Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2013, 23:06   #1
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
[Zew Cthulhu] N/1

Rozdział I
Warszawa, 2 stycznia 2013 rok
Sala konferencyjna większa, Komenda Rejonowa Warszawa VII


Hucznie przywitany Nowy Rok został już dawno w tyle. Teraz przypominają o nim tylko resztki po petardach, strzępy balonów oraz liczne butelki i puszki po piwie na ulicach. Jeszcze parę godzin i armia zbieraczy ogołoci przynajmniej z tych ostatnich trawniki i skwery. Z resztą służby miejskie będą mieć więcej roboty. Przynajmniej to nie zmienia się z roku na rok. Podobnie jak zima, która zaskakuje drogowców. A zima właśnie zaskoczyła i sobie poszła. Kolejny Nowy Rok bez śniegu Warszawiacy zdają się traktować jako coś normalnego. I zwiastują, że jeszcze się napada, ale w marcu i kwietniu.
Zebranych w sali konferencyjnej pogoda za oknem mało obchodziła. Raz, że nie zmieni toku zdarzeń, które właśnie będą zawiązywane, a dwa, że i tak są w pracy więc nie mogą skorzystać z tego, co jest za oknem. Przynajmniej tak na to zapatrywał się komisarz Janusz Kwieciński - szef
Wydziału Śledczego, który był całym spiritus movens obecnego zgromadzenia. Po pięćdziesiątce, postawny choć wynikało to nie z muskulatury a rozwoju innych parii ciała. Wąsik z lat osiemdziesiątych dopełniał całości, podobnie jak rozpoczynająca się łysina na głowie. Całe szczęście, że przystrzygł się na krótko, to przynajmniej nie rzuca się to tak bardzo w oczy. Niebieskimi oczami wodził po zebranych. Zegar na drzwiach wskazywał na 8.50. Do odprawy zostało jeszcze 10 minut, ale wszyscy już byli. Poza komendantem. Na niego czekali by móc zacząć formalne istnienie N/1 - nowego zespołu dochodzeniowego w strukturach komendy.

