| Almos czuł się dziś znacznie lepiej. Przede wszystkim nareszcie się wyspał. Poprzedniego wieczora skoro tylko wrócili do „Trumny Kowala” zajrzał szybko koni, po czym padł na łóżko. O świcie był jak nowo narodzony.
Przyjście ojca Goethe w sukurs ich barwnej grupie wzbudziło w nomadzie optymizm. Ceniący sobie honor Averowie oddawali swoistą cześć Verenie, choć bardziej jako bogini sprawiedliwości niż wiedzy, zamiłowania do ksiąg bowiem nie mieli. Na jej imię często składano w stepie przysięgi.
Poranny spacer po dokach doprowadził Almosa i Klausa do sklepu rodziny Kilinskich.
Sklep był mały i ubogi, ale czego innego mieli się spodziewać? Obecnie ciągle otwarty, oferował niewielką ilość rybackiego oporządzenia i trochę więcej wypatroszonych i oskrobanych ryb, gotowych do przyrządzenia. To je właśnie głównie sprzedawała tęga kobieta o czerwonych policzkach i raczej wypłowiałych włosach. Miała pewnie trochę powyżej trzydziestu lat, teraz wyglądała jednakże starzej, osowiała i wyraźnie przygnębiona. Nawet się nie odezwała, mimo, że mogli być potencjalnymi klientami. Tylko patrzyła na nich niewiele widzącymi oczami, pogrążona w myślach. - Witaj - Treser przywitał się z kobietą i nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów przy jej obecnej sytuacji rzekł: - Słyszeliśmy o zaginięciu twojego męża. Z ramienia straży - mówiąc to wyciągnął i pokazał jej glejt - prowadzimy obecnie poszukiwania, czy możesz powiedzieć nam dokładnie kiedy i w jakich okolicznościach twój mąż zaginął?
Kobieta zamrugała, nawet nie zerkając na papier, za to otwierając szerzej oczy. Czy pojawiła się w nich jakaś nadzieja? - Wreszcie ktoś się tym zajmuje! Zniknął kilka dni temu, podczas gwałtownej burzy. Jest rybakiem, ale jego łódź nie zatonęła. A ciała nie znaleziono. Proszę, odnajdźcie go. Tak się martwię! - Chciałbym też poprosić cię o jakieś jego rzeczy osobiste, najlepiej nieprana bieliznę, koszulę, coś z czego Rex - tu spojrzał na psa - będzie mógł podjąć trop.
Spojrzała na niego zdziwiona, chyba nie wiedziała, że to może działać w ten sposób. - Myślicie, że zaginął na lądzie? Gdzieś tutaj? - w jej głosie czuć było smutek i zatroskanie, być może nawet nie myślała w pełni rozsądnie. - Oczywiście, mogę coś przynieść.
Odwróciła się i weszła w głąb sklepu, gdzie grzebała przez chwilę, a potem wróciła z wysłużoną czapką. - To należało do niego od wielu lat, często jej używał.
- Powinna się nadać - ocenił Almos biorąc od sklepikarki czapkę. - Ostatnio zaginęło w dokach kilka osób. Dwa tygodnie temu siostrzeniec kupca Kuno Hazelhoffa. Tydzień temu, w czasie wielkiej ulewy, Rolf z Nabrzeżnych Szczurów. Przed pięcioma dniami Albrecht, syn zbieraczki Hermenegildy. Trzy noce temu mój szesnastoletni kuzyn, też jeździec równin, ostatnio widziany w “Czystej Świni”. Nie znaleziono ciał, jest więc szansa, że wszyscy wciąż żyją. Możeś widziała lub słyszała coś o nich. Czy ktoś ze zbieraczy nie sprzedał ci czegoś, co mogło należeć do któregoś z zaginionych?
Kobieta ze smutkiem pokręciła głową. - Wydałam wszystkie pieniądze na ogłoszenia, które porozwieszałam w mieście. Ale jak na razie nic z tego mi nie przyszło. A to już osiem dni...
- Gdzie znajduje się łódź pani męża, wyróżnia się jakoś? - Zadał pytanie Treser. - Wyróżnia się niczym, mąż używa jej razem z dwoma innymi. Teraz wypłynęli łowić, ale też nie było ich wtedy, gdy mąż zaginął.
- Może będziemy chcieli z nimi pomówić jak wrócą - powiedział koczownik. - Podaj nam ich imiona i rzeknij gdzie mieszkają dobra kobieto.
- Matthias mieszka o tam, razem z rodziną – sklepikarka wskazała na dom przecznicę od doków, widoczny częściowo z miejsca, w którym stali. - Wolf gdzieś dalej. Nie chodziłam tam do niego, krócej z mężem pracuje, dopiero po tym jak miesiąc temu stary Helmut zaniemógł.
Almosowi zaczynało już się kręcić w głowie od spamiętywania tych wszystkich informacji. Wszędzie już niemal widział zbrodnię i spisek. Przyłapał się na różnych domysłach o źródle choroby starego Helmuta. Może rzekomy rybak Wolf go otruł, by zdobyć dostęp do łodzi – środka transportu dla ciał porwanych! Nie, na Verenę, to było już absurdalne. Stary Helmut zaniemógł, bo był stary. I tyle. Nomada zmełł w ustach przekleństwo. - Z pomocą Vereny odnajdziemy twego męża – rzekł do Olgi Kilinski. – Gdybyś się czegoś nowego dowiedziała szukaj nas w „Trumnie Kowala”.
