Wiedeń 10 Grudnia 2012. Komenda Główna Policji, biuro szefa d/s współpracy międzynarodowej.
- Thomas miło cię widzieć w dobrym zdrowiu - komisarz Sprear znany był ze swych kąśliwych uwag i tym razem szykował coś specjalnego
- zima nie sprzyja szaleństwom na motocyklu?
- Nie, panie komisarzu. Jednak...
- Kawy? - wskazał ręką stojący na bocznym stoliku termos
- Siadaj. Mam jakąś wideokonferencję za półgodziny z Interpolem więc będę się streszczał. Pomijając całe ładne bla bla bla wstępu. Polska Policja, przez swojego łącznika z Interpolem biuro START poprosiła o czasowe wsparcie specjalisty od przetwarzania danych i lingwisty. No i zgadnij na kogo wypadło? - zrobił minimalną przerwę
- Twoja specjalizacja Brender, znasz język, specyfikę kultury, itp... Z Polakami współpracujemy coraz częściej, a w zasadzie ciągle tkwimy w układzikach z zeszłej epoki. Spędziłeś rok w Szwecji, to dokładnie taki sam przydział. Zostawiasz blachę i broń służbową w Wiedniu. Tuż po Świętach - 27 grudnia 0900hrs. meldujesz się w biurze komisarza Kv...ien...czyn...sky, - perfekcyjną naturę komisarza musiała mocno zaboleć nieumiejętność wypowiedzenia poprawnie nazwiska
- w Warszawie. On powie ci wszystko. Ja cie tylko deleguje... i tak będę wypełniał papierki do nowego roku. Karen powie ci wszystko. Powodzenia Brender, mam nadzieję, że ten wyjazd będzie z pożytkiem dla wszystkich. Uff... - uśmiechnął się przewrotnie.
- Dziękuję komendancie. - Thomas wstał i zasalutował. Odwrócił się na pięcie i zmierzał do wyjścia.
- Brender, liczę na Ciebie. Zmiataj, zanim przypomnę sobie o ostatnim zdjęciu z A2... *****
Wiedeń 27 Grudnia 2012. Mieszkanie Thomasa Brendera.
Zegar wskazywał dwie minuty po północy kiedy mężczyzna wyciągnął kubek z ekspresu i machinalnie zamieszał łyżeczką. Podszedł do okna i spojrzał na udekorowane ulice, u niego od kilku lat nie stała żadna świąteczna ozdoba. Nie cierpiał Świąt Bożego Narodzenia, nie jadł wigilijnej kolacji, bo wciąż... Zanurzył usta w kawie i uśmiechnął się. Polska. W sumie nie miał jakoś okazji tam pojechać, czy może raczej wrócić... teraz taka okazja się nadarzyła. Przydział oczywiście miał dwie strony i kant - jak każdy dobry medal. Odpowiadało mu to. Dopił napój i wypłukał kubek; Tatiana - sympatyczna studentka, która dorabiała sprzątaniem będzie dopiero po nowym roku... Rozejrzał się jeszcze raz po mieszkaniu i wyszedł na korytarz apartamentowca. W garażu z kwaśną miną powiódł wzrokiem po R1 i usadowił się za kierownicą samochodu, jednak niecałkiem obudzony podwójnie podwójnym expresso. Było wpół do pierwszej, zimna grudniowa noc. Wsunął kluczyk w stacyjkę i przekręcił; komputer pojazdu odżył testując poszczególne układy, po ułamku sekundy zremiksowana wersja
"Enjoy the Silence" Depeche Mode uderzyła w uszy z zestawu audio.
"All I wanted, all I needed is here in my..."
...hands. - dopowiedział w myślach i spojrzał na logo na kierownicy. Silnik zastartował cicho i maszyna potoczyła się wolno po betonie parkingu i osiedlowym asfalcie. O tej porze praktycznie pustą ulicą ruszył w kierunku wyznaczanym przez nawigację. Kilka minut później Mitsubishi znalazło się na autostradzie i utrzymywany do tej pory na wodzy samochód zachłysnął się paliwem. Wskazówka obrotomierza powędrowała w górę, sekundę później opadła nieznacznie kiedy wymusił zmianę biegu.
"All I wanted, all I needed is here..."
