Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2013, 13:20   #106
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Manfred rozpalił lampę olejową i usiadł na fotelu u szczytu stołu. Ze skrzyni wyciągnął trzy kielichy. Nalał sobie, a butelkę i dwa pozostałe kielichy podał w stronę dwóch wojowników.
- Zapytam krótko - rzekł władczo - jeszcze tej nocy potrzebuję zabić pewnego człowieka i odzyskać pewien przedmiot, który mi ukradł. Wyglądasz, jakbyś sporo przeszedł, Jack, a twoja dama serca nie wygląda na taką, której obce są bitwy.
Manfred milczał chwilę
- Zważ i doceń, że pamiętam kumpli ze wsi. Większość tych hołyszów wydałoby cię za plaster sera. Jednak ja jestem człowiekiem rozumiejącym.
Uśmiech łowcy niewolników rozkwitł na jego ustach niczym czerwieniejąca rana.
- Kto i co? - spytał krótko Jack.
Zlecenie nie podobało mu się za grosz, ale przyjęcie go nie oznaczało jeszcze konieczności wykonania go do końca. Zawsze można było spróbować ulotnić się w połowie jego realizacji.
- Proste zadanie, prawda? - ciągnął zadowolony z siebie najemnik. - Potrzebuję zabić pewnego człowieka, który ukradł mi pewną kosztowność. Rozpoznacie ją natychmiast. Będzie bronił ją jak własnego życia. Sama kosztowność... No cóż, to naprawdę nic ważnego i co mogłoby was interesować, jak sądzę. To po prostu kawałek metalu. Klucz, jeśli miałbym być bardziej konkretny.
Manfred podparł głowę dłońmi.
- Człowiek ten zbiegł w podziemia zamku, jednak nie uciekł daleko.
- Skąd wiesz, że daleko nie uciekł? Jak się zwie i jak wygląda? - spytał Jack. - Wolałbym nie mordować każdego napotkanego człowieka. No i jak wygląda ten klucz, bo chyba nie chcesz, żebyśmy ci przynieśli kilo jakiegoś żelastwa.
- Klucz wygląda niezwykle - odparł Manfred. - Rozpoznacie go natychmiast, kiedy tylko go znajdziecie między jego rzeczami. Naprawdę, nie sposób go przeoczyć. Po drugie, cóż, sam człowiek jest dosyć łatwo rozpoznawalny. Ubiera się jak szmaciarz, ale dla pewności: możesz go rozpoznać po tym, że część jego prawego ucha... No, wiesz. Brakuje. Ach, i po trzecie: miejsce to ślepy zaułek w podziemiach zamkowych. Prawie, jak sądzę. Wejście do kompleksu znajduje się niedaleko miejsca, gdzie się spotkaliśmy. Drzwi są ozdobione portalem z kamienną czaszką; później są schody, które prowadzą na dół.
Tutaj Manfred zrobił przerwę.
- Hmm. Cała rzecz może wam zająć nieco, jednak wątpię, żeby człowiek uciekł. Jedyne wyjście z tamtego zaułka prowadzi do Podmroku. A wierz mi, przyjacielu, nikt z żywych lub ze zdrowych na umyśle nie ma ochoty schodzić do Krain Podmroku.
Jack spojrzał na niego z namysłem, potem przeniósł wzrok na swoją “narzeczoną”.
- Co ty na to, kochanie? Bierzemy tę robótkę?
Elfka odgarnęła kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się lekko.
- Oczywiście. Poza samym znalezieniem tego człowieka nie powinniśmy razem mieć z tym większego problemu. - Wskazała ruchem głowy na towarzyszącą im dziewczynę. - Czy możemy ją gdzieś tu zostawić? Na widoku i wśród ludzi? Chyba przeszła już dość jak na jeden wieczór... A nie wypada zabierać jej w podziemia. - wzruszyła lekko ramionami.
Pozostawienie małej równało się niemożności uratowania jej, ale w tak dynamicznie zmieniających się warunkach trzeba było szybko przewartościowywać swoje hierarchie.
- Jakieś zapasy by nam się zdały - dodał Jack. - Wiesz... jedzenie, woda, pochodnie i takie tam.
- A, jeszcze jedno... - mówił dalej. - Może byśmy jednak wzięli ją ze sobą? Bo pomyślcie... Czy jeśli zobaczysz kogoś, kto idzie z dzieckiem, to czy pomyślisz, że to właśnie oni cię ścigają? Że chcą cię złapać?
Lou szczerze ucieszyła ta propozycja.
- Między innymi za to cię kocham. To bardzo dobry pomysł. - stwierdziła z entuzjazmem, po czym zwróciła się do małej. - Pójdziesz z nami? - pogłaskała ją ponownie.
- Weźcie ją ze sobą, jeśli musicie - wtrącił się Manfred, zanim dziewczynka zdążyła przemówić. - Potraktujcie to jako zaliczkę ode mnie. Jeśli chcecie, będziecie mogli ją sprzedać w dokach Westgate lub puścić wolno.
Dziewczynka wydawała się być przerażona myślą, że ktoś mógłby ją sprzedać, jednak natychmiast zgodziła się, by pójść z nimi.
Manfred, po chwili zastanowienia, dodał:
- Nie jestem głupcem, Woodes. Wiem, że cała sytuacja może ci się nie podobać, jednak chwilowo jesteś jedynym, który nadarzył mi się na wykonanie tego zadania. Zaiste, zupełnie, jakby to sami bogowie cię mi przysłali, kogoś, kto może wykonać tę robotę szybko i po cichu. Jednak pozwól, że pomogę nieco losowi: jeśli w godzinę i pół nie wrócisz z podziemi, wyślę za tobą pogoń.
- Jeśli będziemy musieli wejść do Podmroku - powiedział Jack - to zostawimy wiadomość. Ale mam nadzieję, że nas ominie ta przyjemność. Słyszałem o przyjemniejszych miejscach na wycieczkę.
Manfred potarł brodę w zamyśleniu.
- Nie - odparł w końcu. - Człowiek, którego ścigacie, jest przerażony samą myślą o wejściu do Ziemi Podmroku. Jednak, jeśli dacie radę, potraktuję to jako dużą... Bardzo dużą przysługę.
Goeti pociągnął łyk wina z kielicha.
- Pozwólcie, że odprowadzę was.
 
Kerm jest offline