Kobieta z na nowo rozbudzoną nadzieją patrzyła jak odchodzą.
Gdy wyszli ze sklepu Klaus odezwał się do Almosa: - Mam ochotę odwiedzić jeszcze nabrzeże i w ogóle prześledzić trasę wszystkich zaginionych a przynajmniej tyle ile uda nam się jej odtworzyć. Problem z porwaniami jest taki, że nie da się zbyt daleko taszczyć ciał bez ryzyka zauważenia, więc albo porywacze mają określone miejsce, choćby magazyn w pobliżu którego łowią ofiary, albo używają do tego wozu, karocy bądź łodzi, czegoś w czym można schować ofiarę i przenieść ją bez wzbudzania uwagi.
Nomada chwilę przyglądał się wnikliwie Treserowi. - Wydajesz się sporo wiedzieć o tych sprawach przyjacielu - zauważył. - Wspomniałeś, że pochodzisz z Nuln. Nie byłem tam nigdy, ale mawiają, że to wielkie i bogate miasto. Czemu właściwie przywędrowałeś do Averlandu? Nie myśl, żem wścibski, po prostu lubię wiedzieć z kim pracuję. Co usłyszę zachowam dla siebie. - Pracowałem dla straży - odparł Klaus - szkoliłem psy, także do tropienia zbiegów. Fucha ta sprawiała, że byłem na tyle blisko straży, iż mogłem się z nimi dogadywać. Oraz na tyle daleko, nie będąc jednym z nich, że mogłem się dogadywać z lokalnym półświatkiem. - Przez twarz Tresera przeleciał grymas, który ciężko było określić, nie był on bowiem jednoznacznie potępiający czy pochwalający tamtą sytuację. - Właściwie to w tą kabałę wpakował mnie mój poprzednik, kręcący interesy na obu frontach...czy raczej pośredniczący między tymi frontami. Od jego następcy oczekiwano tego samego i zanim się zorientowałem byłem już po uszy wciągnięty w…nazwijmy to usługi pośrednicze, na którym obu stronom zresztą zależało. - Klaus wzruszył ramionami gdy przechodził do trudniejszej części historii. - Starałem się nie wiązać z żadną konkretną bandą, ale chyba i tak prędzej czy później byłoby to nieuniknione. No i oględnie mówiąc postawiłem na złego konia. Ostatecznie wyjechałem z miasta zanim zrobiło się zbyt gorąco, pozostałe bandy nie były zbyt szczęśliwe z tego do jakiej bandy się władowałem. Zresztą, to nawet nie o mnie chodziło, ale o to co tamci nawyprawiali. W jedną noc ściągnęli na siebie dwa groźne gangi a mi oberwałoby się rykoszetem, gdybym w Nuln pozostał. Ot cała historia - Klaus nie wydawał się być specjalnie zawiedziony rozwojem wypadków. Można było odnieść wrażenie, iż jest wręcz zadowolony z tej sytuacji. - Wyłóż sobie, że całkiem dobrze rozumiem twe położenie - rzekł Almos. - Na stepie granica między prawem a bezprawiem jest także płynna. A od tego, po jakiej stronie prawa stoisz, ważniejsze są więzy krwi i klanów.
- Wiem, że sprowadziła cię tu sprawa kuzyna, ale nigdy wcześniej nie spotkałem Jeźdźców Równin, co zazwyczaj robiłeś u swoich? - Zapytał Treser. - Od dwóch lat pracuję dla barona Gezy Taksony - odparł nomada. - Pilnuję stad przed bandytami i koniokradami, przepędzam konie i bydło do Averheim lub Loningbruck nad Reikiem. Ale kiedy książę wzywa, siadam na koń i ruszam na wojnę pod sztandarem mego klanu. Tym zwykle parają się Jeźdżcy Równin, to jest Averowie. Bo Averlandczykiem widzisz, może się zwać byle obszczymur wychowany w tutejszym rynsztoku - Almos wskazał na leżącego pod płotem moczymordę, którego mijali. - Ja jestem rodowitym Averem, potomkiem ludu, który przed kilkuset laty przywędrował tu przez Graniczne Księstwa, aż zza Gór Krańca Świata, z Osi Föld, Krainy Przodków. Mieliśmy własnych królów i pustoszyliśmy ziemie aż po Wielki Las i Reikland, zaś Nuln płaciło nam trybut - z głosu koczownika przebijała duma z wyczynów jego przodków. - Dopiero od paru pokoleń Averság, czyli Averland, jak go zwiecie, jest prowincją Imperium. Wciąż jednak jesteśmy wolnymi ludźmi. Jeśli służymy innym to tylko z własnej woli a nasza ziemia jest naszą własnością. Dwa dni drogi na południe stąd zaczyna się step i ciągnie się aż do stoków Gór Czarnych. To mój dom.
Ostatnio edytowane przez Bounty : 21-05-2013 o 09:52.
|