"...words are very unnessesary..." "Verlangsamen der Geschwindigkeitsbegrenzung auf 120!" usłużnie i zupełnie niepotrzebnie podpowiedziała nawigacja.
*****
Warszawa 27 Grudnia 2012. Gabinet komisarza Kwietniewskiego.
Komisarz Kwietniewski wywarł na Brenderze bardzo dobre wrażenie. Nie rozmawiali specjalnie długo ponieważ w zasadzie nie było o czym. Sprawami logistycznymi nie było sensu nękać komisarza, a dość jasno sformułowane cele też nie pozostawiały niedopowiedzeń. Tomasz trochę denerwował brak informacji o pozostałych członkach zespołu, ale - na wszystko przyjdzie czas...
Wypytał logistyka o mieszkanie, okolicę i wszystko inne spędzając u niego znacznie więcej czasu niż u komendanta, ale chciał mieć ogląd dzielnicy, w której przyjdzie mu mieszkać. Pojechał za wskazaniami nawigacji i kilkanaście minut później wietrzył już swoje nowe cztery kąty. Na komendę nie było daleko i to było bardzo dobre - mógł spokojnie chodzić piechotą pozostawiając samochód pod domem. Nie chodziło bynajmniej o to, że nie lubiał jeździć samochodem - raczej o to, że jego Mitsubishi wyglądało "nieodpowiednio", aby nie powiedzieć po prostu szpanersko na tle Opli, Volkswagenów i Renówek... W mieszkaniu oczywiście nic nie było, więc Thomas napadł najpierw kantor, potem restaurację chińską, potem spożywczaka i około 1600hrs. był z powrotem u siebie. Wieczorem wyszedł jeszcze raz - do siłowni, którą widział podczas południowego spaceru i - na zakończenie dnia - porządnie się zmęczył.
Kilka kolejnych dni Tomasz spędził na poznawaniu najbliższej okolicy, siedzeniu na siłowni i strzelnicy. Był przeciwnikiem zastanawiania się "co by było gdyby" lub "ciekawe o co chodzi?" Czas pokaże. Do 2 stycznia miał wolne i starał się jak najwięcej przebywać wśród ludzi, jego polski musi być tak czysty jak to tylko możliwe. Znając narodowe uprzedzenie Polaków do Niemców... przekładane na mówiących po niemiecku... Ech...
*****
Warszawa 2 Stycznia 2013.
Tomasz wstał wcześniej, aby dać sobie czas na właściwe przygotowanie się do "antre na sale". Trzeba się było ogolić, wbić w wyprasowane ciuszki, założyć okularki dla lepszego, bardziej profesjonalnego, wyglądu... Odwalić cały ten staff...
Kilkanaście minut przed godziną dziewiątą znalazł się na sali notując, że miejsca nie są oznaczone nazwiskami. Zdjął płaszcz, dobrze dopasowana koszula i spodnie dobrze ukrywały jego mięśnie, choć optycznie wzrost robił swoje - prawie 190 centymetrów powodowało, że Brender zupełnie nie wyglądał na "pakera"... Zajął pierwsze lepsze miejsce z tych "dla plebsu" i spokojnie czekał. Siedzący w sali mężczyzna nie zamierzał się przedstawić, zatem Thomas również stwierdził, że nie będzie wyrychlał się z powitaniem. Skinął tylko głową.
Odprawa w zasadzie nie powiedziała Brenderowi nic nowego, może nawet na chwilę poczuł się zawiedziony rodzajem sprawy. Przez chwilę wydawało mu się to strzelaniem z armaty do muchy - jednak z drugiej strony... Nowy, niezgrany zespół musiał mieć czas na zgranie się i dopasowanie... Profesjonalnie zdusił odczucia w zarodku i zaczął przeglądać dostarczone materiały...
- Nazywam się nadkomisarz...
- "Ała" - pomyślał Thomas nie odrywając wzroku od dokumentów
- "Nie jest dobrze. Trep. Byle nie buc...",
-...formalności załatwimy potem... - "a jednak... Facet, nie liczyłeś chyba, że ktoś spoza miasta pojawi się w Warszawie na kilka minut przed odprawą? Formalne i logistyczne sprawy każdy inteligentny ma już załatwione. Błagam, tylko nie prowadzenie za rączkę..." - kamienna twarz dalej nie wyrażała absolutnie niczego.