Siedzieli razem z komendantem nad tym jeszcze w grudniu. Tempo, w jakim powołano zespół, imponowało, ale przed końcem roku trzeba było domknąć budżety i wykorzystać to, co miałoby się zmarnować już za kilka dni. Jednak nie tylko chęć wykorzystania budżetu leżała u podwalin powołania N/1 do życia. To przede wszystkim sprawa, która od listopada wpadła w ich rejon i nie mogła być potraktowana rutynowo. Chodziło o policjanta a w takich wypadkach nikt tutaj nie chciał podchodzić rutynowo. Uczulił go na to właśnie Antoni Korycki, obecny kierujący Komendą. Łatwo się sparzyć i czegoś zaniechać. A sprawa od samego początku robiła się pogmatwana. Kwieciński sprawdził komórkę, ale nie miał na niej żadnych wieści od Koryckiego. Zegarek wskazywał na 8.55 więc jeszcze nie było się o co martwić. Komendant jest punktualny i pewnie zaraz zaszczyci ich swoją obecnością.
Cały nowy skład zespołu już jest na miejscu. Starszy i doświadczony glina w postaci Roberta Ziętka przyglądał się papierom trzymanym w ręku, ale od czasu do czasu zerkał na wszystkich z uwagą. Niedaleko niego usiadła najmłodsza w zespole - Eliza Popiołek. Na podstawie otrzymanych akt to właśnie ona została wybrana do zespołu. Miała wszystko, co trzeba by zacząć robotę a lepszego startu w policyjne życie nie wyobrażał sobie inaczej niż od trudnej sprawy. Pamiętał sam, jak w 1977 został przydzielony do sprawy Jana Sojdy i mordu pod Połańcem. Nie było łatwo, ale to były inne realia i inna Polska. Teraz też jest trudno, ale rzeczywistość jest zdecydowanie inna. Kolejnym mężczyzną był szpakowaty, dobrze zbudowany gość, który odbył daleką drogę by do nich tu przyjechać. Komisarz zastanawiał się jak się to wszystko mieści w jednym człowieku, a co miał okazję przeczytać w aktach. On sam wiele przeszedł, ale nie miał nawet połowy wiedzy, jaką posiada Tomasz Brender. Pewnie doświadczenie miał większe, ale wiedzę zdecydowanie mniejszą. I ostatnią nową osobą była pani Julia Kazan. Nigdy nie miał ani śmiałości ani należytej odwagi by swobodnie rozmawiać z kimś, kto zajmuje się psychiatrią. Czuł się wtedy jak na widelcu i starał się by nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Bo przecież tacy zaraz wyciągną z człowieka wszystko to, czego nawet on sam nie jest świadomy. Widział to na filmach i miał swoją małą fobię z tym związaną. W tej sprawie nie liczyły się jednak żadne prywatne sympatie i antypatie tylko dobro śledztwa. A ten zespół miał je zapewnić. Ostateczna decyzja zapadła po świętach i komendant...
- Witam wszystkich - zabrzmiał basowy głos i do sali wparował we własnej osobie Antoni Korycki. Raźnym krokiem podszedł do stolika z rzutnikiem. Przywitał się z Kwiecińskim przerywając mu jego przemyślenia. Postawił teczkę obok stołu i popatrzył się na zebranych. - Zostało jeszcze 2 minuty. Poproszę jeszcze o chwilę i zaczynamy.
- Wszyscy? - rzucił w stronę Janusza siadając i nie patrząc na swojego podkomendnego.
- Tak. Jak widzisz jest też Janek Hierat. Przekażemy sprawę i dalej będzie się tym zajmować N/1 - Janusz uporządkował papiery przed sobą. Czas było zaczynać. - Wszystko ustawione i zorganizowane. Osoby są, środki też. Teraz zostało tylko poprowadzić sprawę.
- Proszę państwa - komendant wstał z krzesła. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę najważniejszego w sali. - Niezmiernie miło mi powitać was tutaj. Bez was nowy zespół nie miałby racji bytu a mi osobiście zależało, by trafiły tu osoby najlepsze i kompetentne. Zespół "en łamane na jeden" - Korycki wymówił to z lekką ironią w głosie - ma przed sobą pierwsze zadanie. Dla niektórych to nie pierwszyzna, ale sprawa, w którą jest zamieszany policjant nigdy nie jest czymś rutynowym. Dlatego proszę was o podejście do tego szczególnie sumiennie. Szczegóły sprawy zaraz dostaniecie do wglądu. Szczegółowe dokumenty są w archiwach i macie do nich dostęp. Macie też do dyspozycji Janka Hierata, który od listopada zajmuje się tą sprawą. Wszystko to, co udało się osiągnąć przez niecałe dwa miesiące jest już zebrane. Liczę, że zespół sprawnie przejmie wszystko to, co wiadomo do tej pory i pchnie dalej śledztwo do szczęśliwego zakończenia. O szczegóły poproszę teraz waszego bezpośredniego zwierzchnika w naszej jednostce czyli komisarza Kwiecińskiego.
- Już trochę zdążyliśmy się poznać - Janusz wstał i poprawił na sobie mundur. - Jak już nadmienił komendant sprawa jest delikatna. Przez to może być trudna i to jest jej główna trudność. Janku - zwrócił się do siedzącego za stołem obok niego mężczyzny - proszę, rozdaj materiały dotyczące sprawy.
Janek Hierat ruszył swoją dużą tuszę i wstał zza stołu. Miał w ręku gruby plik papierów, które rozdał każdemu przechodząc się po sali. Podszedł też do laptopa i podłączonego do niego rzutnika. Sprawdził podpięcia i skinął lekko głową w stronę Janusza, gdy wszystko się zgadzało.
- Zacznijmy od początku. Szczegóły sobie doczytacie, tutaj skupimy się tylko na ważniejszych punktach.
Światło przygasło i zapaliła się lampa rzutnika. Na białej ścianie pojawił się obrazek straży pożarnej gaszącej jakiś dom.
- Jest 13 listopada zeszłego roku. Krótko przed siódmą rano wybucha pożar przy ulicy Łyszkiewicza 29. Walka z żywiołem trwa ponad 8 godzin. Budynek nie spłonął całkowicie a bilans ofiar zamknął się liczbą 3. Jedną z ofiar jest Jakub Wawrzek, emerytowany policjant. Pracował on ostatnie dwa lata przed przejściem na emeryturze w strukturach naszej komendy, na komisariacie w Rembertowie. Było to ponad dwanaście lat temu. Przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia lub nieszczęśliwy wypadek - budynek nie należał do nowych i wszelkie instalacje w nim miały po kilkanaście lat. Badania pożarniczne wskazały jednak, że mogło dość do podpalenia. Szczegóły są w dokumentach. Dodatkowo wyszło jeszcze, że pan Wawrzek był militarystą i kolekcjonował eksponaty wojskowe. Niektórzy w tym upatrują przyczyn pożaru, jednak ten trop ostatecznie odpadł. Po zbadaniu okoliczności dopuściliśmy jeszcze jedną hipotezę - morderstwo. Nie wiemy jeszcze czy była by to zemsta, rabunek czy cokolwiek innego. Jedyny trop tej hipotezy to kurier DHL, którzy przyjechał dzień wcześniej do budynku i zostawił paczkę.

