Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2013, 14:23   #3
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dziewczyna idąca obok mężczyzny wydawała się wątła i krucha w porównaniu do wielkoluda. O dobre dwadzieścia centymetrów niższa prawie ginęła w jego cieniu i tak miało być. Z cienia lepiej ocenić można sytuację, dostrzega się więcej bez potrzeby ujawniania swojej obecności. Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, a drobna postura i blada twarz o delikatnych rysach, ukryta częściowo pod skórzanym kapeluszem o szerokim rondzie, tylko odejmowały jej lat. Nieszkodliwe dziewczę o długich czarnych włosach, które ktoś dla żartu odział w kolczy pancerz, na plecach zawiesił kuszę i przypiął do pasa długi miecz. Jednak z jej różnokolorowych oczu, jednego jasnozielonego, drugiego ciemnoniebieskiego wiało takim chłodem że ciarki przechodziły po plecach. Spokojnie przystanęła o trzy kroki od kapłana i bez słowa kiwnęła prawie niezauważalnie głową. Skrzyżowane na piersi dłonie trzymała z dala od broni. Nie spodziewała się żadnego zagrożenia ze strony świętego męża.
Na widok oczu zamkniętego w celi łowcy nawet nie drgnęła. Po słowach Mortena spodziewała się o wiele gorszego widoku. Musiała przyznać że starszy łowca miał szczęście w nieszczęściu. Widziała w swoim życiu wiele mutacji gorszych od jego. Utrudniających mowę, poruszanie się czy logiczne myślenie, zmieniających ludzi w bezmyślne bestie kierowane tylko podszeptami Mrocznych Potęg.

- Nie zasłużyłeś na taki los Matthiasie - zwróciła się cicho do więźnia patrząc wprost w jego nienaturalne oczy. Nie żałowała człowieka jako jednostki, bardziej dotknęła ją strata dobrze wyszkolonego i doświadczonego żołnierza.

Łowca jedynie skinął głową, jego rozmówcy nie wiedzieli jeszcze, że także w myśleniu i kojarzeniu zaszły pewne zmiany. Być może dlatego spisywał notatki, próbując uchwycić i utrwalić swą wiedzę dla innych. Póki mógł to jeszcze zrobić... Zdawał się nie poznawać Vilis … a być może to jego gadzie oczy sprawiały takie wrażenie, były takie zimne i nieokreślone, nie można było z nich nic wyczytać.

- Wiesz kim jestem? - kontynuowała po chwili przerwy podchodząc pod same drzwi celi. Zdjęła z głowy kapelusz pozwalając by oliwna lampka dokładnie oświetliła jej twarz. Różnokolorowe oczy zdawały się nie mrugać, wyprane z wszelkich emocji patrzyły prosto przed siebie - Po co tu jestem?

- Jesteś kapłanką Sigmara tak? - spoglądał na Vilis marszcząc brwi i wyraźnie próbując sobie przypomnieć. - Czy nadszedł już mój czas? Nie skończyłem pisać wskazówek, ale jesli taka jest wola Sigmara... - czekał spokojnie na to co przyniesie los, dawno już jak widać pogodzony z tym co miało go spotkać.

- Jak długo zajmie ci dokończenie pracy? - łowczyni wyciągnęła szyję, starając się dostrzec zapiski Matthiasa - Czy główne wiadomości przekazałeś, pozostawiając detale, czy spisujesz wszystko szczegółowo od początku niczego nie pomijając? Czy coś ważnego z tego co ci pozostało do spisania mozesz mi teraz przekazać ustnie?

Pomimo swej sytuacji łowca uśmiechnął się , z pewnością gdyby jego oczy były normalne, błyszczałyby teraz tym samym żarem i powołaniem, jakie Vilis widziała w nich nie tak dawno temu. - Opisuje poprzednie moje dzieje, raport na temat ostatniej misji jest pełny, choć być może nie zanotowałem w nim czegoś o co chcielibyście spytać. Zapiski ukończe na dniach, staram sobie przypomnieć wszelkie podejrzane lub niedokończone sprawy, wszelkie osoby do których żywiłem jakiekolwiek podejrzenia a których nie miałem czasu bądź możliwości przebadać. Dzielę się też swoim doświadczeniem, technikami, wszystkim co mogłoby się przydać jakiemukolwiek łowcy. Jeszcze chociaż tyle moge zrobić nim odejdę na łono Morra z błogosławieństwem Sigmara. - odrzekł spokojny choc chyba nieco zasmucony koleją losu.