Wyczekał spokojnie, aż Nadkomisarz Buc skończy perorować o oczywistościach...
Tomasz przeczytał tylko pierwszą część raportu nie chcąc zeznaniami świadków “zanieczyszczać” sobie osądu sytuacji. Pojawiło się oczywiście kilka pytań dotyczących samego zmarłego policjanta, ale również przedmiotów... te wydawały się ważniejsze.
- Tomasz Brender przydzielony do zespołu w charakterze specjalisty. - pominął całą niepotrzebną tytulaturę
- Czy ustalono... - zastanowił się nad konstrukcją językową
- czy wiadomo jakie zamki otwierają znalezione na miejscu zdarzenia klucze? Zwłaszcza jeden jest mocno nietypowy - patentowy, przypomina klucz do skrytki, lub może został dorobiony?
Janusz Hierat udzielił odpowiedzi na te pytania:
Jeśli chodzi o klucze, to są klucze do domu, ale jest sporo kluczy, których przeznaczenie nie jest znane. Ne znaleziono w okolicy zamka, do którego by to pasowało. - Wracając do przesyłki i kuriera DHL... Skąd pochodzi informacja o wizycie kuriera? Czy ewentualny świadek podał wielkość przesyłki? Czy DHL tego dnia dostarczał jakiekolwiek przesyłki w tym rejonie? Czy sprawdzono, czy jakaś inna firma kurierska nie dostarczała czegoś pod ten adres?
- O DHL-u wspominał jeden z mieszkańców - Jerzy Malicki. Wspomniał o kurierze, który przyjechał po południem i przywiózł paczkę. Słyszał głosy na klatce i to przedłużające się. Możliwe, że odbiorca uciął sobie pogawędkę z kurierem. Paczka była wielkości pudełka od pantofli. DHL twierdzi, że żaden kurier nie był w tym dniu pod wskazanym adresem. Ponadto w dyspozytorni nie było jakiejkolwiek przesyłki pod tym adresem od ponad 3 lat. -Thomas skinął głową jakby zupełnie nie zauważając braku odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Z własnego doświadczenia wiedział, że ludzie mają tendencję do "nierejestrowania" ludzi w uniformach. Świadek widział kuriera, to nie musiał być DHL - pomimo to świadek tak twierdzi, bo to firma, którą zna...
- Czy przesłuchano przyjaciół i znajomych denata? - zbiegł wzrokiem na dół i przeczytał dostarczony w aktach opis służby.
”Verdammt” - zaklął w myślach.
- Czy rozpatrywano wątek związany ze stanowiskiem jakie piastował przed odejściem na emeryturę? - zapytał kołując wokół tematu po części z grzeczności, a po części z faktu, że teraz była to tylko hipoteza...
- Przesłuchań przyjaciół i znajomych nie dokonano. To pozostaje w gestii N/1. Podobnie - co do wątku ostatniej pracy - nie badano nic odnośnie ostatniej pracy. Rzecz do ustalenia w toku śledztwa przez N/1.
- Dziękuję.
Thomas rzucił na stół oczywistości - przynajmniej dla niego - logo z klucza trzeba było wrzucić w internet i zobaczyć co wyjdzie - dziwne, że tego do tej pory nie zrobiono... Albo ktoś tutaj coś przeoczył, albo... prowadził jakąś grę. Reszta dowodów w zasadzie nic nie mówiła - przynajmniej na pierwszy rzut oka - była konsystentna z zainteresowaniami denata. Brak śladów prochu i detonacji materiałów wybuchowych również podtrzymywał tezę o "bezpieczeństwie" hobby... W raporcie straży nie było wzmianki o domniemanej ilości substancji zapalającej, ale pudełko po butach to jakieś 2-4 litry... Powinno starczyć; zgadza się również kolor płomienia... tylko skąd rzadkie pierwiastki i zapalnik? Trudne do zdobycia i kosztowne... Długo rozmawiali... Może denat nie spodziewał się przesyłki i "kurier" musiał mu ją wcisnąć? Lub chodziło o coś zupełnie innego... Póki co było kilka zupełnie oderwanych od siebie elementów...
Zaczynał żałować, że nie wyciągnął tabletu z kieszeni płaszcza... już miałby część odpowiedzi...