Kwieciński przeskakiwał ze slajdu na slajd pokazując zdjęcia budynków, osób oraz kolekcji Wawrzeka. Wszyscy w milczeniu chłonęli to, co widzieli. Tylko szum lampy rzutnika mącił ciszę pomiędzy słowami komisarza.
- Zadaniem N/1 będzie właśnie zbadanie sprawy tego pożaru. Czy doszło tu do podpalenia a splot nieszczęśliwych okoliczności może rzucać cień na policjanta lub jego działania? Czy miały tu miejsce porachunki z kimkolwiek a jeśli tak, to jaki był motyw? I wreszcie czy była to wina byłego policjanta czy jednak ktoś wszystko to odpowiednio przygotował i zaaranżował? Chodzi nam o zbadanie sprawy i doszukanie się prawdy. Nie chcę byście pomyśleli, że ktokolwiek chce by na siłę znaleźć sprawców tego i wykluczyć udział policjanta. Właśnie dlatego chcemy was, ludzi spoza komendy, którzy mogą na to spojrzeć obiektywnie i mają znacznie większe szanse na odnalezienie prawdy. W rozmowach z wami zaznaczałem, że to będzie delikatna sprawa ale nie podawałem szczegółów. Właśnie dlatego byście się niczym nie sugerowali. A dobro śledztwa jest najważniejsze.
- Dokładnie tak - podniósł się komendant i staną na tle zdjęcia z pożaru w świetle projektora. - Janusz przekazał to, co najważniejsze. Chcemy poznać prawdę - nawet tą niewygodną. Mamy na to środki, mamy najlepszych ludzi i mamy dobre chęci. Pozostaje tylko teraz zabrać się do pracy i dobrać się do tego, co siedzi pod tą sprawą. Janusz już pewnie przekazał, że macie możliwość zakwaterowania, samochód oraz własny pokój. Do tego wyposażenie czy cokolwiek innego, by niczego nie brakowało. W końcu policjant nie będzie pisać w zeszycie przez cały czas. Nawet u nas jest już XXI wiek. - uśmiech zagościł na twarzy starszego mężczyzny. Raźno przeszedł się wzdłuż sali i usiadł ponownie za stołem.
- Jeśli macie jeszcze jakieś pytania - rzekł Kwieciński - do mnie lub do komendanta to śmiało pytajcie. O szczegóły śledztwa odsyłam do materiałów. Gdyby trzeba było to Janek Hierat jest do dyspozycji w każdy dzień. Od dziś liderem zespołu zostaje Robert Ziętek. To z nim ustalajcie wszystkie pomysły i kierujcie sprawy, które od dnia dzisiejszego pojawią się w bieżącej pracy. On będzie kontaktem zespołu ze mną i wszelkimi innymi osobami z zewnątrz, które chciałyby się dowiedzieć czegoś o śledztwie. O terminach nie mówię, bo wiadomo, że im szybciej tym lepiej. Nie chcę nikogo popędzać tym bardziej, że zespół jest nowy i nie znacie się jeszcze za dobrze. Ale mam cichą nadzieję, że może po miesiącu już coś będziecie mieli, prawda Antoni?
Komendant pokiwał głową.
- Pytajcie.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._

Ostatnio edytowane przez Yarot : 19-05-2013 o 23:25.
Yarot jest offline