Dziewczyna odsunęła się od drzwi ponownie zakładając kapelusz. Odwróciła głowę w stronę kapłana i cichym, spokojnym głosem powiedziała:
- Gdy mistrz Matthias zakończy swoją pracę proszę o pozwolenie na ukrócenie jego cierpień. Chcę... - głos jej stwardniał - zrobić to osobiście.

Uniesiona brew kapłana zdradzała jego zdziwienie, nie miał jednak powodu, aby odmawiać takiej prośbie. Zabicie jednego ze swoich było wystarczająco trudne dla wszystkich , nawet dla zakonnego oprawcy. Jesli była możliwość złagodzenia tego wszystkim stronom nie zamierzał z niej rezygnować.
- Dobrze, jesli taka jest twa wola. - stwierdził przyglądając się dziewczynie - Zgodnie z tradycją zostanie mu podany środek uśmieżający ból a następnie jego serce ma zostać przebite sztyletem poświęconym Sigmarowi, na znak do kogo to serce należy. Jego ciało zostanie później spalone na stosie na placu świątynnym, z pełnymi honorami. Myślę, że zdążysz oddać mu tą posługę przed wyjazdem do wioski, który to planowany jest na przyszły tydzień. moim zdaniem nie zostało mu już więcej niż kilka dni, może nawet godzin.

- Dziękuję Ojcze. Powiadomcie mnie kiedy nadejdzie czas - Vilis nie zamierzała mówić nic więcej. Słowa były zbędne. Czasu nie dało się cofnąć i jedyne co pozostawało to z godnością stawić czoła przeznaczeniu. Doskonale zdawała sobie sprawę że jej prośba jest kontrowersyjna, ale nie dbała o to mając nadzieję że kiedy sama znajdzie się w podobnej sytuacji nikt nie zawaha się okazać łaski również jej, nie przedłużając agonii i nie zmuszając do powolnego gnicia od środka

- Matthiasie - po raz kolejny zwróciła się do skazanego - Skup się, to bardzo ważne. Czy w wiosce pozostał jeszcze ktoś, kto nie jest naszym sprzymierzeńcem? Ktoś, kogo mamy zlokalizować w pierwszej kolejności? Czy pozostawiłeś jakieś kontakty w osadzie bądź okolicach? Osoby chętne do współpracy?

Łowca wyraźnie się zastanawiał próbując sobie przypomnieć cokolwiek. - Gdybym przybył tam po raz drugi, miałbym zaufanie jedynie do barona i krasnoluda Helvgrima, oczywiście nie bezgraniczne. Baron współpracował jak mógł, a krasnolud z narażeniem życia próbował powstrzymac bestię i zatrzymał ciemne elfy. Nikt z moich ludzi tam nie został, nie wiem czy najemnicy tam pozostali. A co do osób podejrzanych wymieniałem ich zapewne w raporcie, tak zwykłem czynić na wypadek gdybym zginął, obecnie nie pamiętam już kto to był.

W tym momencie wtrącił się kapłan - Jest tam wszakże osoba, która poinformowała nas o istniejącym zagrożeniu ze strony potwora a także o zainteresowaniu wioską przez wyznawców Mannana. Niejaki Tupik von Goldenzungen herbu Grota. Niewątpliwie parweniusz wśród szlachty, gdyż nasz świątynny specjalista od heraldyki stwierdził, że pierwszy raz widzi taki herb - czyli coś na kształt jaskini, czy właśnie groty. Choć to rzecz jasna jedynie odcisk pierścienia na laku, pełny herb może wygladać nieco inaczej. List jest u arcykanonika, jesli będzie potrzeba przyniosę go wam, ale zaręczam, że nie ma tam nic prócz ogólnikowych wskazówek dotyczących istnienia ośmiornicy i zagrożenia jakie stwarza, oraz zainteresowania kapłanów Mannana sprawą w Fauligmere. Sam list pisany językiem kwiecistym , może nawet aż przesycony grzecznościowymi sformułowaniami, co jednak wskazuje na wysokie maniery i intelekt jego twórcy. Byle prostak tak by tego nie napisał.
Po chwili zastanowienia dodał także - Wszelako postanowiłem, że udacie się właśnie do niego, próbując znaleźć u pana Goldenzungena zatrudnienie w sprawie zabicia ośmiornicy. To pozwoli wam działać pod przykrywką, nie ujawniając pełnych motywów waszej obecności w wiosce. Być może na miejscu da się go wykorzystać jako wartościowego sojusznika - możesz wobec niego występować w imieniu świątyni, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Być może uda się go skusić jakąś ofertą, w przybliżeniu znasz nasze możliwości i zasoby.
Gdyby był z nim jednak problem natury chaotycznej, to prosze cię Vilis o rozwagę, jesli faktycznie jest szlachcicem, przysługuje mu w razie czego prawo do pełniejszego sądu z udziałem szlachty i namiestnika Marienburga, to nie chłop czy mieszczan, którego można powiesić lub spalić na miejscu. No ale o tym zapewne już ci wspominano.


