drugą butelkę gorzałki duszkiem. Flaszka wmawiał im uporczywie, że inaczej ich nie przyjmą. Choć robił to na migi i sam był już co nieco wypity, udało mu się ich przekonać. Dick musi pogadać z młodym Olamyrem. Wybadać gdzie zmierza i po co. Sam zasłoni się tajemnicą w razie pytań. Może sprytna Nenneth mu coś podpowie... W zależności od słów Olamyra wykona swój ruch.
 
Icarius jest offline