Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2013, 11:52   #24
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Doki o poranku różniły się od tych z późnego wieczora czy nocy. Zdecydowanie nie było tu już tak niebezpiecznie, gdy słońce dnia oświetlało wszystkie ciemne zaułki, z drugiej strony na pewno nie było to także miejsce na przyjemne spacery przy rzeczce. Śmierdziało tak samo, a może nawet bardziej, ruch natomiast stał się wielokrotnie bardziej intensywny. Przez most przejeżdżały wozy i konni, przechodzili również liczni tragarze czy ludzie zwyczajnie spieszący się w swoich sprawach. Pod magazyny podpływały i odpływały barki, przy których zwykle kręciło się mnóstwo ludzi, pokrzykujących i targających ciężkie ładunki. Bydło muczało i rżało, a także kwiczało, bo i oprawcy zaczęli już swoją robotę. Ulica wzdłuż nabrzeża była błotnista i rozchodzona, szybko brudząc nie tylko buty, ale i ubranie.

Klaus i jego pies niezbyt mogli odnaleźć w tym ścisku jakiś konkretny trop. Zwierzę czuło zapachy, ale czuło ich tak wiele, że wyłowienie tego jednego wydawało się niemożliwe. Nie bardzo też wiedział gdzie szukać swoich bezdomnych. Wielu ludzi tu śmierdziało i wyglądało niechlujnie, tylko prawie wszyscy pracowali. Nawet jeśli to była praca "za murem" przy próbie znalezienia czegoś cennego. Dostrzegł przynajmniej kilka takich osób, w tym znaną już sobie Hermenegildę.
Postanowił skorzystać z okazji podszedł do babska i zapytał grzecznie
- Rozmawialiśmy wczoraj o pani synu Albrehcie, straż uznała, iż warto spróbować wytropić nicponia który zapewne wciąż przepija pani pieniądze. - Klaus machnął tylko z daleka glejtem przed Hermenegildą nie zamierzając jej dawać czy z bliska okazywać papierów.
- Do tego przydały by się rzeczy pani syna, aby pies - wskazał na swego pupilka -mógł trop podjąć. Jeśli siedzi w jakieś karczmie to niechybnie pije po kryjomu, ale przed wytresowanym zwierzakiem się nie ukryje.
- Złapieta tę mendę zawszoną, nieroba pieprzonego?! -
głos wielkiej baby niósł się dość daleko nawet w bardzo gwarnej okolicy. - Przy sobie nic nie mam, ale jakie łachy w domu leżą. Ale jak pójdę, to teren na dziś stracę, a nuż tu coś ciekawego leży!
Wskazała na błotniste otoczenie, śmierdzące i lepkie, w którym zapadał się zarówno Klaus jak i jego pies, niuchający podejrzliwie i niechętnie.
- To nie ma sensu Klaus - szepnął Almos do tresera i pokręcił głową. - Ten trop jest jeszcze starszy niż Miklosa. Lepiej poszukajmy tej Olgi Kilinski, której mąż gdzieś zniknął. To całkiem świeża sprawa. Hanna mówiła, że Kilinscy prowadzą sklep na nabrzeżu, a że są tu może ze dwa-trzy sklepy, nietrudno będzie ów znaleźć. O - wskazał palcem pobliską ruderę - tam jest jeden. Chodź - Almos ruszył wzdłuż nabrzeża, brodząc po kostki w błocie. Szczęśliwie buty miał wysokie. Wtem coś go tknęło.
- Kobieto - odwrócił się ku Hermenegildzie - jakbyś znalazła coś takiego - wyjął spod koszuli zawieszony na szyi amulet (był to chyba zatopiony w bursztynie kawał końskiego włosia) - lub coś inszego, co mogło należeć do Jeźdźca Równin, przykładowo takie koraliki jak w moim warkoczu, pomnij gdzieś to wygrzebała i znajdź mnie w “Trumnie Kowala”. Zapłacę dobrze. Powiedz to też innym zbieraczom.
Kobieta zagapiła się na chwilę na Almosa, mlasnęła językiem, a potem skinęła głową.
- Wygląda na nic nie warte, ale będę zwracała uwagę. Innym też powiem. Skoro płacisz.
Treser spróbował jeszcze ustalić gdzie może wieczorem Hermenegildę zastać, a nawet ustalić jej przybliżony adres i kierunek, po czym ruszył wraz Almosem tłumacząc:
- Trop może i starszy, jednak wieczorem być może uda się łatwiej coś wytropić, kiedy takiego ścisku w dokach nie będzie. A świeży zapach osoby szukanej może nam pomóc ją odszukać niekoniecznie po jej śladach. Jeśli pies przejdzie w pobliżu osoby szukanej, to powinien ją wyczuć, więc tropy zapachowe zaginionych wciąż mogą się przydać.
Hermenegilda wydawała się go już nie słuchać.