- Tupik? - spytała unosząc nieznacznie lewą brew po czym parsknęła - Imię jak dla psa, ale nieważne. Gdzie dokładnie przebywa ów... Tupik, przybliżona lokalizacja? Skądś list wysłać musiał.

Kapłan uśmiechnął się na uwagę o imieniu szlachcica po czym odrzekł - List pochodzi zapewne z samej wioski Fauligmere , nadanej za pośrednictwem miasteczka Eilhart. Musi być we wsi przynajmniej od dwóch tygodni, gdyż w przybliżeniu tak długo właśnie jesteśmy w posiadaniu tego listu.

- Milczysz bracie - Vilis warknęła w kierunku biczownika, lecz po chwili złagodziła ton głosu mrużąc różnokolorowe ślepia - Nie jestem ideałem, o czymś mogłam zapomnieć, coś przeoczyć. Nie bój się mówić tego co myślisz, nie stoisz tu dla ozdoby.
Siegfried milczał przysłuchując się całej tej wymianie zdań. Miał trochę inne zdanie na temat Matthiasa, bowiem co to za “wierny”, którego dotknęła skaza chaosu. Wyjaśnień mogło być wiele, lecz najważniejsze że sam Matthias powinien sobie odebrać życie. Nikt nie powinien widzieć i wiedzieć, że prawy człowiek również może ulec mocy Chaosu. Nie wypowiedział jednak nagłos tego co myślał albowiem nie był to czas ani miejsce. Słowa “że nie stoi dla ozdoby” sprawiły, że Biczownik uśmiechnął się i odpowiedział tylko:

- Mistrzyni z takim ryjem jak mój zaiste nie nadaję się na pokojową ozdobę ani kwiatka... Pytanie - zamyślił się - Jak wygląda Baron Eldres Von Stauffer, opisz mi go ? - rzekł do Sigmarity
- Wysoki, chudy mężczyzna dobrze ubrany. Niebieskie przenikliwe oczy, czarna, równo przystrzyżona broda i włosy... - wyrecytował niemalże łowca, widać miał fotograficzną pamięć. - No i nosił się z szarym gołębiem. Hoduje je na dworku. - dodał na koniec.

Padło jeszcze jedno pytanie z ust Siegfrieda;
- Walczyliście Mistrzu z ośmiornicą...czy zauważyliście by miała jakieś słabe punkty ? - w końcu to jedyny świadek ich przeciwnika.

Matthias spojrzał poważnie na biczownika, o ile można było tak powiedzieć zaglądając mu w jaszczurze ślepia i rzekł. - Nie ma słabych punktów. To cholerstwo chroni się głeboko pod wodą na zewnątrz używając ogromnych macek mogących nas zgnieść wszystkim jednym ruchem... O tak jednym ruchem zgnieść... zabić... wypatroszyć i skonsumować... a potem od początku... - Oblizał swe wargi i wyraźnie błądził i to gdzies daleko w swoim umyśle na jakiś czas tracąc kontakt z rzeczywistością.

- To trzeba będzie skurwysyna wywabić jakoś na brzeg - mruknęła łowczyni pod nosem, jakby do siebie - Walczyć pod wodą nie mamy jak, zresztą to czysta głupota by była. Chyba już nie ma co męczyć Matthiasa - ostatnie zdanie wypowiedziała do swoich kompanów.

Kapłan wyłapał słowa Vilis odchrząknął po czym rzekł - Miałem wam o tym powiedzieć przed waszym wyjazdem. Skontaktowało się z nami Kolegium również poinformowane o wydarzeniach we wsi. Desygnują jednego ze swych najlepszych magów z kręgu cienia. Elfa imieniem Lilawander. Jego zadaniem będzie wyciągnięcie stwora, do reszty zebranych będzie należało jego pokonanie. Wrócimy jeszcze do tej kwestii. A co do Matthiasa to zgadzam się, dajmy mu czas odpocząć, jesli wyjdą jeszcze jakieś pytania to będzie można tu przyjść, ale teraz lepiej, aby doszedł do siebie. Miewa takie napady odkąd przybył do świątyni. Niestety coraz dłuższe i coraz częstsze.
Siegfried skinął głową i wyszedł. Wiedział że pytania na pewno się pojawią. Wszystko z czasem. Zagrożenie jakiemu mieli stawić czoło wyglądało na poważne. Wręcz śmiertelne. Cóż Sigmar dał, Sigmar zabierze. Teraz to go nie obchodziło. Miał chwilę wolną więc postanowił udać się na plac poćwiczyć. Trzeba było te “stare” mięśnie rozruszać. Prawie się uśmiechnął.

