Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2013, 12:21   #108
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dick


Przy rozpalonym na nowo ognisku zasiadł Olamyr Pięć Turni, syn Sigrun, i Dick zwany Mocnym, który miana swych rodzicieli nie znał i do niczego mu ta wiedza nie była nigdy potrzebna. Na rożen nad ogniskiem trafiła zadnia część dzika, przytachana przez dwóch Skagosów z grupy Olamyra. Cuchnęła palona sierść, krążyły bukłaki.

Dziwna to była zbieranina. Dick szybko odkrył, że poszczególne jej części dogadują się między sobą słabo lub wręcz wcale. Z dziesiątki skagoskich wojowników, należących do klanu Magnar, w ludzkim języku jako tako gadało dwóch. Z dwudziestki Thennów żaden. Z tuzina ludzi, których dał Olamyrowi Czaszka, górali z jakiegoś odległej, położonej na granicy wiecznej zimy doliny trzech dogadywało się z Thennami, jeden ze Skagami, a reszta tylko między sobą. I tak jak się słabo dogadywali, tak samo za sobą nie przepadali. Wzajemną niechęć można było kroić nożem. Taką zbieraninę w kupie mógł trzymać tylko charyzmatyczny wódz. Olamyr takim wodzem nie był. Takim przywódcą był Raymund Tocząca się Czaszka, którego wola pchnęła ich pod Mur. Ale teraz Czaszka był daleko.

Jeden z Czaszkowych, Fionnar zwany Kiścieniem, poważny, w sile wieku wojownik o dziwnie delikatnych i cienkich jak u dziewczyny jasnych włosach, tłumaczył słowa Olamyra Dickowi i Olamyrowi Dickowe wywody. Szło mu to wolniej i trudniej niż Nenneth, często urywał i milkł, mówił pomału, jakby ważył każde słowo. I często mówił: nie wiem. Nie wiem, nie znam, nie mogę przetłumaczyć. To od razu ustawiło go w Dickowym osądzie jako jednego z pierwszych, których będzie trzeba – w razie czego – wyprawić do przodków. Ktoś, kto bez żenady przyznaje się innym do słabości dobrze zna samego siebie. Fionnar nie rzuci się walczyć na hurra, nie będzie myślał, że jest nieśmiertelny. Fionnar zwany Kiścieniem upił tylko łyk miodu przy pierwszym toaście, potem odmawiał. Fionnar był rozsądny i krytyczny wobec samego siebie, będzie walczył rozważnie i ostrożnie. I jeszcze ten jego kiścień, końska szczęka na długim kiju. Paskudna broń. Dick już widział, co paskudnego ta broń może zrobić z ludzką głową, i to zanim przeciwnik zdąży podejść na odległość miecza. Z drugiej strony – żal mu było. Żal mu było, że Fionnar znalazł się po drugiej stronie.

Flaszka rozpijał Skagów. Znał w ich języku całe pięć słów, z czego dwie groźby i dwa zaproszenia do barłożenia, oraz jedną piosenkę treści niewiadomej. Nie było to jednak ważne. Skagosi piosnkę tę również znali i ryczeli ją razem z nim chóralnie, bijąc się dłońmi po udach z uciechy. Jeden wyciągnął piszczałki.

- Olamyr rzecze – tłumaczył wolno Fionnar pijackie wywody wodza Thennów – że... jeśli... skoro? Skoro Mocny idzie... jedzie... do? Hm. Nad? Tam, gdzie morze. To Mocny niech jedzie z nami. My też na... wschód – dla pewności, że został dobrze zrozumiany, wskazał jeszcze ręką właściwy kierunek.
- Nad morze idziecie?
- Nie. Nie tam, gdzie woda. Wcześniej. Znaczy... Poprzednio. Tam, gdzie wielka bitwa. Dawno temu. Nie wiem, kiedy. Wolni ludzie, Skagosi i wrony.
- Długi Kurhan?
- Niee. Nie wiem co to Długi Kurhan. Zimny Dom.

Dickowi zajęło chwilę pokumanie, że jednak chodzi o to samo miejsce. Zimny Dom przemianowano po bitwie 600 lat temu. Wyraźnie sześć wieków to za mało, by zmiana nazwy dotarła na ziemie Thennów.
- Aleeeee – Dick czknął sobie z głębin trzewi. - Ale po co? Nic tam nie ma. Nie lepiej iść gdzieś, gdzie będzie komu w mordę dać? Ja idę nad morze, tam będzie – wyznał od serca.
Olamyra chyba ujęło pod serce to wyznanie. I chyba siedzenie w głuszy nie było mu do końca w smak, wolałby bitkę i chwałę.
- Jest. Dom Skadny – przetłumaczył Fionnar rzewne wyznanie, jakie wypluł z siebie Olamyr w ramach wzajemności. - Wiedźmy z lasu. Ho ho. Czary mary. Raymund chce mieć jej dom. Mamy tam... strzyc? strzec? Pilnować tam. Żeby Czaszka miał, co chciał.

Do ogniska powróciła Nenneth. Zaćwierkała do Olamyra takim głosem, że w Dicku obudziło się idiotyczne poczucie żalu za tym, czego nie miał nigdy. Do niego tak nie mówiono. Ostra nie miała w zwyczaju ćwierkać. Była to jedna z wielu rzeczy, których nie miała w zwyczaju. Wódz Thennów został też obdarzony pocałunkiem, stosownie krótkim, ale zapowiadającym kolejne dłuższe i ciekawsze. A gdy Nenneth oderwała od Olamyra usta, ponad ramieniem Thenna ruchem oczu wskazała Dickowi zarośla, z których wyszła. Stał tam Szybki Ben. Stał i ziewał. Wreszcie podrapał się po kroczu i cofnął się w chaszcze.

Dick podniósł się wolno. Zamarkował pijackie zatoczenie się, przez co niemal wylądował na Olamyrze i wdzięczącej się do niego dziewce, ale podtrzymały go krzepkie ręce Fionnara.
- Ha! Za dużo niezdrowo. Za mało niezdrowo – skomentował Kiścień.
- Życie – zgodził się Dick. - Starość.

Po czym potoczył się się w zarośla. Ben ruszył przed siebie, gdy tylko go usłyszał, zatrzymał się kawałek od obozu.
- Co jest? Znaleźliście naszych?
- Nie. Ktoś ich znalazł przed nami.
- Żyją?
- Wrona, którą znaleźliśmy, twierdzi, że i owszem. Tam czeka, w tamtym wykrocie.

Nie zobaczył go, dopóki tamten się nie poruszył. Okutany w futra jak wolny człowiek, twarz i przyodziewę miał wysmarowaną bagiennym błotem. Czarny jak matka noc, tylko białka czujnych, siwych oczu lśniły w ciemności. Dick znał te oczy, znał i okaleczoną rękę, którą mężczyzną wyciągnął ku niemu na przywitanie. Nie raz i nie dwa ściskał tę dłoń i życzył dobrej drogi.
- Qhorin Półręki.
- Mocny Dick – zwiadowca skłonił lekko ku niemu głowę. - Idę za tą grupą cały dzień. Poluję na skagoski język. Spotkałem w głuszy twoich ludzi.

No to już po Sorshy.

Qhorin zabił męża łowczyni. Nad płonącym stosem Sorsha przysięgła, że zwiadowcę obedrze ze skóry i obetnie palce, które mu jeszcze zostały. Skóry spod błota co prawda nie było widać, ale palce zdawały się być na swoim miejscu.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 15-05-2013 o 13:34.
Asenat jest offline