Ekhart który do tej pory milczał nie ruszył się z miejsca i nie poszedł z kompanami. Zamiast tego zapytał:
- Pani Hermenegildo … - zaczął przyglądając się rosłej kobiecie - Czy nie znalazła Pani ostatnio coś nietypowego, albo cennego? Coś co mogła pani spieniężyć posyłając syna po jedzenie?
Baba popatrzy na Ekharta wilkiem.
- To co znajduję to moja sprawa. Żadnych koralików nie było.
Rigel widząc wrogość z jej strony spróbował perswazji:
- Pani Hermenegildo to ważne, jeśli Pani syna porwano. Nie tylko on zaginął. Może znalazła Pani coś co należało do zaginionego? Coś nietypowego? Bardzo proszę, niech się Pani zastanowi. Próbujemy dociec gdzie ludzi porywano i jak. Czy nie uprowadzano ich wodą.
- Że niby do syna coś miało tu należeć? W życiu! Ale niezły nóż znalazłam kilka dni temu. Może nawet do jakiego trupa należał, pod mostem leżał. Szybko go opchnęłam.

- A ten nóż to komu Pani sprzedała? Może należał do jakiegoś porwanego? Bardzo by nam Pani pomogła. - kontynuował Ekhart.
- Jakiejś babie, co tu się czasami kręci. - wzruszyła ramionami, nie czyniąc wielkich starań na przypomnienie sobie. - Widziałam ją wcześniej jak coś sprzedaje lub kupuje, to celnie pomyślałam, że i to kupi. Dzisiaj jej nie widziałam.
- A jak ta baba wyglądała? -
nie dawał za wygraną Rigel.
- Baba jak baba. W płaszczu łazi.
- A ten płaszcz jakiego koloru był? -
spytał przymilnie Rigel.
- Natrętne bydle. Pójdziesz ty se wreszcie? - warknęła i spojrzała na niego spode łba. - Brązowy był.

Na tym w zasadzie ze względów ostrożności zakończył indagowanie rosłej kobiety. Wprawdzie Almos i Klaus postanowili pójść do sklepu Olgi Kiliński, ale Ekhart odłączył się i obrał kierunek na „Białego Konia”, by towarzyszyć Hannie w jej rozmowie z tajemniczą dziewczyną sprzed karczmy.

Po drodze rozglądał się za babą w brązowym płaszczu, ale nikogo takiego nie spotkał. Zastanawiał się, czy giną tylko mężczyźni, czy nie było przypadku zaginięcia kobiet? Na ogół wieczorami po dokach kręcą się tylko dziwki. Nie głupie byłoby popytanie jakiejś, czy nie słyszała o zaginięciu konfraterki. Niestety pora po temu nie była dobra. Panie lekkich obyczajów ujawniały się na wieczór, teraz przed południem Ekhart nie mógł niestety dostrzec żadnej ladacznicy.
- Jedyna dziwka jaką można teraz spotkać to Hermenegilda. – mruknął do siebie wspominając rozmowę z tą wielką pindą.

Co innego również go martwiło. Pomimo spaceru wzdłuż wybrzeża ni znalazł żadnych nietypowych śladów. Żadnych ukrytych magazynów, czy czegoś takiego. Owszem były rury ściekowe, ale niezbyt wielkiej grubości. Na siłę dałoby się kogoś wciągnąć … właśnie. Na siłę.
W sumie jeśli zaginieni byli porywani wodą, to i o ślady byłoby trudno. W niewesołym nastroju powlókł się do gospody. Ciągle nie mogli ustalić zbyt dużo. Może po prostu ciągle mieli zbyt mało informacji?
 
Tom Atos jest offline