Łowczyni wyraźnie spochmurniała słysząc wzmiankę o magu. Nie dość że elf to jeszcze do tego magiczniak.
- Ten Lilawander jak rozumiem nie wzbudza waszych podejrzeń pod żadnym względem?

Kapłan wzruszył ramionami mówiąc. - Z magami nigdy nic nie wiadomo. Widzisz jednego dnia czaruje i jest gotów oddać życie za słuszną sprawę i walkę z chaosem, drugiego przypałęta się do niego jakiś demon lub skaza chaosu i już stanowi zagrożenie. Jest w Kolegium więc tam na bieżąco podlega obserwacjom, to chociaż tyle. Poza tym o ile nie chcecie wyławiać osmiornicy za pomocą łańcuchów z hakami to nie ma wyjścia, musimy skorzystać z pomocy kolegium. Najprawdopodobniej użyją jakiegos rytuału, gdyż żaden ze znanych mi czarów którymi dysponują kolegia nie przewiduje wyciągania gigantycznych ośmiornic z wody. - rzekł beznamiętnie, zapewne sam wolałby aby zagrożenie zostało zażegnane przy użyciu konwencjonalnych metod, jednak w tym przypadku nie wchodziło to w rachubę. Potrzebowali pomocy co nie oznaczało, iż nie mają się jej patrzeć na ręce.

- Pozwolisz że się oddalę za moment, nie wypada dłużej męczyć więźnia - rzekła do kapłana, woląc upewnić się żadna dodatkowa robota przy okazji tego wyjazdu się nie szykuję. Nie lubiła elfów, nie lubiła magów a myśl o współpracy z hybrydą tych dwóch obiektów odrazy przyprawiał ją o lekką irytację. Nie wróżyło to dobrze dla otoczenia, biorąc pod uwagę że i tak zawsze była wściekła na wszystko i wszystkich.

- Jest jeszcze kilka spraw, chodźcie za mną.

Po rozmowie wróciliście na górę do pokojów kapłana, gdzie kontynuował. - Macie siedem dni na przygotowania, odpoczynek, czy na co też będą wam potrzebne. Świątynia wciąż jeszcze rozgląda się za osobami mogącymi w imieniu Sigmara podążyć z wami. Nie chcę jednak abyście się w to angażowali. Pozwólmy działac Sigmarowi, czy ktoś przybędzie czy nie uznamy to za jego wolę. Juz teraz dostaniecie ze świątynnych zasobów po dziesięć złotych koron, to aż nadto na opłacenie podróży i pokrycie wszelkich kosztów. - Kapłan wręczył wam dwie chude sakiewki.
- Oboje też dostaniecie relikwie - są to fragmenty szaty arcykapłana Urlicha - który przez kilkadziesiąt lat służył wiernie Sigmarowi w tej świątyni. Niech was strzeże i opiekuje sie tą wyprawą. - podał wam dwa krążki z jednej strony metal z wygrawerowanym i pomalowanym symbolem Sigmara , oraz podpisem przy krawędzi “ św Urlich von Jungingen” z drugiej fragment płóciennej białej szaty, wycięty w kwadracik o średnicy 2 centymetrów umieszczony pod grubym szkłem. Nie dało się tego otworzyć, konstrukcja wyglądała na solidnie i ładnie wykonaną. Na koniec kapłan udzielił błogosławieństwa po czym odesłał prosząc aby oboje byli w świątyni za siedem dni o brzasku słońca. Mogli rzecz jasna pozostać tu przez cały czas - ale z drugiej strony wcale też nie musieli. Jedynie Vilis chcąc zrealizować wcześniejszą prośbę potrzebowała przynajmniej przebywać w pobliżu i doglądać sytuacji. Ostatnie pożegnanie miało się bowiem odbyć zanim chaos zupełnie przejmie władztwo nad jej byłym mentorem.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 19-05-2013 o 23:42.
Zombianna jest offline