Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2013, 12:15   #105
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Jack Woodes | Lou Rannes | Manfred Goeti
Po chwili konsternacji Lou musiała przyznać, że jest zadowolona z faktu, iż niejaki Manfred znał Jacka. Zwłaszcza ucieszył ją fakt, że mężczyzna nie rzucił się na nich z miejsca i w zasadzie pomógł im nieco, zwracając się do Woodesa po nazwisku. Póki więc było to im na rękę, trzeba było korzystać z chwilowo dobrej passy. Rannes dygnęła grzecznie, gdy wspomniano o niej.
- Lou Rannes - przedstawił ją Jack. - Moja narzeczona - dodał bez mrugnięcia powieką.
Uśmiechnęła się nieśmiało na potwierdzenie jego słów, kontynuując grę, którą niejako sama zaczęła. Była na tyle zaskoczona, że poszedł w tę stronę, że wolała przez chwilę się nie odzywać, by nie zburzyć tego misternego i, jakże spontanicznego, planu.
Jack ucieszył się, ze dziewczyna nie wyskoczyła z jakiś stwierdzeniem, burzącym stworzoną przez niego wizję.
- Świetnie, świetnie - rzekl Manfred Goeti. - Pozwólcie, że zaprowadzę was do swojego namiotu. To niedaleko stąd.
To, co mogło zastanowić w zachowaniu i postawie Manfreda to fakt, że zupełnie nie nosił się jak cała reszta oprychów, którą do tej pory spotkali w obozowisku. Szaty Manfreda były kosztowne i zadbane, a jego włosy, choć długie, nie były ani brudne, ani spocone, co było normą w obozowisku.

- Masz szczęście, Woodes - rzekł. - Gdybyś pojawił się tutaj w inny dzień albo spotkał kogoś innego, to skończyłbyś tam.
Po czym wskazał ręką na opuszczoną wieżę, pozostałość po zamku, który tutaj jeszcze był. Z murów wieży wystawały pale, na których coś wisiało; z łuny ognisk i pochodni, Jack i Lou mogli odróżnić kształty trzech wisielców.
Blondwłosa dziewczynka przytuliła się mocniej do Lou, jak gdyby ten widok miał przynieść jej własną śmierć.
- Nieczęsto widzę dawnych znajomych - rzekł najemnik, jakby do siebie. - Większość już nie żyje.
- Większość moich ma się całkiem dobrze - odparł Jack. - Ale wspólnych mało mieliśmy. W czym możemy ci pomóc - zmienił temat - i co zrobili tamci? - spytał.
Lou szła blisko Woodesa i przysłuchiwała się rozmowie mężczyzn. Czy Manfred faktycznie nie podejrzewał, że mogą być tu nieproszonymi gośćmi? Zastanawiała się nad tym, ale z zamyślenia wyrwało ją poruszenie się dziewczyny u boku. Rannes odruchowo pogładziła ją po włosach uspokajającym gestem.
- Tamci? - powiedział Manfred. - Ach. Istnieje ścisły zakaz obcych w obozie. Ludzie z zewnątrz są tylko wprowadzani przez przywódcę. Przyprowadziłeś ze sobą kogokolwiek, choćby rodzonego syna, to oboje idziecie wisieć. Niektórym, oczywiście, to wszystko jedno. Mało znajdziesz tutaj ludzi, którzy stworzyliby choćby przyzwoitą kompanię do picia piwa. Jednak zakaz sprawił, że niektórzy węszą podstęp. Ot, chcesz się pozbyć kogoś, wepchniesz komuś do namiotu dziewczynę ze wsi, a rankiem narobisz hałasu. To dlatego Dveyer, jak sądzę, tak się przestraszył.
Goeti szedł przez jakiś czas, a po chwili przeszli w nieco bardziej uczęszczaną część obozowiska. Stało tutaj więcej straży, jednak nikt nie zaczepiał ani Manfreda, ani dwóch podróżników.
- Na szczęście, to nie obowiązuje mnie. Jestem tutaj jakby... Kimś wyjątkowym - Goeti uśmiechnął się.

Wnętrze namiotu było ciepłe i przytulne; była to miła odmiana od zaduchu śmierdzącego lochu i raczej zimnego powietrza nocy. Na środku znajdował się rzezany stół, a wokół skrzynie różnych rozmiarów; Rannes dostrzegła, że w niektórych znajdowało się jedzenie, jednak całkiem spora ich część była wypełniona drogimi ubraniami i kosztownościami. Choć wnętrze było raczej skromne, to znajdowało się tutaj prawdziwe łóżko, na którym spał pewien chłopiec; zapewne jeszcze jeden z niewolników lub osobisty sługa Goetiego.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”

Ostatnio edytowane przez sheryane : 16-05-2013 o 08:15.
sheryane jest offline